ROZDZIAŁ XXXVI

50 7 1
                                    

- Zły sen? - pyta Luke.

- Cały czas mi się śnią tamte zdarzenia. - mówię cicho. - ciagle siedzi mi to w głowie.

- Nie dziwie się... - przerywa na chwile. - Bell musimy chyba porozmawiać.

- Wiem, zaczynaj. Ja i tak narazie nie zasnę. - chichocze przez chwile i odwracam się w jego stronę.

- Mam pomysł, a bardziej nawet prośbę. Powiedz mi co przez ten cały czas o mnie myślałaś i co myślisz teraz. Chciałbym wiedzieć. - mówi i spuszcza wzrok czekając na swój wyrok.

- Napewno chcesz? - chce się upewnić, bo po jego minie wynika, że jest kompletnie inaczej.

- Przeżyje wszystko. - lekko się uśmiecha, ale zaraz ten widok znika z moich oczu.

- Jakby to powiedzieć... - próbuje ułożyć w głowie swoją wypowiedz chociaż to jest naprawdę trudne. - Wszystkie podejrzenia mężczyzny od kartek, które zresztą widziałeś... padały właśnie na ciebie. To było jedyne logiczne wytłumaczenie w tamtej chwili. Zawiodłam się, i to bardzo. - wzdycham po czym wpuszczam głowę. - A jaka jest prawda w takim razie?

- Napewno nie taka jaką mi przedstawiłaś. - próbuje rozluźnić atmosferę. - Ja się po prostu wystraszyłem Bell. To znaczy... chciałem Ci zrobić niespodziankę swoim przyjazdem, lecz gdy cię zobaczyłem to spanikowałem. Dopiero wtedy zrozumiałem, że możesz być za to wściekła, co gorsza nawet nienawidzić za to, że po prostu cię zostawiłem. To, że powiedziałem inne imię wyszło samo, mimowolnie. Nie tylko ja byłem tym zdziwiony, ale i też Ash. To może wydawać się naprawdę dziwne, lecz tak właśnie było... wybacz mi proszę. - mówi błagalnie.

- Nie wybaczam. - mówię z poważną miną.

- Co? - pyta zszokowany.

- Myślałeś, że ci wybaczę? - unoszę jedna brew, a chłopak unosi się na łokciach.

- Szczerze? Tak. - mówi przerażony. Nie wytrzymuje i zaczynam się panicznie śmiać. Zapalam lampkę nocną obok łóżka i wturlam się na chłopaka.

- Naprawdę w to uwierzyłeś? - mówię pomiędzy śmiechem. Chłopak otacza mnie ramionami i mocno ściska.

- Teraz bym cię chętnie udusił. - grozi przewracając nas tak, że teraz on jest na górze.

- Kusisz. - żartuje spychając go z siebie. Ten odpowiada mi tylko śmiechem. Podnoszę rękę i pokazuje mu środkowy palec. Cień mojej dłoni pada na ścianę przez światło wydobywające się z lampki obok mnie. Chłopak patrzy na cień, a następnie sam wyciąga rękę do góry. Zaczyna ją układać, a postać na ścianie nabiera kształtów.

- Pies? - pytam patrząc na cień.

- Jakaś ty bystra.

- Czyżbyś miał wątpliwości? - pytam podpierając się na jednym z łokci.

- Owszem. - odpowiada od razu się zakrywając w przygotowaniu na uderzenie. Słusznie. Biorę swoją poduszkę oraz mocno uderzam w głowę chłopaka.

- Palant! - mówię głośniej po czym odwracam się do niego plecami z powrotem wkładając pod głowę poduszkę. Słyszę jeszcze krótki śmiech chłopaka, a następnie już ciszę. Gaszę pstryczkiem światło i wygodnie się układam. Jak się okazuje nie zbyt wygodnie. Przez okrągłe dziesięć minut wiercę się próbując znaleźć idealną pozycje do spania. Na marne. Opadam bezwładnie na materac z jęknięciem. Nagle czuje jak pod moja głowę wsuwa się dużych rozmiarów ręka.

Persecutor | Luke Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz