XXI

21 3 14
                                    

Znad miski z wrzątkiem unosił się kłąb pary zamazując lusterko znajdujące się za nim. Brzytwa z cichym skrobaniem sunęła po policzku. Z lusterka, małego, z podstawką, w sumie nie mojego, patrzyła na mnie moja zarośnięta twarz. Jakby nie patrzeć, golenie się wymaga jakiegoś stopnia skupienia, spokoju. Dlatego siedziałem w kuchni z brzytwą przy twarzy. Żeby wymusić na sobie spokój. Minęła dopiero jedna noc, odkąd wróciłem, a ja już siedziałem jak na szpilkach. Niepełna noc. Za oknem panowała rozjaśniona szarość nocy w mieście.

Zagapiłem się sekundę za długo na świat za oknem. Brzytwa wcięła się w skórę, zagłębiła się bez problemu. Syknąłem natychmiast odrzucając narzędzie do miski. Po policzku, między krótki zarost spłynęła ciepła ciemna struga. Przycisnąłem dłoń do policzka wlepiając wzrok na chwilę znów w lusterko. Poderwałem się z krzesła i na spokojnie podszedłem do szafek. W którejś musiało być coś, żeby sobie poradzić z chwilowym problemem. Zacząłem rozgrzebywać je, ignorując garnki, talerze, czy sztućce.

Wyciągnąłem butelkę jeszcze z etykietą od spirytusu pełną w jednej trzeciej i polałem trochę na ręcznik. Przycisnąłem materiał do twarzy. Nie czując nic odsunąłem go i przyjrzałem się ciemnoczerwonej, niemal czarnej plamie odciśniętej z policzka. Ochlapałem policzek wodą z miski i wytarłem, żeby móc się bez problemu przejrzeć w lusterku. Widząc efekt usiadłem na krześle i głośno nabrałem powietrza. Pociągnąłem łyk z butelki i spojrzałem raz jeszcze w lusterko. Wynik się nie zmienił. Jakby jednego było za mało.

Wypuściłem powietrze i podniosłem z miski brzytwę. Jak się już zaczęło, to nie należy przerywać w połowie. Zwłaszcza, kiedy mowa tu o goleniu. Twarz ogolona tylko po części wygląda dziwnie. Każdy może się ze mną zgodzić w tym temacie. Wyciągnąłem brzytwę z miski. Wszystko pochrzaniło się już krótko po tym jak wstałem, więc równie dobrze mogłem udawać, że nic się nie działo do czasu, aż skończę się golić. Jeszcze bym się przez przypadek zmusił do oglądania efektów podcięcia sobie gardła. Westchnąłem głośno. Brzytwa znów zaczęła skrobać zarost na policzku. Systematycznie zdrapywałem z twarzy zarost wyzbywając się myśli. To co się działo miało prawo być jedynie dziwnym snem. Tym z serii, gdzie chirurg na żywca dźga mnie na stole.

Kończąc się golić przetarłem jeszcze tylko twarz alkoholem i przejrzałem się w lusterku raz jeszcze. Będąc ogolonym można już wychodzić do ludzi i prezentować jakiś poziom. Pociągnąłem jeszcze jeden łyk i zakręciłem butelkę zostawiając resztki na inną okazję. Schowałem ją na miejsce i wyciągnąłem książki z patelni. Już dawno miałem je oddać, a nadal trzymałem. Nie z powodu braku czasu, żeby zajść i je oddać. Tak wyszło.

Zostawiając wszystko przeszedłem do sypialni rozejrzeć się za czymkolwiek sensownym do ubrania. Wybór i tak nigdy nie był zbyt wielki. Moja garderoba składała się z ubrań bardzo do siebie podobnych. Jednakowe szare spodnie, podobne podkoszulki ciemnych kolorów. Kilka par skarpet, sweter. Nie da się z tego skompletować wielu różnych zestawów. I w sumie tak mi pasowało. Nie było dylematów jak się ubrać. Po prostu pierwsze z brzegu i gotowe. To są chyba zalety bycia facetem. Albo nie szastania forsą na ubrania. Jedno z dwóch. Może obydwa na raz.

Po wciągnięciu na siebie spodni i koszulki przeciągnąłem się. Położyłem się na podłodze i rozgarnąłem ubrania zalegające pod łóżkiem. Wyciągnąłem jedną klepkę z podłogi, a następnie pękatą kopertę. Wyciągnąłem ze środka kilka banknotów i resztę odłożyłem na miejsce. Chwilę później klepka wróciła na swoje miejsce również, a ubrania brutalnie potraktowane stopą wsunęły się pod łóżko maskując niewyróżniające się niczym miejsce. Swoją drogą, klepkę wybiłem nie ja. Skrytkę zostawił poprzedni właściciel mieszkania, a ja odkryłem ją przez przypadek. Kiedy składałem łóżko i szlag mnie trafiał, to rzuciłem wszystko o podłogę, a brutalnie potraktowana klepka odbiła się nieco pokazując swój sekret.

WędrowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz