ANANASOWA FONTANNA

2K 171 27
                                    


Podczas zajęć poprzedzających wolną godzinę, z niecierpliwością spoglądam na zegarek, odliczając minuty do przerwy. Od wyjścia ze stołówki nie mogę się doczekać, aż spotkam Denisa i opowiem mu o anomalii, jaka nastąpiła w czasie dzisiejszej przerwy obiadowej.

Równo z dzwonkiem kończącym zajęcia zrywam się z ławki, chwytam książki i pierwsza wychodzę z sali, przecinam labirynt korytarzy, niezdarnie omijając uczniów wyłaniających się z klas i niemal zbiegam ze schodów wprost na drzwi biblioteki. Uśmiech Denisa promienieje już przy samym wejściu, sprawiając, że przez całe ciało przechodzą mnie ciarki. Dziś w bibliotece jak na razie jest wyjątkowo mało uczniów, poza Denisem, moje wyjątkowo głośne wejście obserwuje para czwartorocznych chłopaków i dziewczyna, z którą chodzę na angielski. Cała trójka patrzy na mnie, marszcząc oczy w oceniający sposób. Rzucam im obojętne spojrzenie i pozwalam ich oczom odprowadzić się do końca sali.

– Nie zauważyłaś drzwi, czy ktoś cię gonił? – pyta.

Rozgląda się poza moje plecy, po czym przechyla ponad stolikiem, całuje i szybko wraca na swoje miejsce z jeszcze większym uśmiechem. Muszę przyznać, że dawno nie widziałam u niego tak rozpromienionych i żywych oczu. Wpatruję się w nie do chwili, aż oczy nie zaczynają mnie piec, po czym mrugam kilkukrotnie, przypominając sobie, pytanie, które zadał.

– Po prostu drzwi nie chciały współpracować. – Próbuję zapanować nad drżeniem mojego głosu, jednak ani trochę mi to nie wychodzi.

Jego poranny czerwony krawatowy szalik leży teraz na swoim miejscu, elegancko schowany pod bluzą szkolnej drużyny. Zdjął również beanie i ułożył (a bardziej ulizał) blond harmider, zwykle panujący na głowie.

– Dla kogo tak się wystroiłeś? Dla tej pięknej dziewczyny, która ewidentnie zapraszała cię na bal? – pytam i sięgam ręką przez stół, psując jego piękną fryzurę.

Jego włosy o wiele lepiej wyglądają, kiedy żyją swoim życiem, ingerowanie nie ma najmniejszego sensu.

– Tak i dla niej też kupiłem dodatkowy bilet. – Puszcza oczko i dyskretnie podsuwa niewielki bilecik w moją stronę.

Doskonale wiedziałam, że w końcu dojdzie do momentu, w którym zaprosi mnie na bal. Jednak nie mogę ukryć zaskoczenia i zmieszania, kiedy widzę przed nosem niewielki bilet, starannie owinięty czerwoną wstążką. Czuję narastające zakłopotanie.

Jak w delikatny sposób powiedzieć własnemu chłopakowi, że nie chcę iść na bal ani z nim, ani z nikim innym?

– Denis – zaczynam nieśmiało, drapiąc się nerwowo po kolanie.

– Nie, nie. – Kręci spokojnie głową. – Daję ci to ponieważ chcę, żebyś wiedziała, że jestem całkowicie i niezaprzeczalnie chętny w kwestii spędzenia z tobą całego wieczoru na balu maskowym. Ale znam cię i będę równie szczęśliwy, jeśli powiesz, że zamiast balu wolisz siedzieć do rana na ławce w parku i debatować na najgłupsze tematy, popijając przy tym kradzione wino rodziców.

To szalenie kochane i urocze z jego strony, tak urocze, że moje serce łomocze jak oszalałe, jednak mimo słów, które wypowiedział, nie czuję pełnego szczęścia czy ulgi. Denis może nie cierpieć domówek organizowanych przez resztę snobów, ale bal w ostatniej klasie to zupełnie inna bajka. To jego ostatni rok, ostatnia możliwość na wygranie tytułu króla balu, zatańczenie ze znajomymi do ulubionej piosenki i szaleństwo na szkolnych korytarzach, a on rezygnuje z tego wszystkiego dla dziewczyny, którą poznał chwilę temu. Nie mogę mu pozwolić na niewykorzystanie ostatnich chwil licealnego życia.

– Wiesz, myślę, że jednak uda mi się wcisnąć w jakiś interesujący strój i pójść z tobą na bal – odpowiadam. – Pod warunkiem, że nie będziesz żadnym Zorro, albo inną oklepaną postacią.

CharlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz