─15─

866 147 15
                                    

Jungwoo przez długi czas nie mógł spać. Tej nocy powtarzał w umyśle każdy mały moment spędzony z Yukhei'em, każde słowo, i po prostu uśmiechał się do siebie, niedowierzając. Całe wspomnienie pocałunku wydawało mu się nierealne, ale jednocześnie tak rzeczywiste. Tak, jakby cała randka była po prostu zbyt realnym snem.

Wiedział jednak, że nic sobie nie wymyślił, bo w kieszeni kurtki dalej miał bilety autobusowe i kapsle z butelek oranżady, która chyba na zawsze będzie mu się kojarzyć tylko i wyłącznie z nim.

Z nim i jego pięknym, tak bardzo zaraźliwym uśmiechem.

Tak, był nieuleczalnym romantykiem, który kochał kiczowate romanse i samą ideę miłości, ale kochanie kogoś po raz pierwszy wydało mu się tak wspaniałym uczuciem. Rozgrzewało jego policzki i wywoływało rumieńce, a jego oczy świeciły się jak rozświetlone gwiazdami, mimo że tego nie wiedział.

Jungwoo zakochał się w Yukhei'u, nie wiedząc jeszcze co oznacza to dziwne łaskotanie. Wiedział tylko, że tym razem nie odpuści okazji. Nie będzie uciekał i nie będzie udawał, że czegoś nie czuje, bo przy nim czuł dosłownie wszystko.

-

Wstał zaskakująco wcześnie, sam z siebie i z dobrym humorem. Wiedział, że będzie musiał przeżyć konfrontację ze swoją mamą i jej chłopakiem, ale jakoś bardzo się tego nie bał, bo co mogło się stać? W tamtej chwili miał tylko nadzieję, że jego rodzicielka znalazła sobie kogoś, kto nie ma problemów i ją kocha. Zasługiwała na to po latach bycia samotną.

Nigdy nie myślał o tym, jak bardzo musiał ją skrzywdzić wyjeżdżając. Oczywiście, rozumiała to, ale wiedział gdzieś w środku, że wcale jej się to nie podoba. On też za nią tęsknił, chociaż nie zdawał sobie prawy z tego, jak bardzo. Może i nie byli na najlepszych stosunkach, ale była osobą, którą widział prawie codziennie przez ponad osiemnaście lat. 

Nie wiedział nawet skąd nagle wzięło się u niego takie poczucie melancholii, ale mimowolnie cieszył się, że wraca na moment do domu. Dlatego nie trudno sobie wyobrazić, jak mocno przytulił Kim Seungjoo gdy otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Synku, tak tęskniłam - wyszeptała mu do ucha, gładząc go po plecach. Odsunęła się, oglądając go z każdej strony - Niemożliwe, że tak urosłeś.

- Mamo - przeciągnął śmiesznie końcówkę, udając że jest zażenowany - Tęskniłem.

Pozwolił jej jeszcze raz się przytulić, śmiejąc się cicho. Zdecydowanie mu jej brakowało.

- Jungwoo, mamy dzisiaj gościa. Wiem, że nigdy nie lubiłeś moich partnerów i obiecuję, że ten nie jest ani świnią, ani alkoholikiem-

- Przestań - przerwał jej, z lekkim poczuciem winy spuszczając wzrok na ziemię - Zachowywałem się jak gówniarz, ale po prostu się o ciebie martwiłem. Jestem pewien, że ten ktoś jest dla ciebie idealny.

- Masz rację, zachowywałeś się jak gówniarz. Chodźmy z tego przedpokoju, musisz poznać Joona. - uśmiechnęła się ciepło i pierwsza ruszyła w stronę salonu.

Ku jego zdziwieniu, wystrój domu w ogóle się nie zmienił. Ściany dalej miały ten sam, kremowo-beżowy kolor, a na białych meblach dalej stały te same ramki ze zdjęciami. Jungwoo spojrzał na jedno zdjęcie w różowej ramce i uśmiechnął lekko, dobrze pamiętając ten dzień. Byli wtedy na wakacjach w Busan, rok po odejściu Taty. Pojechali tam by oderwać się od rutyny i w końcu przestać myśleć o zmarłym. Udało się, bo bawili się wtedy nawet dobrze. Jungwoo po raz pierwszy pod okiem mamy napił się soju, poprosił jakąś dziewczynę o numer i był w byle klubie przez dobre pięć minut. Nie podobał mu się smród fajek i alkoholu więc wyszli, co przewidziała jego opiekunka, dobrze znając jego nastawienie i tolerancję do używek. Byli też na plaży, grali dużo razy w chińczyka i scrabble, mając lepszy kontakt niż kiedykolwiek. Mógł spokojnie uznać, że było to najlepsze dwanaście dni jego życia.

Violets and Moonlight ─ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz