Nie odstępowałem Jungkooka nawet na krok. Mimo, że szatyn był już świadomy tego gdzie jest i co się stało, ciągle miał to samo puste spojrzenie gdy na niego patrzyłem. Wyglądało na to, że po wizycie Taehyunga, mój chłopak zamknął się w swojej skorupie i miał na celu nie dopuścić nikogo bliżej siebie i własnych myśli.
Opowiedziałem swoim przyjaciołom o zdarzeniach tamtego dnia, a ich reakcją było spore zaskoczenie i szok. Nie wiedzieli co mi poradzić, ale nie spodziewałem się żadnej rady. Sam musiałem się z tym uporać i na nowo zawalczyć o serce Jungkooka.
***
Pan Jeon przychodził po pracy żeby na trochę zająć się swoim synem, a ja zmieniałem go po szkole. Kończyłem o różnych porach więc czasem przyjeżdżałem dopiero wieczorem, co mnie bardzo irytowało. Chciałem być obecny o każdej porze, ale niestety miałem szkołę i nie mogłem jej rzucić.
Tego popołudnia ojciec mojego chłopaka wyszedł bardzo przygnębiony z sali, a gdy spotkałem się z nim wzrokiem, powiedział:
- Wygląda na to, że Jungkook potrzebuje pomocy psychologa. On się w ogóle nie odzywa, a lekarz oznajmił, że jest w stanie wydobyć z siebie głos. Co mam zrobić, Jimin?
Przełknąłem ślinę, nasłuchując bicia swojego serca. Tak bardzo chciałem znowu usłyszeć cichy głos szatyna. Chciałem go wziąć w ramiona i przytulić. A on mi zabraniał. Jak miałem się czuć dobrze skoro chłopak traktował mnie jakbym w ogóle nie istniał?
- Pójdę do niego i nie wyjdę dopóki nie zacznie mówić - obiecałem, a mężczyzna posłał mi niepewny uśmiech.
- Nie wiem czy to zadziała, ale wierzę w ciebie.
Po jego słowach poczułem jak moje siły wracają. Jeśli on mi ufał to ja też powinienem zaufać samemu sobie.
Wahając się, wszedłem do sali pogrążonej w niemal idealnej ciszy.
***
Jungkook leżał na plecach, a jego oczy były przymknięte. Dłonie szatyna były ułożone na kołdrze, a jego włosy rozsypane w nieładzie na poduszce. Przez moment patrzyłem na nieruchomą i wychudzoną postać na łóżku, po czym ostrożnie zbliżyłem się w stronę krzesełka i usiadłem na swoim miejscu.
- Jungkookie, to ja - zacząłem cicho, aby go nie przestraszyć.- Przyszedłem do ciebie.
Chłopak zamrugał, a potem powoli otworzył oczy. Spojrzał na mnie czujnie, a potem wpatrzył się w sufit. Widocznie znowu miał zamiar unikać mojego wzroku.
- Wiem, że po tym co się stało potrzebujesz dużo czasu żeby dojść do siebie - wyszeptałem, a potem spokojnie dotknąłem dłoni szatyna i złapałem w swoją. Czując nacisk moich palców, Jungkook nagle na mnie popatrzył. Jego oczy były przepełnione smutkiem, a moje serce ścisnęło się na ten widok. - Nie ufasz mi, wiem o tym.
Szatyn milcząc uparcie, odwrócił wzrok na ścianę. Przyglądałem się bladej twarzy Jungkooka, ale nie zmienił swojej pozycji.
- Będę przychodzić codziennie, słyszysz? Tak długo, aż w końcu usłyszę twój głos. Dopóki będziesz tutaj, ja będę przychodzić i się tobą opiekować. Bo cię kocham.
Jungkook odwrócił głowę, patrząc mi prosto w oczy. Zauważyłem jak zaczyna się wahać, dlatego postanowiłem mówić dalej.
- Być może byłem idiotą, że tak łatwo pozwoliłem ci odejść. Powinienem cię zatrzymać, bo wtedy nie stałoby się coś tak strasznego, a ty byłbyś bezpieczny. Boję się, że znowu będziesz chciał spróbować, Jungkookie. Ale tym razem ja będę przy tobie, rozumiesz? Jestem w stanie przeprowadzić się do ciebie byle tylko cię chronić przed samym sobą. Oczywiście, jeśli twój tata się zgodzi...
- Przestań...- Jungkook wreszcie wydobył z siebie głos, a potem nagle zaczął płakać. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, dlatego bez wahania objąłem chłopaka ramionami, zamykając w swoim szczelnym uścisku.
- Kocham cię najbardziej na świecie - wyszeptałem prosto do jego ucha, ostrożnie przyciągając chłopaka ku sobie.- Możesz mnie przeklinać, ale nigdzie się nie ruszam. Zbyt wiele straciliśmy będąc osobno.
W końcu Jungkook unormował swój oddech, a potem na mnie popatrzył. Jego oczy były wilgotne więc wyciągnąłem dłoń i ostrożnie przesunąłem nią po jego twarzy. Szatyn patrzył na mnie niepewnie, a jego usta zadrżały.
- Jungkookie, powiedz coś - poprosiłem cicho, patrząc na niego.- Nie wiem o czym teraz myślisz.
- Ja...- zaczął cicho, a potem wziął głęboki wdech i znowu na mnie spojrzał.- Źle się czuję więc...możesz już iść?
- Nie pójdę, przecież ci powiedziałem - odpowiedziałem stanowczo, a widząc zagubienie w jego oczach, dodałem: - Nieważne co mówił Taehyung, nigdy cię nie zostawię. Słuchasz mnie, Jungkookie? Przypomnij sobie to wszystko co sobie kiedyś obiecaliśmy. Wszystkie nasze chwile i to uczucie gdy byliśmy tak blisko siebie. Tęsknię za tym każdego dnia, teraz też.
Szatyn patrzył na mnie przygnębiony, a potem bez żadnego ostrzeżenia przytulił się do mnie. Wiedziałem, że znowu płacze. Jego ciało, tak drobne i chude drżało. Ponownie objąłem chłopaka, a gdy zaczął szlochać, postanowiłem jakoś go uspokoić.
Zacząłem się lekko kołysać wraz z nim, a potem głaskać po włosach. Jungkook zawsze lubił gdy go dotykałem więc sądziłem, że to jakoś pomoże.
- Jungkookie, nie musisz udawać przede mną - powiedziałem spokojnie, nie zaprzestając swoich praktyk.- Po prostu mi powiedz co czujesz, nie będę o to zły. Chcę tylko żebyś był szczęśliwy. Jeśli...moja obecność jest dla ciebie tak dużym ciężarem to...
- Jiminnie...- Jungkook przerwał mi w pół zdania, a ja zamilkłem. Jeśli w końcu zdecydował się ujawnić swoje uczucia to wolałem milczeć.- Nie wiem co zrobić. Ja...mam wrażenie jakby wszystko co było między nami po prostu się zepsuło. Nie ma już ratunku.
Nie spodziewałem się takiego wyznania, ale z drugiej strony czemu nie? Przecież to ja byłem winny jego drastycznego kroku.
- Naprawdę jestem złym człowiekiem - szepnąłem, zaciskając zęby żeby się nie rozpłakać.- Jestem zły jeśli przeze mnie chciałeś umrzeć.
- Nie, nie przez ciebie - Jungkook w końcu przestał płakać, a potem odsunął się trochę żeby na mnie spojrzeć.- To nie z twojego powodu chciałem to zrobić.
Byłem równie zdumiony co wcześniej. Jeśli nie ja to kto?
- Ale...masz na myśli Taehyunga? I czemu wcześniej mówiłeś, że to ja...
- Nie chciałem, ale byłeś uparty - wyznał, spuszczając głowę i wpatrując się w moje dłonie.- To ja byłem powodem, Jiminnie. Tylko ja.
- Nie rozumiem - odpowiedziałem, czując jak strach podchodzi mi do gardła.- Chcesz mi powiedzieć, że usiłowałeś popełnić samobójstwo z powodu tego jaki jesteś?
Jungkook powoli skinął głową, a potem na mnie spojrzał.
- Ja nie chcę już więcej kochać - wyszeptał, a jego oczy wypełniły się smutkiem.- To zbyt mocno boli, Jiminnie. Nie chcę tego...
Zamrugałem, a potem znowu złapałem go w swoje ramiona i mocno przytuliłem do siebie.
- Jungkookie, jesteś wyjątkowy. Nie możesz myśleć inaczej. Jak coś takiego w ogóle przyszło ci do głowy? Wiesz dobrze, że nie chcę żebyś się zmieniał. Nie zmieniaj też swoich uczuć. Miłość jest najpiękniejszym darem od losu, wiesz? A ja ci obiecuję, że nie będę więcej wpędzać cię w presję i stres. Obiecuję, Jungkookie.
Chłopak westchnął, obejmując mnie mocno i opierając głowę na moim ramieniu. Wiedziałem, że czeka nas długa droga nim znowu będziemy ze sobą szczęśliwi. Jednak nie miałem zamiaru się poddawać.
****************************************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ;) Do następnego :)

CZYTASZ
DNA/ love myself
FanfictionDruga część DNA/ love yourself. Park Jimin jest w szczęśliwym związku z Jungkookiem. Jednak sprawy zaczynają się komplikować gdy do klasy młodszego dołącza nowy uczeń, a wokół Jimina zaczyna się kręcić piękna dziewczyna. W tym samym momencie międz...