Dziewiąta odsłona serii „Odrzucona" (Niezgodna).
Przed przeczytaniem zapraszam do zapoznania się z pozostałymi częściami.
___
Staje się to, na co tak bardzo czekali Tris i Teddy - Tobias wybudza się. Jednak to nie koniec problemów, które czekają b...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tiffany
Przez dłuższą chwilę paraliżuje mnie ze strachu. Przestaję krzyczeć, boję się spojrzeć na twarz Damiena. Zamykam oczy i zaczynam gorączkowo myśleć.
Nagle ląduję na zimnej ziemi. Otwieram oczy i widzę nad sobą chłopaka, jego zimne spojrzenie przeszywa mnie jak rentgen.
- Uważaj. Myślisz, że ty i ten przygłup Eaton jesteście ode mnie lepsi? - Warczy. - No, ale ja nie mam takich znajomosci wśród instruktorów. Wiadomo, że jego mamusia mu pomogła, a ty też się jej podlizywałaś. Ta rodzina pożałuje - dodaje jeszcze i odchodzi.
Cała drżę i mijają długie minuty, zanim jestem w stanie wstać. Nogi wciąż mi się trzęsą, ale staram się iść, jak najdalej stąd.
- Tiffany? - Słyszę znajomy głos i w tej chwili wiem, że jestem już bezpieczna. Mężczyzna podbiega do mnie, a ja niewiele myśląc, wtulam się w niego i wybucham płaczem. - Co się stało? - Pyta zmartwiony.
- Zabierz mnie stąd - proszę go, więc bierze mnie pod ramię i idzie, najprawdopodobniej do swojego mieszkania.
Nie mylę się - otwiera przede mną drzwi, a ja wchodzę do środka. Mieszka w apartamencie przeznaczonym dla przywódców, który jest trzy razy większy niż mieszkanie zwykłego Nieustraszonego. Trochę dużo miejsca jak na jedną osobę, ale Tyler nie ma rodziny, z którą mógłby dzielić tę przestrzeń.
Sadza mnie na kanapie w salonie, po czym sam siada obok. Na jego twarzy widać troskę.
- Co się stało, Tiff? - Pyta, nie puszczając mojej ręki, za co jestem mu wdzięczna. Potrzebuję teraz wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
- Damien...
- Co zrobił? - Na twarzy Tylera automatycznie pojawia się gniew. - Próbował ci coś zrobić? Tiff, czy on... no wiesz... dotykał cię?
Kręcę głową, wciąż próbując się uspokoić. To było straszne... miałam wrażenie, że Damien oszalał i naprawdę mnie zrzuci, nie znam go dobrze, ale wiem, że jest zdolny do wszystkiego. Swoje okrucieństwo wielokrotnie udowodnił podczas nowicjatu, więc nie miałam wątpliwości, że jest w stanie mnie zabić.
- Trzymał mnie... nad przepaścią... chciał mnie zabić, ale potem zrezygnował - mówię powoli, a Tyler zaczyna szybciej oddychać. Kiedy na niego patrzę, widzę, że mocno się zdenerwował. Na czole pulsuje mu niebezpiecznie żyłka, a w oczach widzę czystą wściekłość.
- Zabiję go - warczy.
- Nie, on... jemu coś odbiło... ja nie wiem...
Tyler przytula mnie do siebie, pozwalając mi się wypłakać. Nie potrafię określić jak się teraz czuję, wiem, że jestem bezpieczna, bo ramiona Tylera to moja bezpieczna przystań. Gładzi mnie po włosach, mamrocząc coś o Damienie i o jego zamiarach względem niego.
- Wiesz, co myślę? - Pyta po dłuższej chwili Tyler.
Kręcę głową.
- Na razie zamieszkasz tutaj. Będziesz bezpieczna, bo będę mógł mieć cię chociaż przez jakąś część dnia na oku. I tak mam tutaj za dużo miejsca, więc przyda mi się towarzystwo - mruga do mnie, a mi kamień spada z serca. Jutro mamy dostać przydział mieszkaniowy, a nie chciałam znowu być sama. Z Tylerem będzie inaczej, przynajmniej nie będę spędzać wieczorów sama.
- Dziękuję - mówię w odpowiedzi. Tyler obdarza mnie uśmiechem.
- Nikt nie będzie groził mojej małej dziewczynce - całuje mnie w czoło. - Nie martw się, już na sobie z nim porozmawiam - akcentuje ostatnie słowo.
- Co mu zrobisz? - Pytam. - Nie chcę, żebyś przeze mnie wpakował się w jakieś tarapaty...
- Wszystko będzie dobrze - odpowiada. - Chcesz się położyć? Mam jeszcze dwie puste sypialnie, więc możesz...
- A mogę spać z tobą? - Patrzę na niego błagalnie. - Pewnie będę mieć koszmary i...
Tyler przygryza wargę.
- Jasne. Chodź, dam ci coś na przebranie - proponuje, więc idę za nim.