ROZDZIAŁ XXVII

100 31 2
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadły do mojego pokoju... stop to nie był mój pokój. Rozejrzałam się po pokoju i rozpoznałam znajomy mi już pokój Brogana. Wstałam ospale z łóżka i dotknęłam stopami zimnych paneli. Weszłam do łazienki gdzie przemyłam twarz letnią wodą, a następnie wytarłam puchowym ręcznikiem.

Drzwi do pokoju Ashtona były otwarte więc z ciekawości postanowiłam wejść i sprawdzić czy nikogo tam nie ma, ale zamiast innych mieszkańców mój wzrok skierował się na jego zdjęcie z dzieciństwa. Na zdjęciu znajdowała się cała rodzina Asha oraz mała dziewczynka, która szczególnie przykuła moją uwagę. Dziewczynka miała na oko z trzy lata i trzymała w ręku brązowego misia. Tak teraz pomyślałam, że Ashton jakoś nigdy nie opowiadał o swojej rodzinie i przeszłości więc zaczęło mnie to zastanawiać. Odłożyłam zdjęcie na jego wcześniejsze miejsce i wyszłam z pokoju Ashtona kierując się w stronę salonu. Zostałam tam wszystkich domowników, z którymi od razu się przywitałam.

- Chodź Ana zrobimy śniadanie, skoro już wstałaś - krzyczała do mnie z entuzjazmem Lydia. Co ona tu robiła? A jej dom? A zresztą to jej sprawa, była to była.

Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za nią do kuchni gdzie przygotowałyśmy jajecznicę.

Po śniadaniu postanowiłam wrócić do mieszkania, stwierdziłam, że po wczorajszych wydarzeniach chciałabym pobyć trochę sama i przemyśleć parę spraw.

Przekręciłam klucz w drzwiach kiedy nagle usłyszałam kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Odruchowo wbiegłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Spojrzałam przez wizjer, ale na szczęście nikogo nie dostrzegłam. Natomiast zauważyłam jedną rzecz... mi po prostu chyba zaczynało odbijać przez te wszystkie sytuacje, które rozbijały moje życie. To wszystko było chore.

Odłożyłam klucze na szafkę obok drzwi, a następnie ruszyłam do łazienki aby wziąć krótki prysznic.

Otuliłam się ręcznikiem i wyszłam kierując się do szafy aby wybrać jakieś ubrania. Tego dnia postawiłam na coś luźnego więc wzięłam po prostu białą bluzkę na ramiączka i szare dresowe spodenki. Idąc w kierunku salonu zahaczyłam jeszcze o łazienkę gdzie zostawiłam mokry ręcznik. Usiadłam na kanapie i wróciłam myślami do zdjęcia rodzinnego Ashotna, nadal nie wiedziałam czemu ale zakrzątało mi to głowę...

Nagle przypomniał mi się dosyć ważny fakt z mojego życia i biegiem ruszyłam w kierunku sypialni. Z szafy wyjęłam kartony, w których znajdowały się rodzinne pamiątki oraz rzeczy, które zostały mi po rodzicach. Otworzyłam jedno z pudełek, gdzie na samym wierzchu leżał brązowy miś... Wzięłam misia do ręki i przyjrzałam mu się... był dokładnie taki sam jak na zdjęciu Ashtona.

Dostałam tego misia na drugie urodziny, był dla mnie cholernie ważny. Mama opowiadała mi, że sama go uszyła więc jest to nie możliwe aby jakieś inne dziecko miało właśnie takiego misia. Schowałam pudełko na wcześniejsze miejsce i usiadłam na łóżku. Nagle przypomniał mi się ważny element, który po prostu przeoczyłam, albo i zapomniałam?

„Może w końcu powiesz jej prawdę Ashton?"

Sytuacja w klubie z Gregiem to był ten cholernie ważny element. Postanowiłam nie czekać tylko wyjaśnić tą sprawę od razu, ponieważ już wiedziałam czemu to wszystko zaprzątało mi głowę przez ostatni czas. Zamówiłam taksówkę i czekałam na nią pod blokiem trzymając misia w ręku.

______________________________________

Zatrzymując się pod domem chłopców miałam mieszane uczucia co do tej całej sytuacji. Bałam się tego czego się dowiem, ale najbardziej buzowała we mnie złość, bo wiedziałam, że ukrywają przede mną cholernie istotną rzecz. Postanowiłam wejść do ich mieszkania nie zastanawiając się nad niczym. Otworzyłam drzwi, zza których słychać było dosyć głośną rozmowę. Weszłam do przedpokoju tak cicho, że nikt mnie nie usłyszał.

Persecutor | Luke Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz