Rozdział 3.

918 95 24
                                    

Słońce zbudziło mnie tuż nad ranem, a gdy uchyliłem oczy dostrzegłem jak do środka wdzierają się piękne promyki światła. Uśmiechnąłem się, a potem obróciłem na bok przypatrując śpiącemu chłopakowi.

Jungkook oddychał cicho, marszcząc nos co chwilę. Wstrzymałem się od śmiechu, gdyż jego widok był naprawdę przeuroczy. Szatyn spał do połowy odsłonięty, a ja zwróciłem uwagę na fakt, iż jego koszulka jest do połowy podwinięta. Przez chwilę patrzyłem na jego szczupły brzuch, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Poczułem jak bardzo pragnę dotknąć chłopaka, przesunąć palcami po jego skórze i pocałować. Byłem pewny, że jego ciało jest miękkie i delikatne. Wcześniej miałem okazję się o tym przekonać.

Jednak po wczorajszej rozmowie między nami uznałem, że lepiej będzie o tym na razie nie myśleć. Nie chciałem go skrzywdzić ani wystraszyć. Musiałem własne niemoralne myśli odrzucić na bok, a to wcale nie było takie proste.

Westchnąłem, wpatrując się w Jungkooka. Może nie będzie miał nic przeciwko, jeśli go dotknę? Czy byłby na mnie zły gdybym go zaczął pieścić w tamtym miejscu?

- Jungkookie... - wyszeptałem, przysuwając się do niego. Objąłem go ramieniem, a potem pocałowałem w policzek.

Chłopak zmarszczył nos, a potem wziął głęboki wdech. Budził się powoli, a gdy wreszcie otworzył oczy, niemal odruchowo spotkał się ze mną wzrokiem. Uśmiech pojawił się na jego ustach, a ja pochyliłem się żeby go pocałować.

Szatyn objął mnie za kark, pozwalając na czułości z samego rana. Widziałem jak mocno drży jego dłoń więc złapałem ją w swoją i mocno uścisnąłem. Pocałowałem Jungkooka bardzo delikatnie, a potem odsunąłem się na parę milimetrów, patrząc mu prosto w oczy.

Niemal jak na zawołanie zaczął się mocno rumienić, a potem starał się uciec ode mnie spojrzeniem. Ująłem jego twarz w dłonie, aby szepnąć mu prosto w usta:

- Chcę cię dotknąć.

Jungkook na moment przestał oddychać, a potem z trudem przełknął ślinę. Pokręcił głową, starając się wyswobodzić z mojego uścisku.

- Nie bój się - poprosiłem go spokojnie, uśmiechając się do niego.- Nie będę tego robić w tamtym miejscu.

Szatyn nie spuszczał ze mnie oczu, a potem spytał ostrożnie:

- Obiecujesz?

Skinąłem głową, a potem spojrzałem na jego brzuch. Czułem jak wzrasta moje podniecenie, dlatego żeby o tym nie myśleć, po prostu ponownie pocałowałem chłopaka.

Jungkook oddał pocałunek, chociaż bardzo go tym zaskoczyłem. Starał się nadążyć za moim pośpiechem, co wcale nie było takie łatwe.

Przesunąłem rękę niżej, dosięgając jego odsłoniętego fragmentu ciała. Szatyn drgnął lekko czując moje palce, ale nie przerwał całowania. Zatracił się w moich ustach całkowicie, a ja starałem się sprawić mu czułość, aby złamać jego upór. Wiedziałem o tym, że muszę się pilnować i go nie przestraszyć. Jungkook mi ufał, dlatego nie mogłem go zawieść i oszukać.

Jakoś udało mi się zapanować nad sobą, a gdy odsunąłem się od chłopaka, zauważyłem strużkę śliny w kąciku jego ust. Uśmiechnąłem się, ocierając kciukiem jego wargi.

Jungkook spłonął rumieńcem, patrząc na mnie zawstydzony. Jednak ja uważałem, że to słodkie.

- Jesteś kochany - szepnąłem, patrząc na niego czule.

- Jiminnie...- wykrztusił z siebie, a potem złapał kołdrę i narzucił ją sobie na głowę. - Wstydzę się.

Roześmiałem się, zabierając jego nakrycie i niemal przytłaczając chłopaka swoim ciałem. W momencie gdy się na niego rzuciłem, stracił równowagę i opadł na poduszkę. Patrzył na mnie jak zaczarowany, niemal przestając oddychać. Jego policzki pozostały lekko zaczerwienione, lecz w oczach odmalował się zachwyt.

- Ty...- wyszeptał, mrugając co chwilę.- Błyszczysz...

- Co? - rzuciłem, śmiejąc się pod nosem. Zauważyłem promyki słońca na swoich włosach. To musiał mieć na myśli Jungkook gdy mi oznajmił, że lśnię. - To nie ja. Zapewniam cię, że ty jesteś piękniejszy niż to światło na zewnątrz.

Szatyn przymknął oczy, uśmiechając się do mnie słodko. W tym momencie wyglądał wprost cudownie. Jego włosy leżały w nieładzie na poduszce, koszulka była lekko podwinięta do góry, a ja miałem chęć tak po prostu ją z niego zdjąć. Nie wspominając o jego dresach. Jednak widok niewinnego szatyna przeważył nad moimi zapędami. Po prostu chciałem na niego patrzeć, nic więcej. Jego widok był wspaniały. Nic nie mogło się z tym równać w tym momencie.

- Wiesz jak teraz wyglądasz? - spytałem cicho, pochylając się i cmokając go w usta. Uśmiechnął się.- Jesteś po prostu uroczy, Jungkookie. Każdy kto cię lepiej pozna tak właśnie uważa. Jesteś wyjątkowy, pamiętaj o tym.

Jungkook otworzył oczy, patrząc na mnie z radością wymalowaną w oczach. Jego zawstydzenie zniknęło, a zamiast tego pojawiło się szczęście. Czułem, że znowu zacznie mi się zwierzać. Zawsze to robił gdy był radosny.

- Jiminnie...- szepnął, zagryzając wargę. Spojrzał po sobie, zauważając to, że jego piżama w jakiś sposób została naruszona. Jednak nie wykonał żadnego gestu, aby zakryć siebie. Może pod tym względem już mu to nie przeszkadzało. Nie byłem pewny. - Wiem, że znowu czujesz...no wiesz...

Uniosłem brwi, kręcąc głową.

- Nie, to naprawdę nic takiego. Nie zamartwiaj się o to - poprosiłem go spokojnie, głaszcząc po włosach. 

Jungkook westchnął, a potem sięgnął po moją rękę. Przez chwilę bawił się nią, a gdy nic nie powiedziałem, położył na swoim sercu.

- Ufam ci i wiem, że mnie nie skrzywdzisz - wyszeptał, a ja poczułem jak mocno bije jego serce. - Wiesz też, że nie mam zbyt miłych wspomnień jeśli chodzi o takie zbliżenia. Czasem myślę, że się do tego nie nadaję.

- Jungkookie, co ty...- zacząłem, ale gdy na mnie spojrzał, zamilkłem.

Szatyn zastanowił się, a po chwili podjął wątek. Najwyraźniej był wytrącony z równowagi. Niepotrzebnie mu przerywałem. Ale nie mogłem pozwolić na to, aby myślał o sobie w ten sposób. To nie było dobre ani dla niego ani dla nas.

- Nigdy nie wyobrażałem sobie jak to jest być z kimś na poważnie. W gimnazjum myślałem, że takie chodzenie to tylko zabawa. Może myślałem głupio, ale byłem trochę naiwny. I...nie wiedziałem jak się odnaleźć. Moja mama zawsze mi pomagała gdy nie potrafiłem znaleźć siebie, wiesz co mam na myśli? - popatrzył na mnie niepewnie. - A może...to co mówię nie ma sensu?

- Nie, kochany - odpowiedziałem, uśmiechając się do niego. - Wiem, co usiłujesz mi przekazać. Potrzebujesz sporo czasu żeby zaakceptować to, iż kogoś kochasz. Kogoś kto nie należy do twojej rodziny.

Jungkook otworzył usta, aby coś powiedzieć. Po namyśle objął mnie za szyję, a następnie złożył na moich ustach lekki pocałunek.

- Ty jesteś moją rodziną, Jiminnie - odpowiedział, patrząc prosto w moje oczy.

Zadrżałem, uśmiechając się do niego. Nie potrafiłem dać mu odpowiedzi, bo po prostu nie znalazłem żadnych słów na to, aby wyrazić ile jego słowa dla mnie znaczą.

Zamiast tego pocałowałem go namiętnie, a gdy wydał z siebie głośny jęk, uśmiechnąłem się mimo woli.

******************************************************************************************

To znowu ja. Słuchajcie, mam takie pytanie do was: czy kontynuacja tego opowiadania to dobry pomysł? Bo już sama nie wiem czy pisać to dalej czy może po prostu nie ciągnąć? Co myślicie? Chcecie ciąg dalszy czy wolicie nowe opowieści? :)

Do następnego <3





DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz