Rozdział 6.

834 76 16
                                    

Wspólna nauka okazała się najlepszym lekarstwem na smutki. Jungkook obiecał, że gdy skończy pisać jakąś pracę z literatury to spełni moje życzenie. Nie miałem żadnych planów względem niego, ale do mojej głowy co chwilę przedostawały się niepożądane myśli. Dlaczego szatyn patrzył na mnie z lekkim zawodem? Na pewno nie chciał posunąć się dalej w naszym związku, prawda?

Przysiadłem na łóżku, zabierając ze sobą szkicownik oraz ołówek. Postanowiłem narysować mojego ukochanego. Problem polegał na tym, że Jungkook co chwilę ruszał się na krześle, pisząc coś zawzięcie. Nie mogłem go rysować w ruchu. Westchnąłem, opadając na poduszkę i przypatrując się jego postaci z uwagą.

Chłopak miał opuszczone ramiona, a nogi skrzyżował w kolanach. Jak on w ogóle potrafił siedzieć w ten sposób i się uczyć? Uśmiechnąłem się czule, patrząc na jego osłonięty kark oraz brązowe włosy, które co jakiś czas przeczesywał dłonią. Był uroczy, chociaż nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak nic nieznaczące drobne gesty silnie na mnie oddziałują.

Poczułem jak moje serce zaczyna bić niespokojnie, a gdy moje oczy podążyły w kierunku dżinsów szatyna, odczułem na własnej skórze jak bardzo go pragnę. Gdy uniósł się lekko, poprawiając na krześle, zacisnąłem dłoń w pięść żeby tylko do niego nie podbiec i nie wsunąć dłoni pod jego pośladki. Chciałem go tak po prostu rzucić na łóżko i...

Potrząsnąłem głową, przymykając oczy. Moje myśli były złe. Nie mogłem zrobić mu żadnej krzywdy. Nie chciałem go straszyć. Przecież mógłby się ode mnie odsunąć gdybym zrobił w jego stronę tak śmiały krok.

W końcu Jungkook westchnął, a potem zamknął zeszyt i odwrócił się w moją stronę. Uśmiechał się delikatnie, a gdy zachęciłem go dłonią żeby przyszedł do mnie, bez wahania podniósł się z miejsca i podążył w stronę łóżka. Dostrzegł leżący na pościeli szkicownik.

- Rysowałeś mnie? - spytał, otwierając szeroko oczy.

Potrząsnąłem głową, poklepując miejsce blisko siebie. Szatyn przysiadł obok, patrząc na pokreśloną stronę.

- Nie gniewaj się, ale okropnie rysujesz - mruknął, przygryzając usta w rozbawieniu.

Parsknąłem śmiechem, obejmując chłopaka ramionami. Popatrzył na mnie z rozczuleniem, a potem zabrał mój notatnik.

- Mogę spróbować, Jiminnie? - szepnął, szukając ołówka. Znalazł go ukrytego pod kołdrą, a gdy popatrzył na mnie nagląco, uśmiechnąłem się do niego ciepło.

- Oczywiście, pewnie zrobisz to o wiele lepiej niż ja - wykrztusiłem, nie przestając się uśmiechać.- Jaką pozycję mam przybrać?

Jungkook zarumienił się, a ja nagle zganiłem się w myślach. To słowo pewnie było niepoprawne, ale już nie mogłem go cofnąć. Zresztą, widok lekko rumianego chłopaka był dla mnie uroczy.

- Po prostu leż tak jak teraz - odpowiedział, skupiając się na mojej twarzy. Spoważniał, a gdy zaczął coś kreślić, uśmiechnąłem się.

Wyglądał pięknie rysując mój portret. Mogłem do woli obserwować go z tak bliska, a on nie był tego świadomy. Przyglądałem się jak lekko marszczy brwi, a potem czoło. Widocznie coś nie szło po jego myśli. Gdy nagle oblizał usta, poczułem jak robi mi się gorąco.

- Hmm...jeszcze trochę wytrzymaj, postaram się szybko skończyć - poprosił, nie odrywając oczu od kartki.

Nie mówiłem słowa, nie chcąc przerywać tej atmosfery między nami. Poczułem ukojenie, stan dziwnego szczęścia. Siedziałem przy Jungkooku, patrząc na niego, badając każdy fragment jego ciała. Do tej pory nie zwróciłem uwagi na to jak ładne ma dłonie i nos. Przyjrzałem się jego ciemnym oczom, otulonym długimi rzęsami. Nie potrafiłem powstrzymać czułości, która zapanowała w moim sercu.

Wreszcie Jungkook westchnął, odkładając ołówek na kołdrę. Podniósł na mnie wzrok, a potem odwrócił szkicownik w moją stronę.

Wstrzymałem powietrze, przyglądając się kopii mojej twarzy. Portret był niemal identyczny jak moja twarz. Co prawda dostrzegłem błędy, ale podobieństwo było uderzające. Jungkook naszkicował mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, z włosami opadającymi na czoło. Wyglądałem...cudownie. Nie spodziewałem się, że uda mu się tak wiernie odtworzyć moje rysy.

- Nie wiem co powiedzieć...- wyszeptałem, siadając na łóżku. - To jest niesamowite, Jungkookie. Mam wrażenie jak gdybym patrzył na siebie twoimi oczami.

Szatyn uśmiechnął się, kładąc szkic na łóżku. Przez chwilę nic nie mówił, a potem westchnął ledwo słyszalnie.

- Tak właśnie na ciebie patrzę, Jiminnie - odpowiedział, podnosząc na mnie oczy. Śledził wzrokiem moją reakcję, a gdy posłałem mu swój pełny uśmiech, spuścił wzrok.- Dla mnie zawsze będziesz tak piękny jak na tym obrazku.

Przygarnąłem chłopaka ku sobie, ciasno obejmując go ramionami. Wtulił się we mnie ufnie, a gdy obdarowałem go pocałunkami, roześmiał się cicho. Czułem jak drżę na ciele. Wystarczyła sama jego bliskość.

- Wiesz, wcześniej...myślałem o tym - wyznał, patrząc na mnie bez mrugnięcia. - Myślałem o...

- O mnie? - wyszeptałem niskim tonem, a gdy skinął głową, zajrzałem mu głęboko w oczy. Starał się nie uciec spojrzeniem, chociaż to było dla niego trudne zadanie. - Jungkookie, chciałeś...pójść ze mną dalej?

Ponownie potwierdził, a moje serce nagle zaczęło bić jak zwariowane.

- Dlaczego nie powiedziałeś? - wyszeptałem, dotykając jego twarzy.

Przymknął oczy, uśmiechając się. Gdy przesunąłem palcem po jego ustach, uchylił je odrobinę. Nie mogłem nad sobą zapanować, dlatego po prostu go pocałowałem. Szatyn wydał z siebie głośny jęk, a ja wsunąłem dłonie pod jego ubranie. Jungkook nie protestował czując moje dłonie na swoim ciele. Wręcz przeciwnie.

Napierał na mnie, obejmując za szyję. Straciłem równowagę, lądując na poduszce. Chłopak wziął głęboki wdech, starając się wycofać.

- Nie, zaczekaj - poprosiłem go, ponownie obdarzając go namiętnym pocałunkiem.

Jungkook jęknął znowu, a ja przesunąłem dłońmi po jego pośladkach. Nawet w ubraniu był dla mnie pociągający. Nic nie mogłem poradzić na to, jak mocno potrzebuję jego ciała przy swoim.

Szatyn starał się oddawać pocałunki, chociaż głośno dyszał jak po długim biegu. Musiałem go zmęczyć tym pośpiechem. Czułem jak brakuje mi tchu, dlatego odsunąłem się nieznacznie żeby dać i sobie i jemu trochę powietrza.

Chłopak popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, ale na jego ustach widniał uśmiech. Przytulił się do mnie, kładąc głowę w zagłębieniu mojej szyi. Natomiast ja cały czas głaskałem go przez materiał dżinsów, wyczuwając jego krągłości. Bardzo chciałem dotknąć go nie osłoniętego spodniami, ale pewnie by zaprotestował.

- Mogę cię...- zacząłem, nagle milknąc. Co też mi przyszło do głowy, aby mówić to na głos?

- Co? - szepnął, podnosząc głowę i przyglądając się moim oczom z uwagą. Musnął mnie w policzek, a ja wziąłem głęboki wdech.

************************************************************************************


DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz