Rozdział 23.

687 76 14
                                    

Lekarz przyszedł do mnie następnego dnia z samego rana, ale na szczęście już nie spałem. Ostatnio budziłem się bardzo wcześnie, zupełnie jakbym nie mógł już dłużej tu wytrzymać. To ostatnie akurat było prawdą. 

- Dzięki masażom stóp powinieneś szybciej odzyskać czucie - mężczyzna zbadał moje nogi, dotykając je, chociaż nic nie poczułem. - Minęło kilka dni, ale wygląda na to, że potrzebujesz trochę więcej czasu.

Wziąłem głęboki wdech, bo przecież wczoraj udało mi się w jakiś sposób wyczuć dotyk Jungkooka. To na pewno był dobry znak. Wierzyłem, że tak musi być. W każdym razie, to nie był sen.

- Panie doktorze, wczoraj w nocy i rano moja prawa noga zaczęła trochę boleć - powiedziałem na jednym wdechu, a zdumiony lekarz spojrzał na mnie uważnie. - To jest możliwe, że...wracam do zdrowia?

- Oczywiście, że tak. To dobra nowina - przytaknął, powracając do oględzin mojej stopy. Obrócił nią parę razy, ale tylko pokręciłem głową.- Zostawię cię samego. Gdyby coś się zmieniło, od razu daj znać.

***

Zastanawiałem się czy każdy pobyt w szpitalu aż tak się dłuży. Mój się bardzo przeciągał, a ja gapiąc się w sufit miałem chęć krzyczeć. Nigdy nie płakałem bez powodu, nie rozpaczałem i nie poddawałem się. Jednak myślę, że nawet najtwardsza osoba nie dałaby długo rady leżeć w ten sposób. Czułem się po prostu bezsilny. To mnie doprowadzało na skraj wytrzymałości.

W momencie gdy drzwi się uchyliły, a w przejściu ukazała się postać Jungkooka, zdumiałem się. Czy nie powinien być teraz w szkole?

- Hej, Jiminnie - przywitał się, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. - Jak się masz?

Starałem się podnieść trochę na łokciach, a potem oprzeć się o poduszkę. Szatyn natychmiast znalazł się przy mnie, pomagając mi usiąść.

- Czemu nie jesteś na lekcjach? - zapytałem, unosząc wzrok i wpatrując się w jego oczy.- Nie powinieneś opuszczać zajęć, Jungkookie.

Chłopak westchnął, siadając przy mnie i splatając swoje palce z moimi.

- Wiem, ale...tak bardzo chciałem cię zobaczyć - wyszeptał, uśmiechając się nieśmiało w moją stronę. - Poza tym...nie mogłem spać. Martwiłem się.

Przyjrzałem się jego kręgom pod oczami, doskonale potrafiąc sobie wyobrazić jego bezsenność.

- To moja wina - oznajmiłem, a gdy uniósł brwi, dodałem: - Wszystko co się dzieje jest przeze mnie. Twoje złe samopoczucie, opuszczanie szkoły i zmęczenie. Gdyby nie ja...

- Przestań, proszę - Jungkook zagryzł usta, a jego dłoń lekko zadrżała.- Wiem, że ci tu źle. Jednak nie musisz być taki negatywnie nastawiony do świata. I do mnie.

Wypuściłem powietrze z ust, starając się uspokoić. Nie mogłem. Plecy zaczęły mnie boleć, a to wywołało moją irytację.

- Idź już, Jungkook - poprosiłem go, odsuwając jego dłoń na bok.- Musisz się uczyć, rozumiesz?

Chłopak patrzył na mnie tak jakbym zabrał mu coś cennego. Jego oczy nagle stały się smutne, a moje serce nieznośnie zabolało. Czułem się źle, że go krzywdzę. Niestety, wszystkie emocje jakie miałem w tym momencie mnie zabijały. Pragnąłem w końcu odzyskać swoje zdrowie i wolność.

- Nie ruszę się stąd, nie uda ci się mnie wyrzucić - szatyn przysunął się bliżej mnie, a potem bez ostrzeżenia wtulił w moją klatkę piersiową.- Tylko ty się liczysz, słyszysz? Bez ciebie jest mi tak okropnie źle, Jiminnie.

DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz