Rozdział 12.

787 85 22
                                    

Nie znosiłem szpitali od małego, bo przypominały mi bolesne chwile gdy cierpiałem samotnie. Teraz ponownie czułem w sobie głęboki żal i poczucie jakiejś ogromnej klęski. Obwiniałem się o to co się stało, bo gdyby nie ja, Jungkook nie leżałby nieprzytomnie w sali i może nadal by trzymał do mnie urazę, lecz byłby bezpieczny.

- Nie jesteś winny, Chim - Hoseok starał się mnie pocieszyć, obejmując ramieniem.- Uwierz mi, Jungkook...

- To ja jestem potworem, bo stało się coś takiego - zaprzeczyłem, powstrzymując swoje łzy.- Gdybym na niego nie naciskał, gdybym wiedział o tym co się stanie...

- Jestem pewny, że tu chodzi o coś więcej - odezwał się Namjoon, a gdy uniosłem głowę i na niego spojrzałem, patrzył prosto w moje oczy.- To dziwne, ale Taehyunga nie było dziś w szkole jak zwykle.

Yoongi przysłuchiwał się naszej wymianie zdań, po czym spytał cicho:

- Uważasz, że ten chłopak ma z tym coś wspólnego?

Zadrżałem, a gdy Hobi objął mnie ramionami, wtuliłem się w niego zupełnie jak małe dziecko.

- Nie wiem, ale to jest trochę podejrzane - odpowiedział Nam, a potem zajął miejsce przed salą.

Czekaliśmy na jakieś wieści, które jak do tej pory nie nadeszły. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, jak uporać się z własnymi uczuciami.

Czyjeś pospieszne kroki rozległy się w korytarzu, a ja popatrzyłem na idącego w naszą stronę mężczyznę w średnim wieku. Jego włosy były czarne, a strój dość prosty. Zauważyłem ciemne oczy uważnie rozglądające się dokoła, jakby z pewnym oszołomieniem.

Poczułem jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Czy to był tata Jungkooka? Patrzyłem na niego, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, postanowiłem wyjaśnić mu wszystko.

Podniosłem się z miejsca, a Hoseok popatrzył na mnie lekko zaniepokojony. Gdy powędrował wzrokiem w pobliżu również zauważył obecność nieznajomego.

Natomiast Yoongi i Namjoon tylko się przyglądali, nie próbując mnie zatrzymywać. Sam nie byłem pewny jak wytłumaczyć tę sytuację i ile powiedzieć, ale jego tata powinien się dowiedzieć w jakim stanie był szatyn.

Mężczyzna patrzył na mnie niepewnie, a gdy ukłoniłem się przed nim, powiedział cicho:

- Myślałem, że idzie do szkoły. Nawet nie zwróciłem uwagi na jego ubranie.

Poczułem łzy pod powiekami, ale nie miałem zamiaru więcej się rozklejać, mimo że to wszystko było dla mnie nie do zniesienia.

- Jungkookie i ja...- zacząłem, ale nie byłem w stanie dokończyć tego zdania. Zacząłem płakać, z trudem ocierając oczy rękawem bluzy.

Jego tata położył mi dłoń na ramieniu, a gdy na niego spojrzałem, zapytał spokojnie:

- Jesteście jego przyjaciółmi? Nigdy mi o niczym nie mówi, a ja nawet nie wiem czy się z kimś spotyka. Bardzo się od siebie oddaliliśmy, ale to też moja wina.

Westchnąłem, bo ciemne oczy mężczyzny przypominały mi o moim chłopaku. Oboje mieli takie samo magnetyczne spojrzenie, z tym że szatyn trochę bardziej nieobecne ostatnio.

- Skoro Jungkookie nie mówił panu nic o mnie to widocznie uznał, że nie ma o czym - wyszeptałem, a widząc zdumienie na jego twarzy, dodałem: - Mam na imię Jimin - przedstawiłem się, a gdy mężczyzna posłał mi delikatny uśmiech, uznałem, że musi wiedzieć coś jeszcze. - Jungkook spotyka się ze mną.

Jego tata zamrugał, jakby nie do końca świadom moich słów.

- Próbuję przez to powiedzieć, że...

DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz