─2─

1.2K 205 133
                                    

Od samego rana Jungwoo czuł się słabo. Miał wrażenie że jest chory, ale nic na to nie wskazywało. Była sobota, którą wyjątkowo miał wolną, więc za bardzo się tym nie martwił. Wykuruje się do Poniedziałku, a przynajmniej taką miał nadzieję.

Ogarnęło go totalne lenistwo, jak zazwyczaj w dni wolne. Nie chciał wstawać z łóżka, ale i tak w końcu niechętnie pogramolił się do kuchni, chcąc w końcu wypić kawę i może zrobić coś produktywnego.

Jak codziennie postawił czajnik na gaz i oparł się o blat. Czekał cierpliwie i w międzyczasie wsypał do swojego ulubionego kubka z Zygzakiem Mc Queenem dokładnie dwie łyżki kawy i tabletkę jakiegoś naturalnego słodzika, który podobno był zdrowszy niż cukier.

Lubił dbać o takie małe szczegóły jak picie kawy z kubka dla dzieci. Były urocze a on był człowiekiem który łatwo zakochiwał się w rzeczach.

Nie zakochiwał się za to szybko w ludziach. W całym swoim życiu tylko jedna osoba została obdarzona przez niego uczuciem, a i tak nigdy nic z tego nie wyszło. Mimo to mały tatuaż konstelacji pozostał na jego żebrach.

Nigdy nie wiedział dlaczego akurat fiołki. Czemu nie inna roślina? Jego ulubionym kolorem nie był fioletowy, nigdy nie potrafił nawet zadbać o kwiatka, a jego tatuażem, tym najważniejszym, była pojedyńcza łodyżka fiołka z dwoma małymi listkami. Przynajmniej była ładna, bo zawsze można było dostać słonia albo nosorożca, tak jak jego kolega z przedszkola.

Uważając by nie wylać napoju na zimne kafelki udał się na swoje ulubione miejsce i usiadł na ziemi, otulając się jakimś zagubionym kocykiem.

W odbiciu szyby zobaczył siebie, czyli najmniej interesujący widok tego dnia, z wielkimi kręgami pod oczami i nieogarniętymi włosami walającymi się na wszystkie strony. Ogarnął je jakoś ręką i skupił swój wzrok na ulicy, zatopionej w delikatnych promieniach słońca. Znowu dziesiątki przechodniów, którzy mimo bycia całkowicie innymi osobami, zlewały się w szary tłum. Od czasu do czasu widział dzieci zmierzające na spotkanie z przyjaciółmi lub osoby w jego wieku, idące za rękę ze swoimi partnerami lub po prostu cieszące się z ładnego dnia ze swoimi przyjaciółmi.

Chciał być taką osobą. Bardzo chciał po prostu się z czegoś cieszyć w towarzystwie kogoś bliskiego, a jednak, mieszkał i żył kompletnie sam, z paroma znajomymi z pracy i swoją współlokatorką, której nigdy nie było.

Czasami po prostu nie chciał być samotny.

Jego nogi same zaprowadziły go do miejskiego parku, w którym poprzedniego dnia spotkał tego ładnego blondyna.

Nie wiedział na co liczy. Że znowu go spotka?

Nie było to raczej możliwe, a nawet jeśli, to co by zrobił. Pewnie uciekł i dopiero w domu zacząłby się przeklinać za własną głupotę.

Spacerował uliczkami rozmyślając, wbijając wzrok w buty gdy ktoś obok niego przechodził. Od zawsze był taki, nieśmiały i wstydliwy.

Usłyszał śmiechy i rozmowy, a gdy się odwrócił zobaczył tę samą grupę znajomych co wcześniej, czwórkę chłopaków, podających między sobą kamerę. Chciał przejść dalej i wrócić do domu ale z paniką zobaczył, że jeden z nich zmierza w jego stronę.

Nie miał wyjścia, jeśli nie chciał uciekać biegiem, musiał udawać że wcale się nie boi i nie chce zapaść się pod ziemię.

Yukhei uśmiechnął się lekko by nie zniechęcić chłopaka. Od wielu interakcji z innymi ludźmi przed wiedział, że nie może ich nastraszyć, jeśli chce szczerej odpowiedzi.

Violets and Moonlight ─ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz