ROZDZIAŁ XXXVII

80 8 1
                                    

- Wpadłam na pomysł. - mówi nagle Lydia.

- O nie, twoje pomysły są zawsze do kitu. - zrzędzi Ash.

- Ale ten jest akurat dobry! - oburza się dziewczyna uderzając chłopaka w ramie.

- Dobra, dobra. Mów.

- Pamiętacie tamtą wodę, nad którą mieliśmy swoją pierwsza podwójną randkę? - porusza znacząco brwiami. - Pójdziemy tam! - wybucha entuzjastycznie Lydia.

- Nie jest to zły pomysł, lecz oni tym razem też się kąpią. - wskazuje na mnie i Luka palcem.

- Tak jest! - odpowiadam na baczność. - tylko jak mam się wymoczyć to później muszę coś zjeść. Dlatego przed tym jedziemy do sklepu.

- Nie ma problemu. - uśmiecha się Luke kładąc swoją rękę na moim ramieniu. - Idziemy. - prowadzi mnie w stronę drzwi. Zakładamy buty i wychodzimy z mieszkania.

Wsiadamy do samochodu ruszając na piskach. Po drodze zajeżdżany jeszcze po zakupy, a następnie nad wodę.

Idziemy przez las, a ja zachwycam się wonią świeżego powietrza. Docieramy do obranego przez nas celu po czym rozkładamy koc i stawiamy na nich swoje plecaki wypełnione jedzeniem. Obserwuje jak Lydia od razu rozbiera się do bielizny, a Ash do bokserek. Nikt z nas nie ma stroju kąpielowego, bo stwierdziliśmy, że będzie solidarność, ja nie mam to i oni nie mają. Nie będę narzekać. Ubrania są rozsypane dookoła, a para już biegnie do wody.

- Jak dzieci. - zanosi się śmiechem Luke.

- A ty to niby nie? - pytam unosząc jedną brew.

- Pytał cię ktoś o zdanie?

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - uświadamiam uśmiechniętego chłopaka.

- Ty jak zawsze swoje. - przybliża się do mnie.

- Taka jestem. - robię krok w tył.

- Czyżbyś mi uciekała? - pyta rozbawiony dalej pochodząc.

- Goń mnie. - mówię po czym zaczynam uciekać w las. Słyszę za sobą tylko śmiech oraz łamanie się gałęzi pod naszymi stopami. Rześki zapach lasu jest fantastyczny, a śpiew ptaków nadaje jeszcze lepszego efektu. Biegnę ile sił w nogach usłyszawszy coraz bliższe kroki chłopaka. Robię slalomy pomiędzy drzewami chcąc uniknąć złapania. Mija chwila, a ja odwracam głowę do tyłu aby sprawdzić jak daleko on się znajduje.

Nie ma go.

- Czyżbym go zgubiła? - zadaje sobie na głos pytanie obracając głowę na wszystkie strony. Jakby wyparował. Zaczynam iść przed siebie w poszukiwaniach. Odruchowo zaczynam krzyczeć gdy czuje jakieś ciało rzucające się na mnie od tyłu. Upadam na klatkę piersiową osoby pode mną. Unoszę głowę i napotykam te śliczne błękitne tęczówki. Moje usta od razu wyginają się w dużych rozmiarów uśmiech.

- Złapałem cię. - mówi cicho Luke lekko dysząc. W odpowiedzi zaczynam się tylko śmiać kładąc na nim głowę. Nie długo jest mi dane poleżeć w tej pozycji, ponieważ chłopak przyciąga moja twarz na wysokość swojej. - Myślisz, że to było by złe gdybym cię teraz pocałował? - pyta, a mi się przypomina nasze pierwsze spotkanie.

Persecutor | Luke Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz