Moja mama miała rację. Nie czułem swoich nóg. Właściwie to wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale po jej słowach niemal od razu spróbowałem poruszyć stopą. Prawda była taka, że poczułem się jakbym jej nie miał. Właściwie to moje ciało leżało niczym kłoda, a ja nie mogłem nic z tym zrobić.
- Lekarz powiedział, że to powinno przejść za kilka dni - usłyszałem cichy głos mamy, a gdy nie spuszczałem z niej wzroku, dodała poważnie: - Ten wypadek nie zagroził twojemu życiu, ale gdy tak gwałtownie zahamowałeś to wypadłeś z motocyklu. I twoje nogi na tym ucierpiały, Jimin. Dziękuję losowi, że przeżyłeś.
Zmusiłem się żeby nie pokazywać przed nią jak bardzo ta informacja mną zatrzęsła. Przełknąłem gulę jaka nagle uformowała się w moim gardle, a potem wziąłem głęboki wdech.
- Mamo, powiedz mi co to za kwiaty na parapecie? Co mi dał Minwoo? - szepnąłem, przygryzając usta żeby się nie rozpłakać przy niej. Już dość mi było ciągłego smutku. Ostatnio miałem zbyt wiele zmartwień.
- Przyniósł ci białe chryzantemy - odpowiedziała, dodając po namyśle z lekkim uśmiechem: - Z tego co pamiętam to symbolizują długie życie, Jimin. Mam nadzieję, że twoje takie będzie.
Nie chciałem płakać, ale po jej słowach coś we mnie pękło. Łzy spłynęły po moich policzkach, a ja nagle poczułem jak coś szczypie mnie w skórę.
-Co to jest? Czemu mnie boli? - jęknąłem, dotykając swojej twarzy opuszkami palców. Wyczułem na prawym policzku opatrunek. Zdumiony, spojrzałem na mamę wilgotnymi oczami.
- Zdarłeś sobie skórę na twarzy, dlatego cię szczypie. Nie martw się, rana została opatrzona. Pielęgniarka nałożyła ci maść więc niedługo powinna się zagoić. Ale póki co, nie zdejmuj bandażu.
Skinąłem głową, czując się zupełnie wyczerpany. Tak bardzo chciałem przytulić się do Jungkooka i zapewnić go, że nic mi nie jest. Nie byłem pewny czy chłopak tu jest, ale mogłem przecież spytać.
- Mamo, możesz mnie zostawić samego? - poprosiłem ją, a potem pociągnąłem nosem.- I...czy mogłabyś poprosić Yoongiego żeby tu przyszedł?
Kobieta westchnęła, ale podniosła się z krzesła i skierowała ku drzwiom.
- Dobrze, powiem mu. Odpoczywaj, Jimin.
Gdy wyszła, przytuliłem głowę do poduszki, na moment zamykając oczy. Cierpiałem w środku, ale co mogłem z tym zrobić? Najważniejsze, że zagrożenie minęło. A ja nie zabiłem Minwoo. W każdym razie ten wypadek mógł się skończyć o wiele gorzej. Nie miałem nad czym rozpaczać.
Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, uchyliłem powieki. Nie tylko Yoongi postanowił do mnie przyjść. Hobi i Namjoon stali tuż obok niego, a ja na ich widok poczułem niesamowitą ulgę. Uśmiechnąłem się do przyjaciół, a gdy stanęli przy moim łóżku, odezwałem się:
- Miło was widzieć.
Yoongi tylko pokręcił głową, patrząc na mnie zatroskany. Hoseok przysiadł przy mnie, wyciągając rękę i ściskając moją. Zawsze był dla mnie oparciem i mogłem na nim polegać. Nam wydawał się być myślami gdzieś daleko, a gdy zauważył kwiaty, postanowiłem przemówić.
- Minwoo mi je przyniósł w podziękowaniu za ocalenie życia.
- Chim, wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - Yoongi popatrzył na mnie, a gdy potaknąłem, dodał: - Gdy twoja mama do mnie zadzwoniła, byłem w szoku. Poważnie, przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, co tak właściwie do mnie mówi. Dopiero Hobi przywrócił mnie do porządku, pytając co się dzieje i czemu jestem blady.
CZYTASZ
DNA/ love myself
FanfictionDruga część DNA/ love yourself. Park Jimin jest w szczęśliwym związku z Jungkookiem. Jednak sprawy zaczynają się komplikować gdy do klasy młodszego dołącza nowy uczeń, a wokół Jimina zaczyna się kręcić piękna dziewczyna. W tym samym momencie międz...