Jungkook patrzył na mnie uważnie, dlatego wreszcie zmusiłem się do tego, aby odpowiedzieć mu na pytanie.
- Mogę cię rozebrać, Jungkookie? - szepnąłem, czując jak mocno bije moje serce.
Chłopak zadrżał, otwierając szeroko swoje ciemne oczy i patrząc na mnie bardzo zaskoczony. Dostrzegłem, że jego usta zaczynają drżeć.
- Dlaczego? - wykrztusił z siebie, lekko blednąc.
Bałem się, że przestraszyłem go tym, dlatego zanim zdołał coś dodać, podniosłem się z łóżka i objąłem szatyna ramionami.
- Spokojnie, nie mam nic złego na myśli - powiedziałem mu prosto do ucha, lecz to nie pomogło. Jego ciało stało się wiotkie, zupełnie jakby opadł z wszelkich sił. Spojrzał na mnie zmartwiony.
- Przestań, proszę cię. Nie zniosę tego.
Uniosłem brwi, zaskoczony jego odpowiedzią.
- Ale...
Jungkook odepchnął mnie, wyrywając się z uścisku. Potem wstał pospiesznie i nim zdążyłem go zatrzymać, wypadł z pokoju jakby się paliło.
Podniosłem się z łóżka, biegnąc prosto do korytarza. Chłopak wkładał buty, oddychając trochę szybciej niż zwykle.
- Jungkookie, nie uciekaj. Nie chciałem żeby...
Popatrzył na mnie bez słowa, a następnie złapał plecak. Nie mogłem pozwolić mu teraz odejść. Zwłaszcza, jeśli byliśmy pokłóceni.
- Cały czas na mnie naciskasz - wyszeptał, odwracając się do mnie tyłem.- Mam już tego dość, Jiminnie.
- Jesteś tak bardzo zaskoczony, że cię pragnę? - spytałem otwarcie, a gdy rzucił mi spojrzenie przez ramię, kontynuowałem: - Kocham cię i chcę być bliżej ciebie. Nie mogę zapanować nad tymi pragnieniami. Jednak nigdy nie skrzywdzę cię w ten sposób. Proszę, uwierz mi.
Jungkook milczał chwilę, a potem westchnął.
- Chcę zostać sam.
Nie zatrzymywałem go, patrząc jak opuszcza moje mieszkanie. Nawet się nie zawahał.
***
Bycie samotnym i opuszczonym wcale nie było takie przyjemne. Leżałem, gapiąc się w sufit i zastanawiając nad własnym postępowaniem. Źle zrobiłem. Nie powinienem był mu tego mówić. Jednocześnie nie mogłem zapomnieć o smutnych oczach Jungkooka gdy na mnie patrzył. Sądziłem, że mi pozwoli. Niestety, myliłem się. Był zbyt nieufny wobec mnie. Czułem, że też ma w stosunku do mnie takie pragnienia, lecz coś go hamuje żeby posunąć się o krok naprzód.
Jęknąłem, przekręcając się na bok i ściskając poduszkę oburącz. Dlaczego to wszystko było takie trudne? Czemu nie mogłem zapanować nad pożądaniem? Moje myśli co chwilę powracały do wizji jego kruchego i miękkiego ciała.
Przymknąłem oczy, wzdychając z bezsilności.
- Jestem idiotą - wyszeptałem, czując jak coś boleśnie ściska mnie w żołądku. Jeśli Jungkook odsunie się ode mnie i pójdzie do swojego nowego kolegi? Nie mogłem mu pozwolić żeby widywał się z Taehyungiem. Nie teraz. - Tak bardzo cię potrzebuję...
Przez chwilę miałem wrażenie, że zasnę. To byłoby znacznie lepsze niż wszystko inne, niż łzy, które tak nagle zaczęły wypływać z moich oczu. Starłem je dłonią, zaciskając usta.
- Nie płacz, Jimin. Nie płacz, nic się nie dzieje...- słuchając własnego cichego głosu, doszedłem do wniosku, że to nie pomaga. Jednak nie chciałem z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z przyjaciółmi, którzy zaczęliby mnie wypytywać o moje uczucia.
Do wieczora Jungkook się nie odezwał. On mówił poważnie gdy mi oznajmił, że chce zostać sam. A jeżeli...to znaczyło coś więcej? Chciał zostać sam na dłużej? Beze mnie?
Podniosłem się z łóżka, przeczesując splątane włosy. Czułem się fatalnie. Miałem wrażenie, że jestem chory. Powinienem się leczyć na głowę.
- Jungkookie, nie chciałem cię zasmucać - szepnąłem, mrugając szybko. Złapałem kołdrę i otuliłem się nią aż po sam czubek głowy.
***
Zrobiło się ciemno. Gdy wstałem z łóżka, lekko zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o szafkę nocną, a potem wyprostowałem. Musiałem przywyknąć do mroku panującego na zewnątrz.
Odszukałem swój telefon, a potem popatrzyłem na wyświetlacz. Nikt do mnie nie dzwonił ani nie napisał. Mój chłopak milczał.
Westchnąłem, odkładając urządzenie na szafkę. Postanowiłem nie kontaktować się z szatynem, jeśli chciał spędzić ten wieczór w swoim towarzystwie. Nie chciałem znowu się wtrącać i go krzywdzić.
Poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Musiałem zjeść również kolację, ale jakoś zupełnie nie miałem na to ochoty. Wszystkie zdarzenia dzisiejszego dnia sprawiły, że straciłem apetyt.
Zdjąłem z siebie ubranie, a potem wszedłem do kabiny i odpuściłem ciepłą wodę. Przymknąłem oczy, biorąc kilka głębokich wdechów. Żałowałem, że zabrałem dziś Jungkooka do siebie. Gdybym tego nie zrobił to nie doszłoby między nami do kłótni. Chociaż z drugiej strony to było nieuniknione. Prędzej czy później i tak byśmy się jakoś poróżnili.
Gdy się umyłem, przewiązałem się ręcznikiem w pasie, a potem poszedłem do pokoju. Gdy przekroczyłem próg drzwi, zadzwonił mój telefon.
Zbliżyłem się do szafki i złapałem przedmiot w ręce. Yoongi.
- Co tam? - mruknąłem zamiast przywitania. Słysząc w tle dziewczęcy głos, z wrażenia usiadłem na łóżku. - Kto mówi?
- Cześć, Jimin. Z tej strony Yerin- przedstawiła się uprzejmie. - Pamiętasz mnie?
Jak miałbym o niej zapomnieć? Miałem jakieś wrażenie, że skądś możemy się znać.
- Tak, pamiętam - odpowiedziałem szybko, a potem zapytałem bez namysłu: - Dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu hyunga?
- Yoonie jest w kuchni, robi kolację - mruknęła cicho, a ja zmarszczyłem brwi.- Chciałam z tobą porozmawiać na osobności - dodała. - Możemy się spotkać jutro po lekcjach?
- Dlaczego? Masz do mnie jakąś sprawę? - spytałem z rezerwą w głosie.
Najwyraźniej usłyszała mój ton, gdyż pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Po prostu...muszę ci coś powiedzieć. Twarzą w twarz.
Westchnąłem, ściskając telefon. Zresztą, czemu nie? Skoro Jungkook i tak nie miał zamiaru się do mnie odzywać to do jutra tak szybko nie zmieni zdania.
- Zgoda. Gdzie mam czekać, Yerin?
**************************************************************************************
Mam nadzieję, że może być. Do następnego :)
CZYTASZ
DNA/ love myself
Fiksi PenggemarDruga część DNA/ love yourself. Park Jimin jest w szczęśliwym związku z Jungkookiem. Jednak sprawy zaczynają się komplikować gdy do klasy młodszego dołącza nowy uczeń, a wokół Jimina zaczyna się kręcić piękna dziewczyna. W tym samym momencie międz...