Rozdział 31.

164 11 2
                                    

Oczywiście, kolejny szereg monotonnych dni w szkole. Jak zawsze, jechałam na miejsce lekcji z Adamem. Teraz praktycznie ciągle pada śnieg i cały czas utrzymuje się na terenie Żywca i okolic.

Wchodząc do szkoły wraz z moją sympatią, spotkałam Gabi, siedzącą z smutkiem na ławce.

-Cześć, coś się stało? - zapytała blondynka z troską

-Nie wiem czy mogę o tym mówić -odpowiedziała z niepewnością

-Dobra, jak nie chcesz to nie mów, uszanuje to!

  Na wychowaniu fizycznym, przyszła pani pielęgniarka I ogłosiła, że mamy teraz bilans.

Ja oczywiście na końcu, bo ,,Wyżyn". Czekając na swoją kolejkę nie interesowało mnie nic innego jak piłka ręczna, którą teraz trenowaliśmy.

- Adam Szulczyk - krzyczy kobieta
  
                       *Gabinet*

-Data urodzenia, miejscowość?

-14.02.1999, Katowice

-Pesel?

-Proszę! - podał dowód osobisty

-Dobrze, wejdź na wagę - prosi pielęgniarka.

Pani Katarzyna (tak ma na imię kobieta), tuż po wejściu przez Adama na wagę, szybko zapisała jego wagę oraz wzrost.

- Waga wynosi 70 kilogramów, a wzrost to 195 centymetrów. Teraz ciśnienie.

Kobieta rozpoczęła pomiar ciśnienia blondyna. Z niewiadomych przyczyn, Adam zrobił się cały czerwony i mokry tak jakby się stresował przed egzaminem.

- Ehhh - zaczęła wzdychać

- Co się stało? - zapytał Adam z niepokojem

- Nic, spokojnie, wszystko jest w porządku!

Pani Kasia zapisała kilka zdań na kartce. Następnie włożyła do koperty i zakleiła.

- Proszę, nie otwieraj i daj tacie

- Nie mam taty - mówi cichym głosem chłopak

- To mamie, przepraszam. - Odpowiada kobieta po czym woła na następną osobę.

                     *Chemia*

Lekcja, była straszliwie nudna.
Zamiast słuchać pani, to ciągle wpatruję się w mojego chłopaka - Adama.
Nagle dostałam karteczkę od mojej sympatii. Otworzyłam ją i czytam po cichu

  Boję  się! Dostałem kartkę dla mamy od piguły, nie mogę jej otworzyć.

Popatrzyłam się na Adama z niepokojem. Co się mogło mu stać. Przecież nic się z nim nie dzieje.
  Po długim tłumaczeniu, nauczycielka zaczęła dyktować notatkę.

  Nagle, gdy patrzyłam na Adama,
ujrzałam krople z nosa. Czerwone krople.

-Proszę pani... - woła niewyraźnie pod nosem Adam, który nie może podnieść głowy z względu na krwotok.

- Marcin, idź z Adamem do łazienki! Oliwia, sprzątanij ławkę.

Chciałam pobiec do Adama, Ale Gabrysia przytrzymała mi rękę i pokiwała głową, dając znak, żeby nie iść.

Siedzę już z dobre 15 minut, a Adama NIE MA! Co mu się dzieje.
Tak jak moje przeczucia. Nie może być pięknie. Słyszę dźwięk karetki, stojącej pod szkołą. Chwilę później, dostrzegam  ratowników biegnących w stronę łazienki  łazienki.
Na pewno przyjechali po Adama.

          *Godzin 8 wieczorem*

Cały dzień myślę, co się dzieje z Adamem. Tak bardzo się o niego martwię. Nie mogę już dłużej wytrzymać w niewiedzy.
Aurelia chwyta telefon w celu wykonania połączenia do blondyna.

- Córciu, kolacja! - woła matka

Z ponurym nastawieniem na świat, dziewczyna schodzi na dół, do jadalni.

-Opowiadaj, jak w szkole?

-Źle! - odpowiada z lekką rozpaczą Aura

- Co się stało? - zapytała matka podając talerz swojej następczyni. Następuje chwila ciszy po czym znowu zadaje pytanie.

-Halo??

*dźwięk telefonu *

-Za chwilę wrócę! - oznajmia, biegnąc do telefonu

Odblokowuje komórkę, po czym czyta wiadomość od chłopaka:

   Jestem w szpitalu. Będę tu
dwa tygodnie Przyjdź jutro!

Znów wygrała żyletkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz