Zgredek jest wolny

3.3K 398 79
                                    

Kiedy Logan wychodzi z samochodu, mam ochotę złapać go za rękę, zaciągnąć z powrotem na siedzenie i poprosić, żeby przesiedział tu ze mną resztę życia. Ale przecież jestem dużą dziewczynką, a duże dziewczynki radzą sobie same ze swoimi lękami i problemami.

Zaciskam dłonie na kierownicy i próbuję przypomnieć sobie wszystkie filmy, w których bohaterowie uczyli się, jak opanować ataki paniki. Trzeba wziąć głęboki wdech, a następnie wypuścić powietrze tak delikatnie, żeby nie zdmuchnąć niewidzialnej świeczki. Robię tak trzy razy, jednak, zamiast się uspokoić, łapię zadyszkę i denerwuję się jeszcze bardziej. W radiu zaczyna się nowa piosnka, czekam aż minie i dopiero wtedy wychodzę z auta.

W domu pachnie cygarem i wodą kolońską, co utwierdza mnie w przekonaniu, że tata wrócił. Kiedy zdejmuję buty, dłonie zaczynają mi się pocić ze stresu. Wycieram je o spódnicę i poprawiam włosy.

– To nic takiego, Debro. Przecież rozmawiałaś z nim milion razy – mówię do siebie, kiedy przecinam salon, kierując się do gabinetu ojca.

Pokonanie tego krótkiego odcinka, okazuje się być trudniejsze, niż myślałam. Z każdym kolejnym krokiem – ku mojemu zaskoczeniu – zamiast złości na ojca, rośnie we mnie smutek tak ogromny, że kiedy naciskam na klamkę, jestem bliska płaczu.

Powinnam być na niego wściekła. Przez całe swoje życie zastanawiałam się, dlaczego mój tata nie spędza ze mną tyle czasu, co z Brandonem. Próbowałam sobie to wytłumaczyć brakiem powiązania genetycznego, jednak teraz, kiedy wiem, że jest moim prawdziwym ojcem, który mimo wszystkich cudownych, rodzinnych chwil, nigdy tak naprawdę nie próbował zbliżyć się do mnie, gorycz, spowodowana odrzuceniem, wypełnia każdy skrawek mojego ciała.

Biorę głęboki wdech, pukam do drzwi i próbując utrzymać swoje roztrzęsione ciało w całości, wchodzę do pomieszczenia. Jego gabinet jest bardzo mały i jasny, jednak od momentu przeprowadzki zawsze szary i prześmierdnięty dymem z cygara, które nałogowo pali. Od razu po wejściu kieruję się w stronę okna i otwieram je na oścież, wietrząc pokój i jednocześnie mój umysł.

– Więc przyszłam porozmawiać – mówię, siadając na skórzanym fotelu znajdującym się tuż pod oknem. To bardzo dobra miejscówka na trudne rozmowy – otwarte okno pomaga w zachowaniu trzeźwego umysłu i jednocześnie stwarza idealne warunki do ucieczki.

– Zamieniam się w słuch, Debby – odpowiada i odkłada do szuflady biały segregator.

Serce zaczyna mi łomotać, sprawiając ból w klatce piersiowej. Mam ochotę wybiec z pokoju i nigdy to niego nie wrócić. Nie cierpię rozmawiać o swoich uczuciach, więc, zamiast powiedzieć wprost, to, co chodzi mi po głowie, wybieram drogę okrężną.

– Pamiętasz, jak w wieku dziesięciu dostałam karę, za kłamanie? Powiedziałam wtedy mojej koleżance, że Brandon ma raka mózgu, tylko po to, żeby poszła z nim po szkole na lody. Bardzo mu się wtedy podobała i chciałam zrobić coś miłego. Pamiętasz, co mi wtedy powiedzieliście? – pytam, z całych sił próbując zachować zimną krew.

Ojciec spogląda na mnie z dezorientacją i opiera łokcie na biurku.

– Skąd to pytanie, Debby? To było osiem lat temu, nie mam tak dobrej pamięci.

Prycham. Może gdyby miał i nie był takim hipokrytą, to nie okłamywałby mnie przez tyle lat.

– Powiedzieliście, że kłamstwo jest złe w każdym przypadku. Nawet jeśli robimy to dla dobra innych.

– Być może tak właśnie było – kiwa głową, udając, że przypomina sobie to zdarzenie.

Najwidoczniej, nie rozumie mojego podtekstu, ponieważ wyciąga z szuflady kalendarz i zaczyna go uzupełniać. Zaczyna rosnąć we mnie, wyczekiwana frustracja, przez co czuję, że nabieram sił. Dużo lepiej jest działać pod wpływem gniewu niż smutku. Zaciskam pięści i opieram łokcie o kolana, pochylając się w stronę biurka.

CharlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz