─1─

1.7K 230 58
                                    

Blade promienie słońca obudziły chłopaka, który przetarł leniwie oczy zanim zdecydował się wstać. Poranki nie należały do jego ulubionych pór dnia, mimo że kochał oglądać wschody słońca i pić kawę przy oknie, obserwując ulicę. Codziennie tym samym chodnikiem przewijały się różne osoby, zmierzając do szkoły, pracy, na spacer z psem. Lubił obserwować ludzi, wyobrażać sobie, że ich zna, dopowiadać sobie ich historię oraz cel. Wierzył, że każdy ma swoją unikalną przeszłość oraz przeznaczenie. Chciał za to wierzyć, że każdego czeka szczęśliwy koniec.

Odkąd wyprowadził się od rodziców do kawalerki dzielonej ze swoim najlepszym przyjacielem, nic się nie stało. Miał w miarę stabilną pracę, miał hobby w postaci pisania tekstów, wierszy i opowiadań, miał tych samych przyjaciół. Uważał swoje życie za zwyczajnie nudne.

Tego dnia postanowił udać się do pracy - jednej z wielu restauracji fast food w Seulu - skrótem, przechodząc przez mały park. Czuł się tam odprężony, choć trochę z dala od tłumów i hałasu. Często widywał słodkie pieski na spacerach, czyli same plusy.

Przygotowanie do kolejnego dnia pracy nigdy nie zajmowało mu długo, bo poza zwyczajem lenienia się przed oknem z kubkiem kawy, nie potrzebował wiele czasu.

Wyszedł z domu ze słuchawkami w uszach i czapką z daszkiem na głowie, powoli idąc w dobrą stronę, rozglądając się na boki. Parę razy zatrzymał się na światłach, ale po chwili już był w zaciszu paru drzew i dużego trawnika dla psiaków, wsłuchując się w muzykę pomieszaną z gwarem i rozmowami. Jego wzrok zwiesił się na pochmurnym niebie, a on dalej szedł przed siebie, za późno zauważając, że ktoś stoi mu na drodze, druga osoba będąc zbyt rozkojarzona by uniknąć zderzenia.

Jak najszybciej obrócił się i zaczął przepraszać, łapiąc nieznajomego by nie stracił równowagi, czując że czerwieni się ze wstydu.

- Nie szkodzi. - blondyn uśmiechnął się zażenowany, sprawdzając czy jego kamera bardzo ucierpiała - Nie powinienem stać na środku chodnika.

- To ja powinienem patrzeć gdzie idę. - Jungwoo zaśmiał się nerwowo - Przepraszam, śpieszę się.

- Jasne. Ah, jestem Yukhei! - blondyn uniósł rękę na pożegnanie, nie oczekując że brunet odpowie.

- Jungwoo. - chłopak uśmiechnął się lekko zanim się odwrócił, tworząc prawie niewidoczne rumieńce na twarzy nowo poznanego.

W tamtej chwili Yukhei poczuł dziwne łaskotanie gdzieś w środku, ale chcąc je zignorować, odwrócił się do kamery i uśmiechnął niezręcznie, wiedząc ile osób właśnie zobaczyła jego, zawsze pewnego siebie komedianta, rumieniącego się przez jakiegoś chłopaka.

Nagrywanie przeróżnych filmów już od dwóch lat stanowiło główną pasję czwórki przyjaciół, którzy od małego trzymali się razem. Sami nie wiedzieli jak karaoke i dziecinne naśladowanie idoli przeistoczyło się w prawdziwe próby i niezliczoną ilość coverów, chociaż żaden z nich początkowo nie wybierał sobie takiej przyszłości. 

W końcu Taeyong chciał zostać florystą, a Ten architektem.

Tego dnia nagrywali zwykłego live'a, korzystając z zacisza parku i dobrej pogody, wiedząc jak bardzo ich widzowie lubią z nimi interaktować. Również tego samego dnia wszyscy zobaczyli jak jakiś uroczy chłopak przez przypadek dobija do jednego z czterech chłopaków, chwytając za serca dziesiątki osób. Chociaż bardziej zainteresowały się one niewytłumaczalną reakcją zawsze śmiałego Yukhei'a, który rumienił się i jąkał gdy nieznajomy sobie poszedł.

Brunet odetchnął głęboko i spojrzał na komentarze, uśmiechając się by zakryć swoje wcześniejsze zachowanie.

- "Jakie covery planujecie w najbliższym czasie?'' - przeczytał pytanie - Na pewno jutro nagrywamy Monsta X, ale chłopaki mnie zabiją jeśli powiem coś więcej. Możecie się spodziewać czegoś innego niż zazwyczaj. - puścił oczko i zaśmiał się do siebie - Yuta!

Japończyk odwrócił się w jego stronę i przejął telefon, machając do kamerki radośnie. To on był promykiem słońca w ich grupie, zawsze miał dobry humor i nastawienie. 

Yukhei oddalił się od zajętego chłopaka i wrócił do reszty, w tamtej chwili jedzącej pseudo drugie śniadanie. Planowali spędzić cały dzień na dworze, nagrać coś i ogólnie spędzić razem czas. 

- Wszystko okej? - Taeyong poklepał miejsce obok siebie na ławce, z buzią zapchaną kanapką.

- Tak, zamyśliłem się. 

Jego słaby uśmiech nie przekonał starszego, ale ten już nic nie mówił, zostawiając całą tę sprawę na kiedy indziej.

- Dzień dobry, witamy w Taco Bell, w czym mogę służyć?

Jungwoo dosłownie cały czas miał do czynienia z chamskimi klientami, parę niemiłych słów nie robiło na nim żadnego wrażenia, ale od dawna nie spotkał kogoś kto z taką pasją wykrzyczał mu w twarz, że dostał cebulę kiedy wyraźnie mówił, że jej nie chce.

- Proszę Pana, przepraszamy, musiała nastać pomyłka. Możemy wymienić panu zamówienie. - jego firmowy uśmiech znikał z każdą sekundą.

- Zgłoszę was, powinniście się wstydzić. - mężczyzna odwrócił się wściekle, a Jungwoo westchnął cicho i zapewnił swoją koleżankę ze stanowiska obok, że wszystko jest okej. 

Po całym tygodniu miał cholernie dość tej okropnej pracy, beznadziejnego traktowania i smrodu smażonego sera i oleju w którym musiał wytrzymywać po osiem lub więcej godzin dziennie.  

Jak zwykle zdecydował, że mimo późnej pory wróci do domu na piechotę, na pewno nie autobusem. Lubił korzystać z każdej okazji by się przejść, odświeżyć umysł i chociaż przez moment poczuć się jakby jego życie było czymś więcej niż ciągłym pasmem powtarzalnych czynności. Chciał patrzeć w mrok Seulskich uliczek i widzieć nieopowiedziane historie, chciał wierzyć że sam jest jedną z nich i po prostu potrzebuje tego czegoś, lub kogoś, co stanie się początkiem nowego rozdziału.

Nie śpieszył się do domu, powoli idąc chodnikiem i obserwując. O tej porze można było zobaczyć wiele uroczych par trzymających się za ręce, zmęczonych pracowników chcących już zmyć z siebie brud dnia, przyjaciół w knajpach. Brakowało mu takiego towarzystwa, ale wszyscy jego przyjaciele się wykruszyli od liceum, znaleźli swoje kariery, miłości, nawet rodziny. Jego współlokatorka cały czas wyjeżdżała za granicę i poznawała nowe kraje, a on mając te przeklęte dwadzieścia jeden lat dalej tkwił samotny w swoim marnym śnie o pisaniu własnej muzyki i tekstów. 

Usłyszał głośny śmiech i zobaczył czterech chłopaków idących naprzeciwko, rozmawiających ze sobą i chyba opowiadających przeróżne żarty, bo żaden z nich nie potrafił iść prosto, wszyscy zginali się ze śmiechu. Jungwoo uśmiechnął się lekko na ten widok, ale minął ich, nie zauważając że jeden z nich obraca się za nim, otwierając usta, ale nigdy nie wypowiadając nawet słowa.


violets & moonlight



zium zium kocham was

Violets and Moonlight ─ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz