Rozdział 22.

606 77 5
                                    

Moi przyjaciele rozsiedli się wygodnie w różnych miejscach, aby opowiedzieć mi co się dzieje w szkole. Tak jakby mnie to w tej chwili interesowało. Moja głowa była wypełniona myślami o wczorajszej nocy. Czy to, że odzyskałem trochę czucia w prawej nodze było tylko zwykłym snem?

- Chim, słuchasz mnie w ogóle? - Hobi szturchnął mnie ramieniem, dlatego musiałem na niego spojrzeć.- No? Co się dzieje? O czym tak intensywnie rozmyślasz?

- To nic takiego, tak sobie bujam w obłokach - mruknąłem zgryźliwe, na co Yoongi uniósł brwi, a Nam zamrugał.

Hobi natomiast parsknął śmiechem, a potem poklepał mnie po głowie.

- Pewnie w tej twojej główce nieustannie krąży Jungkookie, mam rację? - zapytał, a pozostała dwójka udała nagły kaszel.

Westchnąłem, nie mając ochoty na żarty. Dziś w ogóle nie chciałem z nikim rozmawiać. 

- Wiecie co? Jestem trochę zmęczony - powiedziałem cicho, mając nadzieję, że odczytają mój sygnał.

Yoongi przyjrzał mi się uważnie, pytając:

- Gorzej się czujesz? Może pójdę po lekarza?

- Nie, to minie - odpowiedziałem, spoglądając na przyjaciela.- Po prostu chcę zostać sam na trochę.

- Nie podoba mi się to - Hoseok zastanowił się przez chwilę, a potem zadał pytanie.- Co z twoimi nogami, Chim?

Czy powinienem im powiedzieć o wczorajszej wizji? A może to była rzeczywistość? Sam już nie byłem pewien.

- Bez zmian - rzuciłem w końcu, przymykając powieki. Tak nagle rozbolała mnie głowa.

- Chyba naprawdę nie ma nastroju - głos Namjoona rozległ się po sali.- Chodźcie, idziemy. Niech odpocznie.

- Do zobaczenia potem - usłyszałem jeszcze Yoongiego, a gdy w pomieszczeniu zapadła przyjemna cisza, odetchnąłem z ulgi.

***

Mój krótki sen nie trwał długo. Wiedziałem, że ktoś siedzi przy mnie. Nie musiałem nawet otwierać oczu żeby wiedzieć kto przyszedł w odwiedziny. Wyczułem po zapachu oraz cichym oddechu. Zupełnie zapomniałem, że Jungkook przychodzi codziennie. A ja dziś czułem się tak okropnie. Nie miałem serca wyrzucać swojego chłopaka z sali, dlatego postanowiłem udawać, że śpię. To mi się wydało najlepszym rozwiązaniem.

Mimo to, w momencie gdy szatyn zaczął robić mi masaże stóp, przez chwilę znowu miałem poczucie, że zaczynam coś czuć. Cokolwiek. To było dziwne odczucie. Tak nagle poczuć jego dotyk palców. Tak bardzo za tym tęskniłem. Za jego delikatnym ciepłem i miękkim naciskiem dłoni.

- Jungkookie...- wyszeptałem, otwierając oczy i patrząc prosto na szatyna.

Chłopak przerwał masaż, patrząc na mnie spokojnie. W jego oczach dostrzegłem zaskoczenie. Pewnie myślał, że naprawdę śpię.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić - powiedział, a potem wziął lekki wdech i nacisnął na moją nogę.

Jęknąłem, bo jego nacisk był mocniejszy niż wcześniej. Gdy tylko wydałem z siebie głos, Jungkook zamarł, patrząc na mnie oszołomiony. Potem natychmiast powtórzył czynność, a ja skrzywiłem się w grymasie.

- Ty...czujesz to...- wyszeptał zachwycony, a gdy skinąłem głową, w jego oczach zajaśniały łzy.

- Nie płacz, proszę - poprosiłem go, a potem ostrożnie uniosłem nogę. Bardzo się starałem pokazać mu jak wiele potrafię.

Jungkook patrzył na mnie zachwycony, a gdy moja stopa opadła bezsilnie na łóżko, chłopak przykrył mnie kołdrą i przysiadł obok.

- Jiminnie, to duży postęp - powiedział cicho, z drżeniem w głosie.- Jestem z ciebie dumny.

Zacisnąłem zęby żeby nie płakać razem z nim, a gdy szatyn wtulił się w moją szyję, pogłaskałem go po głowie.

- Dzięki tobie udało mi się to zrobić - wyszeptałem, przeczesując jego włosy.- Gdyby nie twoja pomoc to nie dochodziłbym do siebie tak szybko.

Jungkook pokręcił głową, całując mnie lekko w szyję. Z powodu jego dotyku przeszedł mnie nieopisany dreszcz przyjemności. Nie sądziłem, że to miejsce okaże się tak wrażliwe i podatne na jego czułości.

- To było miłe, nawet bardzo - szepnąłem mu prosto do ucha, a gdy na mnie spojrzał, przygryzłem wargę.

Szatyn zarumienił się, a potem dotknął mojej twarzy. Przesuwał swoimi palcami po mojej skórze, niemal cały czas wstrzymując oddech. Zupełnie jakby mnie poznawał na nowo.

- Wiesz...wczoraj w nocy zacząłem czuć ból - zwierzyłem mu się, a potem dodałem: - Myślę, że gdy mnie boli to oznaka powrotu do zdrowia. Bo w końcu moje nogi są tak długo nieużywane więc to nic dziwnego, że mnie bolą. Moje mięśnie są...jakby to powiedzieć..

- Zwiotczałe? - podsunął, a gdy uśmiechnąłem się do niego, dorzucił: - Zamrożone?

Parsknąłem śmiechem, ściskając chłopaka za rękę.

- Tak, jestem zamrożony - przyznałem.- Ale tylko na jakiś czas.

***

Leżałem razem z Jungkookiem całe popołudnie, a chłopak opowiadał mi o szkole i swoich planach. Gdy zmęczyliśmy się rozmową, po prostu obejmowaliśmy się i przytulaliśmy do siebie. To wcale nie było aż tak trudne. Ja nie mogłem się za bardzo poruszać, a szatyn po prostu kładł głowę na moim ramieniu lub w innym miejscu. Potem czułem tam miłe ciepło, które po sobie pozostawił.

- Gdy stąd wyjdziesz to chciałbym coś z tobą zrobić - wyszeptał Jungkook, oddychając spokojnie. Pewnie ciągle słuchał jak bije moje serce, bo jego ucho było skierowane w tamtą stronę.

- Co takiego, Jungkookie? - zapytałem, uśmiechając się. Nieustannie dotykałem chłopaka, a radość zaczęła wypełniać mnie całego, aż po czubki palców, których nie czułem.

- Jest pewne miejsce, które musisz zobaczyć - odpowiedział, czym wzbudził moją ciekawość.- Kiedyś byłem tam z mamą zanim...

- W porządku, rozumiem - szepnąłem cicho, mając nadzieję, że nie cierpi zbyt mocno gdy o tym wspomina.

- Chcę żebyś ją poznał, Jiminnie - rzucił nagle Jungkook, podnosząc głowę i na mnie patrząc.- To jest dla mnie bardzo ważne, dlatego zgódź się i pojedźmy tam razem.

- Co to za miejsce? - zapytałem, wpatrując się w jego oczy. Były jakieś odległe, jakby nagle chłopak przeniósł się zupełnie gdzie indziej.

- To jest w samym środku lasu, ale w głębi jest domek. Ja i mama wybieraliśmy się tam na wycieczki, tylko we dwoje - powiedział cicho, przymykając oczy.- To tam zginęła, Jiminnie.

Niemal zadrżałem, bojąc się pytać o szczegóły. Nie chciałem przysparzać mu więcej cierpienia, ale wyglądało na to, że Jungkook uporał się z żałobą.

- Pewnej nocy wyszła i nie wróciła - kontynuował, nie otwierając powiek. - Nie wiem jak to się stało, ale gdy rano się obudziłem, na miejscu był mój tata i policja. A ja...zupełnie się załamałem. Nie pamiętałem co się stało i czemu wychodziła, Jiminnie. To nigdy nie zostało rozwiązane, a jej śmierć jest owiana tajemnicą.

Do głowy przyszło mi tylko jedno. Morderstwo. Jednak mogłem się mylić, a gdybym tak nagle zaczął snuć teorie, Jungkook mógłby zacząć na nowo to rozpamiętywać. Nie chciałem tego. On zasługiwał na wszystko co najlepsze, a ja obiecałem sobie chronić go za wszelką cenę.

- Pojedziemy tam i poznam twoją mamę, Jungkookie - obiecałem, ściskając go za rękę. Gdy wyczuł moje palce, otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie, a ja wreszcie mogłem odetchnąć. Chyba tylko ten chłopak był w stanie mnie zmienić. Nikt inny.

******************************************************************************************




DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz