Rozdział 24.

638 69 18
                                    

Ból przyszedł tak nagle, bez udziału mojej woli. Nie byłem w stanie logicznie myśleć, a gdy Jungkook pobiegł po lekarza, złapałem kołdrę zaciskając na niej swoje palce. Chciałem krzyczeć, ale moje gardło było zbyt mocno zaciśnięte żebym mógł zrobić coś podobnego. W efekcie na mojej twarzy pojawiły się łzy bezsilności. Choćbym bardzo chciał, nie umiałem ich zatrzymać.

- Jiminnie! - mój chłopak znalazł się przy mnie tak nagle, iż nawet nie zauważyłem kiedy wrócił z powrotem.

Lekarz dokładnie obejrzał moje nogi, a potem oświadczył:

- Odzyskałeś czucie. Wiem, że to bardzo boli więc zaaplikuję ci środek przeciwbólowy.

Skinąłem tylko głową, a potem poczułem, że zamiast kołdry ściskam delikatną dłoń szatyna.

***

Po spożyciu tabletki, zasnąłem. Wpadłem w głęboki, pozbawiony marzeń sen. Mimo, że tak bardzo chciałem w końcu stąd wyjść, chodzenie teraz wywołałoby u mnie najprawdziwszą torturę.

Jungkook nie odstępował mnie na krok, a gdy wreszcie się zbudziłem, od razu przysunął się bliżej mnie, oddechem owiewając moją twarz.

- Jak się czujesz? Bardzo cię boli? - zapytał niespokojnie, ale zaprzeczyłem.- To dobrze, może niedługo cię stąd wypiszą.

Uśmiechnąłem się do niego czule, a potem złapałem za rękę. Chłopak patrzył na mnie troskliwie, pochylając się ku mnie. Nie widziałem nic poza jego oczami. Jego wzrok przesłonił mi cały świat.

Jungkook pocałował mnie delikatnie, powodując szybkie bicie mojego serca. Przełknąłem ślinę, wpatrując się jak zamyka swoje oczy. Odsunął się trochę, oddychając bardzo cicho. Przyglądałem mu się spokojnie, a gdy znowu mnie pocałował, objąłem go za szyję.

- Zaczekaj, chciałbym jakoś uśmierzyć twój ból - wyszeptał, uchylając powieki.- Czytałem, że czyjś dotyk pomaga ulżyć w cierpieniu.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, dlatego tylko pokiwałem głową. Chłopak ucałował mój policzek, sunąc swoimi ustami wzdłuż całej linii mojej szczęki, aż ku dole. Gdy jego usta dotknęły mojej szyi, zadrżałem.

Potem poczułem jak szatyn ostrożnie odpina górę mojej piżamy, lecz nim zdążyłem zareagować na jego ruch, Jungkook musnął moją klatkę piersiową. Westchnąłem, przestając myśleć o swoich stopach.

- Jungkookie, do czego teraz...- zacząłem, ale gdy nagle uniósł głowę, jego oczy były tak śliczne, że po prostu zamilkłem.

- Ja...nie mam na myśli nic złego - wyjaśnił szybko, odsuwając się na dystans. - Chciałem tylko jakoś...

Roześmiałem się cicho, patrząc na niego radośnie.

- Ale miałeś rację, pomogło mi to - odpowiedziałem, a gdy zaczął się leciutko rumienić, wyciągnąłem dłoń w jego stronę.- Możesz kontynuować, kochanie.

Szatyn zagryzł wargę, dotykając mojej dłoni. Poczułem jak jego palce zaczynają drżeć, dlatego postanowiłem ułatwić mu sytuację.

- Zamknę oczy, a ty możesz zrobić co tylko chcesz - mruknąłem, chociaż wolałbym na niego patrzeć.

Jungkook znowu przysunął się bliżej mnie, a gdy jego oddech owiał moje nagie ramiona, odprężyłem się. Mogłem się tylko domyślać o czym może teraz myśleć szatyn. Pewnie jego myśli były takie czyste jak zwykle. W przeciwieństwie do moich. Ja nie umiałem zachować się przyzwoicie gdy był tak blisko mnie. Pamiętałem gdy się o to pokłóciliśmy. To wtedy doszło do katastrofy. I dlatego obiecałem sobie, że nigdy więcej nie postąpię w ten sposób.

- Jiminnie, twoje ciało jest piękne - usłyszałem tuż przy uchu, a potem poczułem lekkie muśnięcie. - Kiedyś chciałbym..żebyśmy...

Wstrzymałem na moment oddech, otwierając oczy i patrząc w oczy szatyna. On również nie spuszczał ze mnie wzroku, a potem lekko musnął mnie w czoło. Uśmiechnąłem się, głaszcząc go po włosach.

- Obiecuję ci, kochanie - odpowiedziałem, zaskakując go.- Będziemy razem jak tylko zechcesz.

Jungkook znowu przysunął się, całując mnie mocno w usta. Jego oczy błyszczały, a oddech nagle zaczął szaleć. Wiedziałem, że jest rozgrzany. Za bardzo udawał sam przed sobą, że to nie ma dla niego znaczenia, ale ja znałem prawdę. Nie musiałem nawet patrzeć, aby wiedzieć o jego stanie. O jego silnych emocjach i cieple, które tak nagle zaczęło wytwarzać jego ciało.

***

Znowu zasnąłem. Widocznie leki były o wiele silniejsze niż mi się wydawało. Jednak gdy się obudziłem ponownie, czułem się o wiele lepiej. I czułem swoje nogi. Palce, kolana, wszystko. Byłem tak szczęśliwy, iż znowu chciało mi się płakać. Powstrzymałem się, gdyż widok moich przyjaciół przy drzwiach mnie mile zaskoczył.

- Wiecie już? - zapytałem, podnosząc się na łóżku. To prawda, nie byłem jeszcze sprawny jak wcześniej, ale to była kwestia czasu, zanim dojdę do siebie całkowicie.

Yoongi skinął głową, wchodząc do sali. Tuż za nim podążył Hoseok i Namjoon. Jungkook poszedł do domu, bo zagroziłem, że jeśli nie odpocznie to nigdzie z nim nie pojadę. Moja groźba podziałała.

- Pewnie trudno ci jest się przyzwyczaić - Hobi usiadł przy mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.- Jakie to uczucie nie czuć i czuć?

Parsknąłem śmiechem, słysząc jego pytanie.

- Czuję się wspaniale, Hobi - mruknąłem, a gdy uniósł brwi, uśmiechnąłem się.- Nawet jeżeli wszystko mnie boli, a wcześniej ledwo byłem w stanie oddychać to nadal jest wspaniale.

- Jesteś wielkim optymistą, Chim - Nam tylko pokręcił głową, spoglądając na mnie.- Jungkook był wcześniej?

Na wspomnienie jego imienia poczułem jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Było miłe, takie przytulne i znajome.

- Oj, chyba tak - Yoongi parsknął pod nosem, a gdy rzuciłem mu zdumione spojrzenie, do rozmowy wtrącił się Hobi.

- Na pewno był, patrzcie jak Chim się czerwieni.

- Co robię? - zapytałem, otwierając szeroko oczy. Potem ostrożnie dotknąłem swoich policzków. Były trochę ciepłe, ale to o niczym nie świadczyło. - Ja przecież nigdy...

- To o czym teraz myślałeś, co? - spytał Nam, z trudem powstrzymując się od śmiechu.- To na pewno ma związek z twoim chłopakiem. Mylę się?

Spuściłem wzrok, gapiąc się na swoje dłonie.

- Nie znacie się - westchnąłem, starając się uspokoić.- Tu zawsze jest ciepło i dlatego tak wyglądam, okej?

Cała trójka wybuchła śmiechem, a ja przymknąłem oczy. Czasem mogliby w końcu dorosnąć, a nie zachowywać się jak piętnastolatki. No ale co mogłem na to poradzić?

***

Lekarz zbadał mnie ponownie wieczorem, a potem wypisał mi jakieś tabletki. Podobno były na zmniejszenie bólu, który czułem. Był mniejszy, ale nadal był.

- Musisz być ostrożny, Jimin. Na początek nie przemęczaj się i nie biegaj - powiedział, wypisując mi coś na kartce.- Tu masz zwolnienie z lekcji wychowania fizycznego, bo nie możesz jeszcze przeciążać nóg. Po jakimś tygodniu wszystko powinno wrócić do normy. Dbaj o siebie.

- Bardzo dziękuję - odpowiedziałem, zabierając kartkę i kładąc ją na stoliku. - To znaczy, że jutro mogę iść do domu?

Mężczyzna skinął głową, a ja zacząłem się uśmiechać. O, tak. Dom i Jungkookie. I nasza wspólna wycieczka gdzieś daleko. Gdzie będziemy tylko ja i on. Co to oznaczało? Poznam jego zmarłą mamę, ale czy coś jeszcze ma się wydarzyć w tym lesie? Czy mój chłopak planował coś jeszcze?

******************************************************************************************

DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz