Dziewiąta odsłona serii „Odrzucona" (Niezgodna).
Przed przeczytaniem zapraszam do zapoznania się z pozostałymi częściami.
___
Staje się to, na co tak bardzo czekali Tris i Teddy - Tobias wybudza się. Jednak to nie koniec problemów, które czekają b...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tiffany
Przez kilka następnych dni, nie potrafię przestać myśleć o tym, co powiedziała Soffia.
Ja i Tyler? To śmieszne.
A jednak, odkąd z nim zamieszkałam, coś się zmieniło. Nasza relacja jest nieco inna, niż przedtem. Spędzamy ze sobą jeszcze więcej czasu, ale podoba mi się to.
Lubię to, że gdy wychodzę rano z pokoju, widzę go próbującego zrobić coś sensownego na śniadanie, choć jest okropnym kucharzem i za każdym razem ryzykuję życie, próbując jego potraw.
Lubię to, że gdy budzę się w nocy z koszmary, on jest gotowy do tego, żeby mnie przytulić i powiedzieć, że to tylko sen i wszystko będzie dobrze.
Lubię momenty, kiedy zasypiamy obok siebie.
Lubię to, kiedy próbuje poprawić mi humor, kiedy jestem smutna.
Wiem, że nie ma na świecie lepszego człowieka niż on. Bardziej troskliwego i kochanego... Nie, nie ma.
Problem tkwi w różnicy wieku między nami. Mi to nie przeszkadza, ale boję się, że Tyler może mieć opory. Inni też będą mówić, że ten związek nie ma szans.
Poza tym, Tyler wciąż kocha mamę i na mnie nigdy nie spojrzy w ten sposób. Co ja sobie w ogóle myślałam? Dla niego zawsze będę małą dziewczynką, którą zajmował się w Agencji. Nie spojrzy na mnie jak na kobietę, w której mógłby się zakochać.
Niepotrzebnie robię sobie nadzieję.
Jak sprawić, żeby Tyler zapomniał o mamie? Przecież widzi, że jest z tatą i nie mają zamiaru się rozstawać, są szczęśliwym małżeństwem. Jest aż takim masochistą? Powinien pomyśleć o sobie i ułożyć sobie życie. Na przykład spróbować ze mną...
- Buu! - Straszy mnie Tyler, a ja podskakuję, łapiąc się za szybko bijące serce.
- Ale mnie przestraszyłeś - patrzę na niego z wyrzutem.
- Taki miałem zamiar - uśmiecha się. Dlaczego nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na te urocze dołeczki w jego policzkach? Są słodkie. - Wiesz, kto broi, ten się boi.
- Bardzo śmieszne.
- Ktoś tu chyba jest nie w humorze - przygląda mi się. - Coś się stało? - Jego twarz tężeje. - Chodzi o Damiena, tak? Znowu coś ci zrobił...?
- Nie, od czasu waszej rozmowy nawet na mnie nie patrzy - kręcę głową. Przynajmniej mam z nim spokój, odkąd Tyler załatwił sprawę. Czuję się bezpieczniej, choć i tak mam się na baczności. - Nic się nie dzieje, spokojnie.
- To dlaczego stoisz tu tak sama?
Bo myślę o tobie. O nas. Patrząc w przepaść.
- A, tak jakoś - wzruszam ramionami.
- Jeśli jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć...
- Nie, naprawdę, Tyler. Wszystko jest okej - kłamię. On wzdycha i chwyta mnie za rękę.
- Wiesz co sobie myślę?
- Że jesteś głodny i chętnie zjadłbyś coś dobrego na kolację - uśmiecham się.
- To swoją drogą - odwzajemnia gest. - Chodzi mi o to, że chyba nadeszła pora, żeby powiedzieć prawdę.
- Prawdę?
- Tak. To chore, że czekasz aż Matthew da ci zielone światło, on może z tym zwlekać całe życie, a ty będziesz czekać jak głupia w imię czego? Nie jesteś mu nic winna, możesz zacząć teraz nowe życie. Jesteś w Chicago, a nie w Agencji, nic ci nie grozi. Nie, kiedy ja jestem przy tobie.
- Tak, wiem, że mogę na ciebie liczyć, ale chodzi też o coś innego...
- O co?
- Boję się, że Tris i Tobias mnie nie zaakceptują. Mają już syna i nie mają pojęcia, że jestem jeszcze ja, ich córka. Co jeśli nie będą mnie chcieli?
Tyler chce coś odpowiedzieć, ale słyszymy hałas za nami, coś spadło na ziemię.