Rozdział 18.

624 66 66
                                    

- Co masz na myśli? - zapytałem poważnym tonem, siadając wygodnie na łóżku szatyna.

Jungkook podniósł się powoli, opierając o moje ramię i ciągle nie spuszczając ze mnie wzroku. Dopiero gdy się ku niemu pochyliłem, chłopak otrząsnął się z rozmyślań.

- Ja...mam złe przeczucie - wyjaśnił, a jego cichy głos nagle zadrżał.- Boję się, że stanie ci się coś strasznego, Jiminnie. Dlatego nie chcę żebyś wracał motocyklem.

Uśmiechnąłem się do szatyna, ostrożnie głaszcząc go po głowie. Z rana jego włosy były trochę niesforne, ale widok zaspanego Jungkooka bardzo mi się spodobał.

- Nie martw się, jestem dobrym kierowcą - próbowałem go przekonać, ale na jego twarzy wcale nie było śmiechu.- Jungkookie, co może mi się stać? To był tylko sen, nic więcej.

Chłopak nie odpowiedział, nagle łapiąc mnie za rękę. W jego oczach ujrzałem silną desperację.

- Proszę, Jiminnie...- wyszeptał, patrząc na mnie natarczywie.- Zostań tutaj, dopóki...

Pochyliłem się żeby go pocałować. Jungkook zamknął oczy, obejmując mnie ramionami i przysuwając się bliżej. Wyczułem jak bardzo drżą jego wargi, a gdy się od niego odsunąłem, patrzył na mnie niespokojnie.

- Muszę wracać, kochanie - powiedziałem, podnosząc się z łóżka.- Zadzwonię gdy dojadę na miejsce.

Chłopak nie odezwał się, a gdy ponownie na niego spojrzałem, miał przymknięte oczy.

***

Zanim wyszedłem pożegnałem się z panem Jeonem, który akurat jadł śniadanie w kuchni.

- Wracam do siebie - oznajmiłem, przekraczając próg pomieszczenia.- Dziękuję, że pozwolił mi pan zostać.

Mężczyzna westchnął cicho, przeczesując swoje włosy.

- To naprawdę nic takiego - przez moment patrzył na mnie uważnie.- Jak się czuje Jungkook? Już z nim lepiej?

Zastanawiałem się czy powiedzieć mu o dziwnym śnie syna, ale uznałem to za niepotrzebne. Tylko by się zmartwił.

- Tak, ma się dobrze - odpowiedziałem, narzucając kurtkę na ramiona.- Potem się z nim zobaczę, a tymczasem do widzenia.

- Mam nadzieję, że jeszcze wpadniesz, Jimin - odpowiedział, uśmiechając się spokojnie.- Jungkook wydaje się szczęśliwy z tobą. Widzę to gdy na niego patrzę.

Byłem zdumiony jego spostrzegawczością, ale poczułem się jakoś doceniony gdy tak mnie wyróżnił.

- Oczywiście, że przyjdę. Obiecuję.

Pan Jeon skinął mi głową, a gdy wyszedłem z mieszkania, przez moje plecy przebiegł jakiś dreszcz. Czyżby to było ostrzeżenie? Ale czemu miałbym się przejmować jakimś snem? Jungkook nie miał zdolności jasnowidzenia więc nie groziło mi nic złego, prawda?

***

Wsiadłem na swój motocykl, sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Wyglądało na to, że nic się nie zmieniło i mogę jechać bezpiecznie. Zanim włożyłem kask, spojrzałem do góry. Jungkooka nie było w oknie, dlatego po lekkim wahaniu włączyłem maszynę i odpaliłem. Obiecałem sobie jechać bardzo ostrożnie.

Jadąc do swojego domu, bacznie rozglądałem się po ulicach. O tej porze nie było dużego ruchu, ale mimo wszystko musiałem zachować uwagę. Nigdy nic nie wiadomo.

Na niebie zaczęło pojawiać się poranne słońce, a gdy spojrzałem do góry, ujrzałem małe, białe chmurki dopiero co formujące swoje dziwne kształty. Nigdy nie powinienem był tracić swojej uwagi, choćby na sekundę.

DNA/ love myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz