─9─

965 172 48
                                    

Jungwoo ziewnął, śledząc akcję filmu. Był nudny, a recenzje ich zawiodły, ale przynajmniej było im ciepło i żaden nie musiał moknąć przez trzydzieści minut. Deszcz ani na chwilę nie zelżał, stukając w szybę i parapet.

Główny bohater walnął butelką w ścianę, by zademonstrować, jak bardzo jest wściekły, a Kim przewrócił oczami, odchylając głowę. Charakter był płytki i miał okropnie rozwiniętą 'traumę życiową'.

Był śpiący, nawet bardzo, ale chyba nie wypadało mu zasypiać gdy miał gościa, który pewnie będzie chciał wrócić do domu o normalnej godzinie. Jednak powieki same mu się kleiły, a potem całkiem zamknęły, zanim zaczął cicho pochrapywać, śmiesząc przy tym chińczyka.

Nie było mu już do śmiechu gdy głowa Jungaoo opadła samoistne na jego ramię, przekraczając tę barierę, jaką sobie sami utworzyli. W pierwszej chwili zamarł, ale potem stwierdził, że chyba ma szczęście. Przecież Jungwoo świadomie by się nie zgodził by na nim spać, choć jego rozmarzona mina świadczyła o czymś innym.

Yukhei też się rozluźnił, śledząc akcję filmu. Nie śpieszyło mu się, a obecność bruneta wywoływała u niego szkarłatne rumieńce. Było tak zwyczajnie miło, z ciepłem drugiego człowieka obok, tak blisko, że mógł poczuć delikatny zapach jego szamponu.

Z każdą chwilą coraz bardziej pogrążał się w nieskończoną otchłań uczuć zwaną zakochaniem.

Dopiero szturchnięcie wybudziło Jungwoo z głębokiego snu. W panice rozejrzał się, nie kojarząc, by zasnął na kanapie, z głową na kolanach smacznie śpiącego blondyna.

Natychmiast zerwał się, budząc również Yukhei'a. Oboje spojrzali na siebie zaspanymi oczami, niezbyt pojmując rzeczywistość.

  - Jungwoo, jest jedenasta. - głos Sunmi brzmiał jakby kobieta była zawiedziona, a Kim wzruszył ociężale ramionami, wygrzebując się z koca - A jest poniedziałek.

Nie był w stanie nic z siebie wydobyć, gdy fala realizacji uderzyła go razem z wyrzutami sumienia.

Zaspał. Zaspał do pracy o całe pięć godzin.

Czuł się znowu jak małe dziecko, które zawiodło rodziców, ale tym razem rolę tą spełniała Sunmi, co było chyba gorsze.

  - Twój szef dzwonił pół godziny temu, a że ja odebrałam, opierdolił cię pośrednio i powiedział, że masz się dzisiaj nawet nie pojawiać.

Jungwoo schował twarz w dłoniach, przeklinając cicho. Nie był pewien, czy było mu tak wstyd, czy chciał ukryć łzy, które stanęły mu w oczach. Był tak głupi. Tak cholernie głupi.

Jego praca w restauracji wisiała już na włosku, nie przez niego, ale przez szefa choleryka, który roznosił zaplecze za każdy najmniejszy błąd. Nie raz wykrzyczał już Jungwoo w twarz, jak beznadziejny jest we wszystkim co robi, a zwolnienia lekarskie ledwo przechodziły przez jego podejrzenia o fałszerstwo. I ten jeden raz Jungwoo był pewny, że nie zostawi na nim suchej nitki, a jeśli będzie miał zły humor, wyleci. Mógł winić tylko siebie.

  - Wszystko okej?

Yukhei niepewnie położył dłoń na drżacym ramieniu chłopaka, ze zmartwioną miną mu się przyglądając.

  - Tak, jest okej. - mimo że jego głos załamał się nienaturalnie, wyprostował się i posłał chłopakowi sztuczny, zmęczony uśmiech - Pijesz kawę, prawda?

  - Na pewno? - zignorował jego pytanie, niezbyt wierząc. Zwyczajnie się martwił widząc nerwowy sposób w jaki wszystko robił, nawet najmniejsze szczegóły - Wiesz, każdemu się zdarza.

  - Tak, ale nie każdego za to zwolnią. Rozpuszczalna czy parzona?

  - Rozpuszczalna - odpowiedział w końcu, po długich sekundach ciszy. Jeśli Jungwoo chciał pobyć sam, chociażby przez chwilę, parę metrów dalej, pozwolił mu uciec niezręcznej rozmowie.

Przy tym czuł się źle, bo nie mógł mu pomóc, a najmniej na świecie chciał widzieć ten rozgoryczony wyraz twarzy.

  - Przepraszam. - Jungwoo odwrócił się znowu w jego stronę nawet nie minutę później - Że od razu musiałeś być świadkiem tej sytuacji i prawdopodobie już mnie mnie lubisz.

Uśmiechnął się lekko, a oboje wiedzieli, że żartuje. Mimo to, Yukhei wyrzucił z siebie ciche:

  - Nie ma nikogo, kogo lubię tak jak ciebie. - puścił mu oczko, a brunet zaśmiał się cicho, widząc jego flirciarski wyraz twarzy.

Już nie rozmawiali, zajęci sobą. Jungwoo dalej krzątał się po kuchni, a Yukhei mimowolnie sprawdził telefon, marszcząc brwi na widok dziesięciu nieodebranych połączeń od Taeyonga i po jednym od reszty.

Ja
Taeyong, zostałem na noc u Jungwoo, zasnęliśmy razem przez przypadek

Szybko nie musiał czekać na odpowiedź, która wywołała tylko zgrzyt w jego humorystycznej duszy.

Mamke
Zasnęliście razem, a przespaliście się też razem?

Ja
stary :/

Z małym uśmiechem, ale wciąż niesmakiem, odłożył telefon i wstał w końcu z małej kanapy, odczuwając skutki po nocy przespanej na siedząco. Przynajmniej świadomość, że cały czas był obok niego Jungwoo rekompensowała jakiekolwiek bóle.

  - Pomóc ci w czymś?

Jungwoo odwrócił się, kręcąc głową, po czym wrócił do robienia kanapek. Yukhei stwierdził, że przydałoby się skorzystać z toalety po całym dniu i nocy, więc gdy tylko Kim dał mu swoje ciuchy, które mogłyby pasować, uciekł po prysznic, zostawiając go samego.

Dopiero gdy drzwi się za nim zamknęły, chłopak odłożył na bok nóż i westchnął cicho, krzywiąc się. Oczywiście, że musiał wciągnąć w to Yukhei'a. Był największym idiotą na ziemi, a Wong tak jakoś musiał być świadkiem jego największej wpadki od czasów liceum, kiedy to wywrócił się na twarz na schodach.

Był strasznie wrażliwy. Płakał gdy był wściekły, gdy był smutny, szczęśliwy, każde większe emocje wyciskały z niego łzy, a teraz chciał tylko zwinąć się w kulkę przy oknie i ryczeć jak małe dziecko, dopóki wszystkie żale z niego nie wypłyną. Ale był również dorosły i musiał stłumić je w sobie, przynajmniej do momentu, gdy będzie całkiem sam.

violets & moonlight

lubicie jungwoo i yukhei'a, czy coś wam w nich nie pasuje?
drugi dzisiaj

Violets and Moonlight ─ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz