Epilog

947 99 33
                                    

Wróciliśmy do miasta po cudownym weekendzie w górach, a następnego dnia po szkole zabrałem Jungkooka na wspólne zakupy do centrum.

Mój chłopak wyglądał na szczęśliwego, idąc tuż obok mnie. Jego wzrok był skierowany przed siebie, a gdy delikatnie dotknąłem jego dłoni, uśmiechnął się do mnie spokojnie i nieśmiało.

- Chciałbyś potem pójść napić się czegoś, kochanie? - zapytałem gdy znaleźliśmy się niedaleko sklepu odzieżowego. Miałem zamiar wejść do środka, ale wcześniej chciałem usłyszeć odpowiedź szatyna.

- Pewnie, że tak - wyszeptał, przyglądając mi się ciepło. - Może...jakąś herbatę albo kawę? 

Skinąłem głową, a następnie otworzyłem drzwi i pociągnąłem chłopaka za sobą.

***

W środku było przytulnie i ciepło. Ubrania, które wybrałem dla Jungkooka bardzo mu się spodobały. To co było minusem, to cena.

- Ale to naprawdę nic takiego, Jungkookie - machnąłem ręką, lecz szatyn nie miał zamiaru mnie słuchać.

Wyjął markowe ciuchy z moich rąk i odłożył z powrotem na wieszaki. Patrzyłem jak szuka czegoś bardziej w jego stylu. Po namyśle wybrał puchaty sweterek oraz nowe dżinsy.

- To wystarczy, Jiminnie - powiedział, pokazując mi ceny. Były dość niskie, ale skoro jemu to odpowiadało, nie mogłem się kłócić o pieniądze. W końcu szczęście i zadowolenie było bezcenne.

- No dobrze - mruknąłem, chociaż miałem wielką ochotę kupić dla niego coś jeszcze. Jednak na pewno oddałby ubranie z powrotem. Jungkook już taki był, nie potrzebował zbyt wiele.

- Mógłbym...założyć to na naszą randkę w kawiarni? - wyszeptał nieśmiało, zaczynając się lekko rumienić.

Uśmiechnąłem się, przygryzając usta. Szatyn nie zdawał sobie sprawy z tego jak uroczo teraz wygląda. Jego policzki pozostały lekko zaczerwienione, nawet gdy wyszliśmy po zakupach na zewnątrz. Jungkook miał na sobie nowe ubranie, a ja nie mogłem oderwać od niego wzroku.

***

Wybraliśmy kawiarenkę na rogu ulicy, a gdy weszliśmy do środka, akurat były jeszcze wolne stoliki. Usiadłem przy oknie, a szatyn naprzeciw mnie. Jego niewinne oczy powoli lustrowały lokal.

- Podoba ci się, Jungkookie? - spytałem, sięgając po kartę leżącą na stoliku.

- Tak, bardzo - odpowiedział, idąc moim śladem. Jego delikatne dłonie lekko zadrżały, a gdy nagle spojrzał w okno, zrobiłem to samo. - To jest...

Zdumiony, zamrugałem kilkakrotnie. Sypał śnieg. Jak to było możliwe?

- Ale jest wiosna - wymruczałem, a gdy usłyszałem cichy śmiech naprzeciw siebie, spojrzałem na chłopaka.

- Jiminnie, to pewnie jakaś anomalia pogodowa - powiedział, ale nie przestał się uśmiechać. Potem ostrożnie dotknął swojego sweterka, przytulając policzek do miękkiego materiału.- Lubię to ubranie. Jest takie wygodne.

Wykrzywiłem usta w szerokim uśmiechu, a gdy przyszła kelnerka żeby wziąć od nas zamówienie, Jungkook ciągle trzymał policzek przy swetrze. Zamówiłem dla nas herbatę malinową oraz ciasto z bezą.

- Na pewno będzie słodkie - skwitował szatyn, patrząc na swoją porcję.- Nie wiem czy nie rozboli mnie brzuch po tym.

- Przepraszam, powinienem wziąć coś innego - zmartwiłem się, że nasza randka okaże się nieudana.

- Nie szkodzi, zjem - uśmiechnął się, sięgając po łyżeczkę i ostrożnie próbując ciasta. Patrzyłem na jego twarz, a gdy spostrzegł że mu się przyglądam, posłał mi uśmiech. - W porządku, jest dobre. Nie oszukuję, możesz jeść.

DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz