Leżę na łóżku, a raczej rzucam się na nim, próbując znaleźć pozycję, w której moje myśli nie będą przyprawiały mnie o ból głowy. Odkąd pamiętam, miałam problem z ułożeniem chaosu, który zdecydowanie zasługuje na miano najlepszego przyjaciela, a raczej drugiej połówki, która z zazdrości nie opuszcza ukochanej nawet podczas posiedzenia w łazience. Myślę za dużo i zbyt intensywnie, rozdrabniam najprostsze sprawy na mikro kawałki po to, by próbować skleić je ponownie. Podejrzewam, że nikt normalny nie siedzi godzinami na ławce w parku i wpatrując się w jakiś odległy punkt nie myśli o tym, czy osoby z wadą wymowy, myśląc, wymawiają słowa poprawnie.
Mały zegar postawiony na biurku, który zazwyczaj pomaga mi zasnąć, tego wieczoru tyka głośniej niż zwykle, doprowadzając mnie do szału.
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że pojawienie się w szkole po tygodniowej nieobecności będzie mnie kosztowało tyle wysiłku. Nigdy tak nie było, ludzie zazwyczaj po dwóch tygodniach ewidentnego ignorowania dawali mi spokój i pozwalali żyć własnym, spokojnym i bezpiecznym życiem. Ale tu tak nie jest. W tym świecie rządzi Nancy i jej drużyna supermodnych przyjaciół, którym nigdy nie zamyka się twarz. Dosłownie nigdy.
Jednego dnia, a bardziej podczas jednej przerwy na lunch zostałam zasypana tak ogromną dawką informacji, że do tej pory słyszę podniesione głosy, które nawzajem się przekrzykują.
Oczywiście moje próby delikatnego odsunięcia się od tematu pod pretekstem chęci dokończenia książki, którą aktualnie czytam, poszły na marne. Dziś to ja byłam w centrum uwagi, ludzie siedzący przy tym samym stoliku, co ja dokładali wszelkich starań, by z jak największą dawką realizmu opowiedzieć mi wszystkie ważne wydarzenia, a ja nie mając wyboru, udawałam najlepiej, jak tylko mogłam, że ich tematy są niezwykle interesujące. Tym samym dowiedziałam się, że Austin, niesamowity chłopak Nancy, specjalnie na ich rocznicę, wynajął dla niej jacht, na którym spędzili romantyczny wieczór. Chłopak ideał – komentowały przyjaciółki rudowłosej, która co sekundę zerkała na prezent, który otrzymała.
Dowiedziałam się również, że bliźniacy w nagrodę za dobrze napisany test dostali samochody, o których ja mogłabym tylko pomarzyć. Lucy, przerywając bratu, z wyraźnym grymasem na twarzy opowiadała o dylemacie, który spotkał ją tego poranka – przez dwadzieścia minut stała w garażu i zastanawiała się, czy lepiej wybrać czarne ferrari pasujące do jej mundurka, czy może czerwone porsche, które podkreśli kolor jej paznokci. To smutne i zabawne jednocześnie, że moje poranne problemy ograniczają się jedynie do wyboru białych lub czarnych skarpetek.
To miasto jest naprawdę nieźle pokręcone. Z jednej strony siedząc w jednej z najpopularniejszych kawiarni w Charleston, obserwuję normalnych ludzi z głupimi i codziennymi problemami, a z drugiej siedząc przy okrągłym stoliku na szkolnej stołówce, słucham historii nie z tego świata. W tym mieście nie ma nic pomiędzy, są tylko dwie skrajne grupy ludzi, które dzieli ogromna przepaść.
Jednak nie to zaprząta mi głowę najbardziej. Pomimo wielu informacji, którymi zostałam obrzucona, nie dostałam odpowiedzi na jedno, najważniejsze pytanie. Nikt mi nie powiedział mi, dlaczego Logan cały dzień wyglądał jak chodzące zombie.
Chłopak, który siedzi z głową w telefonie, odkąd tylko go poznałam, cały miniony dzień nie zajrzał do niego ani razu. I może szukam dziury w całym, ale jestem przekonana, że coś jest na rzeczy.
Wzdycham głośno, skopuję kołdrę na ziemię i po raz setny zmieniam pozycję. Kiedy tykanie zegarka staje się jeszcze głośniejsze, tracę nerwy, podnoszę się, podchodzę do urządzenia i gwałtownym ruchem wyrzucam z niego baterie. Otwieram okno i rozkoszując się rześkim powietrzem, oddycham głęboko. Jestem pewna, że moja ciekawska i nieznośna dusza nie pozwoli mi zasnąć, dopóki nie nakarmi swojego pustego i przepełnionego egoizmem dupska. Mam więc do wyboru albo pozostanie w pokoju i zadręczanie się myślami, albo przejście przez drugą stronę ulicy i rzucanie kamieniami do okna od pokoju chłopaka.
CZYTASZ
Charleston
Teen FictionNiemal cztery lata na walizkach. Dwanaście przeprowadzek. Dwanaście nowych domów i osiem do złudzenia podobnych szkół. Sześć krajów i setki poznanych osób. Ciągłe życie w drodze sprawia, że chcąc nie chcąc zaczynasz nazywać swoją rodzinę stadem, a s...