Rozdział 19.

189 10 0
                                    

Obudził mnie pierwszy budzik - szósta. A wiecie dlaczego? Oczywiście, pierwszy dzień szkoły, no bo jakby inaczej.
Dostałam się do liceum imienia Św. Antoniego. Jestem w klasie humanistycznej i dziś pierwszą lekcją jest Polski. Szkoda mi dawnej klasy i tego, że Adam jest
B-CH, a Bartek w lingwistycznej. Chociaż mam w klasie Lenę i Kingę. Juka jest w sportowej i o tyle dobrze, że zaczyna lekcje gdy ja zazwyczaj je kończę. Już nie będę miała wyboru co założyć, ponieważ jest prestiżowa szkoła i co za tym idzie? Mundury.
Moja szkolna odzież składa się z czarnej bluzki, granatowej marynarki z tarczą szkoły na lewym rękawie i oznaczeniem przynależności do klasy na kołnierzu, czarnej, obcisłej spódnicy przed kolana i oczywiście czarne szpilki. Dziwię się czemu szpilki a nie jakieś baleriny czy coś tego typu.

  Szkoła znajduje się w centrum Żywca. Wchodząc, widać piękne, wysokie sosny a za nimi ceglaną szkołę. Wchodząc do środka, był prosty, biały korytarz, który miał po bokach wiele drzwi, prowadzących do szatni. Dalej były schody a po bokach dwa korytarze gdzie znajdował się pokój nauczycielski i wiele innych gabinetów.

Wchodząc do szatni, zostawiłam odzież wierzchnią czyli mój czarny, długo płaszcz i moje oczy ujrzały go.

- Cześć - powiedział Krzysiek, opierając się o ścianę, trzymając ręce w kieszeni.

- Dzień dobry - powiedziałam wpatrzona w podłogę, po czym szybko podniosłam wzrok na przystojniaka.

Światło przedzierające się przez górne szyby, nieziemsko oświetlały mięśnie Krzyśka. Cudny widok.

- No, no. Humanistyczna. Dobry wybór - chwali mnie - też jestem z humanistycznej i jestem na drugim roku.

- No i jak? Ciężko ? - Pyta Aura

Chłopak nie odpowiada, ponieważ podchodzi do niego ta płaska głowa - Juka. Murzynka obejmuje swojego chłopaka w szyi i oddaje pocałunek.

- A Ty z tą świnią, gadasz ? - Pyta Juka z ironią patrząc na blondynkę.

- Kochanie, czemu ją tak nazywasz? - Pyta Krzysiek z uległym głosem.

Ja bez zastanowienia, wzięłam torbę i wyszłam z szatni. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok jaki mógł mnie dziś spotkać - Adam. I w dodatku w swoich, pięknych, bujnych, blond włosach.

- Siemka - przywitał się z mną, przytulając mnie.

- No elo. Twoje włosy są lepsze niż były - chwali dziewczyna

Rozmawialiśmy z dobre pół godziny czyli do czasu aż zadzwoni dzwonek. Najśmieszniejszy fakt jest taki, że lekcje zaczynają się o dziewiątej, a busy z Korbielowa jeżdżą o godzinie siódmej trzydzieści, tak by zdążyć do szkoły na ósmą. Tęsknię za moim gimnazjum. Tam była ta magia którą czułam. W tej szkole nie ma nauki jazdy na nartach jako przedmiot więc uczęszczam do klubu narciarskiego z mojej starej szkoły.

Nagle z głębi korytarza słyszę, jak ktoś mnie woła.

- AURA !!! - krzyczy Lena, biegnąc w moją stronę.

- Jezuniu, jak dawno Ciebie nie widziałam. Gdzie byłaś ? - Pyta Aurelia

- Całe wakacje w Darłowie spędziłam, świetnie było i chce tam wrócić.

- Chodź szybko na lekcje! - woła chwilę po dzwonku Aura.

Tak jak mówiłam pierwsza lekcja to polak. Sala nie była taka kolorowa jak w gimbazie. Wszystko było białe, proste zwykle ławki, czarna tablica na środku a tuż przed nią stolik ( Nie biurko) dla nauczyciela.

Do klasy wchodzi niska, siwa i w podeszłym wieku kobieta w szarej spódnicy i marynarce. Włosy były spięte w koka za pomocą spinki a w ręku trzymała czarną, grubą teczkę.

- Dzień dobry. Nazywam się Wiesława Drozd. W roku szkolnym 2015/2016 będę was uczyć języka Polskiego. Okazało się, że na szczęście nie będę wasza wychowawczynią. Będzie to pan Feliński uczący historii. - powiedziała zimnym głosem

- Jeny, surowa jakaś - szepcze do ucha Kinga która dosiadła się do mojej ławki.

Lekcja trwała całą wieczność. Wytłumaczyła system oceniania i przeszła do lekcji. No ja tego nie przeżyje.

Wreszcie nadszedł dzwonek - Mój zbawiciel. Szerokim korytarzem, szedł w moją stronę Bartek.

- Cześć kotek - wita się, całując mnie w policzek.

- Co powiesz na imprezę w piątek ? -  pyta łapiąc mnie za rękę.

No jakiś melanż by się przydał. W końcu to liceum to czemu, nie. Ponoć teraz życie się zaczyna. Trzeba trochę zaszaleć.

- No spoko, możemy iść - mówi Aura.

  Po lekcjach poszłam na przystanek i czekałam na busa. Czytałam książkę o gadach. Tak wiem, dziwnie taką książkę czytać ale ja właśnie takie lubię.

Ze szkoły wychodził ten przystojniak, czyli Krzysiek. Nieszczęście szedł bez Juki dzięki czemu mogłam z nim pogadać.

- Hejka - mówi blondynka zamykając książkę

- Cześć - odpowiada czarnowłosy

Chłopak usiadł obok Aurelii. Rozmawiali około piętnastu minut dopóki tablica przystankowa nie wskazała, że bus do Korbielowa się zbliża.

- Będziesz na imprezie ? - spytał Krzysiek

- No jasne, czemu ma mnie nie być - powiedziała pewna siebie.

- To dobrze, a teraz wsiadaj do busa - powiedział przytulając

Co to miało być, przecież on śmieszkował. Napewno śmieszkował.
Usiadłam przy szybie i zobaczyłam jak Juka policzkuje Krzysia. Ona chyba go widziała jak mnie przytula. Czyli lepiej jej unikać jutro w szkole.

Znów wygrała żyletkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz