ROZDZIAŁ XXVI

93 30 7
                                    

Zerkam na zegarek, który wybija godzinę trzynastą. Umówiłam się, że Brogaan i Ash przyjadą po mnie aby pojechać razem do Greg'a. Co się dziwić, że się boje sama iść z nim zerwać. Kto wie co mu strzeli tym razem do głowy? Moje przemyślenia przerywa trąbienie wydobywające się sprzed domu. Ubieram buty i wychodzę. Lydia powiedziała, że nam coś ugotuje w między czasie, dlatego przed wyjściem sprawdziłam czy czujnik przeciw pożarowy jest sprawny.

Podjeżdżamy pod kawiarnie, ponieważ Greg właśnie kończy zmianę. Wysiadam z samochodu, a chłopcy za mną.

- Idź, my tu usiądziemy na wszelki wypadek. - mówi Ash przechodząc przez drzwi lokalu. Przytaknęłam głową i poszłam w kierunku baru. Czarnowłosy właśnie czyścił szklanki. Gdy już stałam na przeciw niego uniósł wzrok i się uśmiechnął.

- Coś się stało? - pyta widząc, że mi akurat do śmiechu nie jest.

- Ty udajesz? - mówię zaskoczona jego zachowaniem.

- Ale niby co? - uważa mnie za głupią czy co? Że sprawa poszła w nie pamięć? A raczej te wszystkie ataki z jego strony? - Anabell, nie rozumiem cię.

- Mam Ci przypomnieć wszystkie sceny zazdrości? Jak mnie szarpałeś? O lepiej, sam spójrz. - pokazałam mu moje sine przedramię. - To zrobiłeś mi wczoraj, ty robisz ze mnie debila czy z siebie. - wystraszony chłopak szybko ujął moją dłoń przyglądając jej się z niedowierzaniem.

- Anabell... To naprawdę ja zrobiłem? - zapytał przerażony.

- Tak. Przyszłam tu aby zakończyć nasz związek, jak i nie znajomość. Greg ja się ciebie boję. Jesteś nie obliczalny. - spuszczam wzrok zabierając od niego swoją rękę. Czarnowłosy zesztywniał, a wzrok miał wbity w ladę.

- Jedyne co mogę... to przepraszam... - powiedział wydychając powietrze. Odeszłam bez słowa. Nie miałam mu już nic do powiedzenia. Chłopcy siedzący przy drzwiach, wstali i wyszli zaraz za mną.

- Jestem głodny. - odezwał się jeden z nich.

- Lydia miała nam coś przyrządzić, lecz nie liczyłabym na wiele. Jeżeli nie spali kuchni to będzie już sukces. - śmieje się wsiadając do samochodu.

- Aż tak z nią źle? - pyta Ash. Kiwam głową na „tak". - w co ja się wkopałem, przecież ja z nią umrę z głodu. - łapie się teatralnie za czuprynę.

- Możecie zawsze żyć na samych mrożonkach. - mówi rozbawiony Brogaan. - A ty Anabell umiesz coś? Bo nie wiem czy mam się już martwić tak jak on i zbierać zapasy.- odwraca się do mnie szeroko uśmiechając.

- Coś się umie.- wraz z wypowiedzianymi słowami zauważam jak dumny blondyn pokazuje naszemu kierowcy środkowy palec. Wychyliłam się pomiędzy nimi aby włączyć muzykę. Przełączam i przełączam. O, w końcu coś fajnego. Leci piosenka „Believer", jedna z moich ulubionych. Już miałam siadać gdy Brogaan przekręcił moja głowę łapiąc za podbródek i dał mi długiego buziaka. Teraz bez karnie mogę mu ich kraść ile chce oraz on może ich sobie brać nieskończoną ilość. Uśmiechnęłam się jeszcze do niego i wróciłam na swoje miejsce.

Podróż upłynęła na śpiewaniu piosenek z radia oraz rozmawianiu o imprezie urodzinowej, którą organizuje ja i Ash. Obmyśliliśmy niezawodny plan jak zorganizować to u niej w domu.

Persecutor | Luke Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz