Austin Denis Hayes, Austin Denis, Austin, Denis, Austin, Austin, Austin...Jego niebieskie oczy przewiercają mi dziurę w brzuchu na wylot, a słowa, które wypowiada, brzmią, jakby były mówione w innym języku. Potrzebuję porządnej chwili, żeby zrozumieć, w jakie bagno właśnie wpakował mnie ten chłopak. Czuję, jak uśmiech, który do tej pory nie opuszczał mnie na krok, z każdą kolejną sekundą schodzi z ust, ustępując miejsca grubemu rozczarowaniu i równie spasłemu smutkowi. Austin Denis Ptyś Hayes przez dwa miesiące bawił się w kogoś, kim nie jest, po to, by pewnego dnia, bez żadnej zapowiedzi złamać mi ledwo zrośnięte serce. Jakże piękne podsumowanie mojego życia.
Chłód, który czuję po ujawnieniu tego podłego kłamstwa jest nie do zniesienia, a intensywny wzrok Denisa/Austina, czy cholera jasna już wie kogo, sprawia, że do oczu napływają mi łzy, a serce łomocze mi jak szalone. To się nie dzieje naprawdę. To nie może się dziać naprawdę! Denis Hayes, którego obecność sprawiała, że czułam, co to znaczy być sobą w swoim ciele nie istnieje. Chłopak, którego śmiech poprawiał mi dzień, jest tylko wyobrażeniem i wykreowaną postacią, która tak naprawdę nigdy nie była prawdą.
Im dłużej wpatrujemy się w siebie, tym więcej pytań powstaje w mojej głowie. Jak mogłam nie zauważyć znaków, o które gdzieś na pewno po drodze się potykałam? Jak mogłabym być tak ślepa i zauroczona tym wszystkim, że nie dopytałam nigdy Nancy, dlaczego nie chce pokazać nam swojego ptysia? I jak do jasnej cholery moi bliscy znajomi mogli przez cały ten czas mnie oszukiwać? Bo jestem pewna, że Nancy, Logan i Brandon doskonale wiedzieli, że Austin/Denis mnie oszukuje. Czuję się jak mała dziewczynka, oszukana i zdradzona przez wszystkich, zgubiona we własnym ciele wokół nieznajomych twarzy.
Odnoszę wrażenie, że cała sala, mimo zainteresowania obrazami i postacią autora, śmieje się teraz ze mnie i wytyka mnie palcami. Patrzcie! To właśnie ta dziewczyna, dzielna nastolatka, która przez kupę czasu radziła sobie sama, nagle postanowiła zakochać się w naszym uroczym Austinie! Cóż za sierotka, naprawdę myślała, że ktoś taki jak Denis istnieje? Naprawdę wierzyła, że może znaleźć chłopaka, który podziela jej zainteresowania i dziwactwa? Co za naiwniaczka!
Chciałabym teraz móc wybiec z sali i popłakać się w samotności, znów wyrzucić swoje emocje do śmieci i nigdy nie dać się nabrać na czyjeś czułe słówka, ale po pierwsze, po ostatnim rodzinnym dramacie, obiecałam sobie nie oddawać się emocjom, a po drugie mimo rosnącej nienawiści do wszechotaczających mnie ludzi, Denis/Austin, kimkolwiek jest, był dla mnie zbyt ważną postacią i zasługuje, aby ten dzień przebiegł bez najmniejszego zachwiania. Dlatego poklepuję się w duchu i zmuszam do zachowywania, jak na dumną dziewczynę przystało. Prostuję się i wysilam na uśmiech, wznosząc toast za chłopaka o wielkim talencie.
– Dziś, stoję przed wami za sprawą tak naprawdę dwóch cudownych i bliskich mi osób. Mam tu na myśli moją wspaniałą dziewczynę – odpowiada, nie odrywając ode mnie wzroku. Mam wrażenie, że każde słowo wypowiada z ulgą, że jeszcze stąd nie uciekłam. Cóż, kluczowym słowem jest w tym przypadku JESZCZE. – Oraz dziadka, Williama Hayesa, którego doskonale znacie i cenicie tak, jak ja i który niestety nie mógł dziś świętować z nami tego dnia. Jednak mimo to, dziś pokazuję wam prawdziwego Austina Denisa Hayesa, takiego, którym od zawsze pragnąłem być, ale nie umiałem przebić się przez twardą skorupę niezrozumienia. Mam nadzieję, że się mną nie rozczarujecie, wystawa będzie dostępna jeszcze przez najbliższy tydzień, więc zapraszam do polecania tego miejsca swoim znajomym.
Po przywitaniu gości i brutalnym odkryciu przede mną prawdy, Denis/Austin schodzi ze sceny, kierując się wprost w moją stronę. Odwracam się więc czym prędzej na pięcie, chwytam za kieliszek bezalkoholowego wina i ginę wśród gości. Nie mogę teraz z nim rozmawiać, gdybym tylko stanęła naprzeciw Denisa/Austina, zawyłabym w rozpaczy za moim idealnym wyobrażeniem nastoletniej miłości.
CZYTASZ
Charleston
Teen FictionNiemal cztery lata na walizkach. Dwanaście przeprowadzek. Dwanaście nowych domów i osiem do złudzenia podobnych szkół. Sześć krajów i setki poznanych osób. Ciągłe życie w drodze sprawia, że chcąc nie chcąc zaczynasz nazywać swoją rodzinę stadem, a s...