Rozdział 7.

829 88 46
                                    

Jungkook patrzył na mnie uważnie, dlatego wreszcie zmusiłem się do tego, aby odpowiedzieć mu na pytanie.

- Mogę cię rozebrać, Jungkookie? - szepnąłem, czując jak mocno bije moje serce.

Chłopak zadrżał, otwierając szeroko swoje ciemne oczy i patrząc na mnie bardzo zaskoczony. Dostrzegłem, że jego usta zaczynają drżeć.

- Dlaczego? - wykrztusił z siebie, lekko blednąc.

Bałem się, że przestraszyłem go tym, dlatego zanim zdołał coś dodać, podniosłem się z łóżka i objąłem szatyna ramionami.

- Spokojnie, nie mam nic złego na myśli - powiedziałem mu prosto do ucha, lecz to nie pomogło. Jego ciało stało się wiotkie, zupełnie jakby opadł z wszelkich sił. Spojrzał na mnie zmartwiony.

- Przestań, proszę cię. Nie zniosę tego.

Uniosłem brwi, zaskoczony jego odpowiedzią.

- Ale...

Jungkook odepchnął mnie, wyrywając się z uścisku. Potem wstał pospiesznie i nim zdążyłem go zatrzymać, wypadł z pokoju jakby się paliło.

Podniosłem się z łóżka, biegnąc prosto do korytarza. Chłopak wkładał buty, oddychając trochę szybciej niż zwykle.

- Jungkookie, nie uciekaj. Nie chciałem żeby...

Popatrzył na mnie bez słowa, a następnie złapał plecak. Nie mogłem pozwolić mu teraz odejść. Zwłaszcza, jeśli byliśmy pokłóceni.

- Cały czas na mnie naciskasz - wyszeptał, odwracając się do mnie tyłem.- Mam już tego dość, Jiminnie.

- Jesteś tak bardzo zaskoczony, że cię pragnę? - spytałem otwarcie, a gdy rzucił mi spojrzenie przez ramię, kontynuowałem: - Kocham cię i chcę być bliżej ciebie. Nie mogę zapanować nad tymi pragnieniami. Jednak nigdy nie skrzywdzę cię w ten sposób. Proszę, uwierz mi.

Jungkook milczał chwilę, a potem westchnął.

- Chcę zostać sam.

Nie zatrzymywałem go, patrząc jak opuszcza moje mieszkanie. Nawet się nie zawahał.

***

Bycie samotnym i opuszczonym wcale nie było takie przyjemne. Leżałem, gapiąc się w sufit i zastanawiając nad własnym postępowaniem. Źle zrobiłem. Nie powinienem był mu tego mówić. Jednocześnie nie mogłem zapomnieć o smutnych oczach Jungkooka gdy na mnie patrzył. Sądziłem, że mi pozwoli. Niestety, myliłem się. Był zbyt nieufny wobec mnie. Czułem, że też ma w stosunku do mnie takie pragnienia, lecz coś go hamuje żeby posunąć się o krok naprzód.

Jęknąłem, przekręcając się na bok i ściskając poduszkę oburącz. Dlaczego to wszystko było takie trudne? Czemu nie mogłem zapanować nad pożądaniem? Moje myśli co chwilę powracały do wizji jego kruchego i miękkiego ciała.

Przymknąłem oczy, wzdychając z bezsilności.

- Jestem idiotą - wyszeptałem, czując jak coś boleśnie ściska mnie w żołądku. Jeśli Jungkook odsunie się ode mnie i pójdzie do swojego nowego kolegi? Nie mogłem mu pozwolić żeby widywał się z Taehyungiem. Nie teraz. - Tak bardzo cię potrzebuję...

Przez chwilę miałem wrażenie, że zasnę. To byłoby znacznie lepsze niż wszystko inne, niż łzy, które tak nagle zaczęły wypływać z moich oczu. Starłem je dłonią, zaciskając usta.

- Nie płacz, Jimin. Nie płacz, nic się nie dzieje...- słuchając własnego cichego głosu, doszedłem do wniosku, że to nie pomaga. Jednak nie chciałem z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z przyjaciółmi, którzy zaczęliby mnie wypytywać o moje uczucia.

Do wieczora Jungkook się nie odezwał. On mówił poważnie gdy mi oznajmił, że chce zostać sam. A jeżeli...to znaczyło coś więcej? Chciał zostać sam na dłużej? Beze mnie?

Podniosłem się z łóżka, przeczesując splątane włosy. Czułem się fatalnie. Miałem wrażenie, że jestem chory. Powinienem się leczyć na głowę.

- Jungkookie, nie chciałem cię zasmucać - szepnąłem, mrugając szybko. Złapałem kołdrę i otuliłem się nią aż po sam czubek głowy.

***

Zrobiło się ciemno. Gdy wstałem z łóżka, lekko zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o szafkę nocną, a potem wyprostowałem. Musiałem przywyknąć do mroku panującego na zewnątrz.

Odszukałem swój telefon, a potem popatrzyłem na wyświetlacz. Nikt do mnie nie dzwonił ani nie napisał. Mój chłopak milczał.

Westchnąłem, odkładając urządzenie na szafkę. Postanowiłem nie kontaktować się z szatynem, jeśli chciał spędzić ten wieczór w swoim towarzystwie. Nie chciałem znowu się wtrącać i go krzywdzić.

Poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Musiałem zjeść również kolację, ale jakoś zupełnie nie miałem na to ochoty. Wszystkie zdarzenia dzisiejszego dnia sprawiły, że straciłem apetyt.

Zdjąłem z siebie ubranie, a potem wszedłem do kabiny i odpuściłem ciepłą wodę. Przymknąłem oczy, biorąc kilka głębokich wdechów. Żałowałem, że zabrałem dziś Jungkooka do siebie. Gdybym tego nie zrobił to nie doszłoby między nami do kłótni. Chociaż z drugiej strony to było nieuniknione. Prędzej czy później i tak byśmy się jakoś poróżnili.

Gdy się umyłem, przewiązałem się ręcznikiem w pasie, a potem poszedłem do pokoju. Gdy przekroczyłem próg drzwi, zadzwonił mój telefon.

Zbliżyłem się do szafki i złapałem przedmiot w ręce. Yoongi.

- Co tam? - mruknąłem zamiast przywitania. Słysząc w tle dziewczęcy głos, z wrażenia usiadłem na łóżku. - Kto mówi?

- Cześć, Jimin. Z tej strony Yerin- przedstawiła się uprzejmie. - Pamiętasz mnie?

Jak miałbym o niej zapomnieć? Miałem jakieś wrażenie, że skądś możemy się znać.

- Tak, pamiętam - odpowiedziałem szybko, a potem zapytałem bez namysłu: - Dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu hyunga?

- Yoonie jest w kuchni, robi kolację - mruknęła cicho, a ja zmarszczyłem brwi.- Chciałam z tobą porozmawiać na osobności - dodała. - Możemy się spotkać jutro po lekcjach?

- Dlaczego? Masz do mnie jakąś sprawę? - spytałem z rezerwą w głosie.

Najwyraźniej usłyszała mój ton, gdyż pospieszyła z wyjaśnieniami.

- Po prostu...muszę ci coś powiedzieć. Twarzą w twarz.

Westchnąłem, ściskając telefon. Zresztą, czemu nie? Skoro Jungkook i tak nie miał zamiaru się do mnie odzywać to do jutra tak szybko nie zmieni zdania.

- Zgoda. Gdzie mam czekać, Yerin?

**************************************************************************************

Mam nadzieję, że może być. Do następnego :)



DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz