X

17 3 2
                                    

Leżałem przywiązany pasami do łóżka szpitalnego.Oślepiająca biała lampa biła prosto po oczach nie dając rozeznać się w sytuacji. Mogłem jedynie lekko podnieść głowę i spojrzeć na swoje stopy, ubraną białą koszulę i szarawą ścianę.Szarpnąłem i zrezygnowałem z dalszych prób czując skórzane pasy solidnie trzymające za nadgarstki i kostki. Lekki niepokój dzielił miejsce z pewnością, że zdarzy się coś, co mi się nie spodoba, lub nie będzie szczególnie miłe. Nie twierdzę w ten sposób, że bycie przywiązanym do łóżka szpitalnego było czymś,co wpasowywało się w moje gusta. Raczej mam przez to na myśli przeczucie, że nie będzie lepiej.

Nie potrzebowałem szczególnego potwierdzenia dla swoich domysłów, więc poczułem się nieco zawiedziony, kiedy potwierdziły się same. Potwierdzające się złe przeczucia chyba dla nikogo nie są szczególnie miłe, nie? Moje zostały potwierdzone przez skrzypnięcie drzwi i kroki rozchodzące się tuż obok. Chciałem się rozejrzeć i zobaczyć kto to, ale wtedy pas trzymający moją głowę został mocniej dociągnięty i mogłem jedynie patrzeć prosto w lampę.

- Co ty chcesz znowu mu zrobić?! Jest na skraju, zaraz ci umrze tutaj! - wściekły głos rozwiał nienaturalną ciszę.

- Nic mu nie będzie. - drugi głos emanował spokojem.

- Niby skąd ta pewność? Faszerujesz go wszystkim od prawie miesiąca!

- Bo był martwy, kiedy go tu przywieźliście. - igła gładko wbiła się w ramię.

Stoczenie się z łóżka i upadek na podłogę nie był jedynym czynnikiem, który przyczynił się do obudzenia mnie. Sądzę, że największy udział w tym miał zapach smażonych jaj unoszący się w całym mieszkaniu. Zanim jednak sprawdziłem źródło tego zapachu, poszedłem wziąć prysznic. Tak, zastanawiające jest to,że chyba wytrzymała ze mną tak całą noc, pomimo, że wczoraj po prostu uwaliłem się na łóżku zaraz po przyjściu i zrzuceniu z siebie sprzętu. Jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, na pewno śmierdziałem niemiłosiernie, bo w drodze nieszczególnie miałem możliwość skorzystania z umycia się gdziekolwiek.

Podobno własnego smrodu się nie czuje. Powiem wam, że nie zawsze. Wszedłem do kabiny zasłanianej jedynie zasłonką w zielone słonie, którym teraz bliżej było do szarości i odkręciłem zimną wodę. Orzeźwiający strumień po chwili wahania chlusnął mi na głowę. A może był lodowaty? W sumie nie czułem jakiejś większej różnicy, tak jak nie czułem stóp. Dokładniej, stopy akurat czułem, ale nie czułem bodźców przez nie odbieranych. Dla pewności spojrzałem w dół, żeby sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Nie zawiodłem się na niczym, poza kilkoma nowymi sińcami. Z nich nigdy nie jestem zadowolony. Nieco przeszkadzają,kiedy robi się ich nadmiar. Zimna woda nieco pomagała w ich złagodzeniu.

Naciągnąłem na siebie świeże ubranie i wyszedłem z łazienki.Zapach był na tyle silny, że nawet mój żołądek nie mógł się powstrzymać i zaburczał głośno. Dokładnie w tym samym momencie wyszła z kuchni i zaczęła zakładać swoje buty. Zignorowała mnie i wyszła. A przynajmniej tak to wyglądało. Chwilę stałem w miejscu mając chyba nadzieję, że pojawi się w drzwiach, ale jej kroki dochodziły z coraz niższych stopni. Westchnąłem ciężko i przeszedłem ten krótki kawałek do kuchni. Nie powiedziała do mnie ani słowa, cały czas miała mi za złe, że bawię się w zbieracza. Sam pewnie też miałem sobie to trochę za złe.

Na stole stał powód unoszącego się zapachu w postaci jeszcze ciepłych sadzonych. Na stówę poszła na to moja kasa, ale z drugiej strony dawno nie jadłem normalnego śniadania. Pewnie stwierdzisz, że zwykłe sadzone jajka na jakiejś wędlinie nie są niczym szczególnym. Może tak być, ale nie tutaj. Ludzi w miastach żyje dużo, bardzo dużo. Farmy na obrzeżach produkują wystarczająco żywności, żeby był lekki nadmiar, ale nadmiar jest żywności najgorszego sortu, czyli zwykłych zapychaczy, żeby nie zdychać z głodu. Tego, co ma konkretny smak jest mniej i jest sporo droższe. Jak jajka, czy warzywa, albo jakieś lepsze mięso. Możecie się uśmiechać głupio, bo przecież w konserwach mam mięso, ludzie na osiedlach też mają. Ale pomyślcie chwilę, po coś łowcy istnieją i coś robią na swoich spacerkach po okolicznych równinach. A mogę zapewnić, że spotkać coś, wcale nie jest wielką sztuką.

WędrowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz