─17─

831 136 28
                                    

(ziomy, TYTY, czyli kanał chłopaków, czyta się "titi") (just sayin co nie) (wydawało mi się to istotne)

Praca dziennikarza zawsze była marzeniem Jungwoo. Niezbyt rzeczywistym, odległym, ale marzeniem. Zawsze chciał pisać o rzeczach, o których nie chciano rozmawiać, chciał demaskować nieuczciwych ludzi, pokazywać prawdę i surowe fakty, chciał być kimś, do kogo zwraca się dla pomocy.

Dlatego niezbyt odpowiadało mu pisanie dla magazynów o celebrytach, ale od czegoś musiał zacząć. I tak był to duży krok zważając na to, że wcześniej chodził po kawę i obsługiwał ksero, okazjonalnie niszczarkę. 

Poprzednie tygodnie pracy były dla niego nie tyle ciężkie, co irytujące i nużące. Brał nadgodziny by jak najszybciej zasiąść za biurkiem, a z rana wstawał i pisał cokolwiek miał zaległego w swoich dokumentach. Przesypiał cały swój wolny czas i rzadko widywał się z Yukhei'em, a raczej tylko do niego pisał i z nim rozmawiał w drodze do pracy. Nie pasowało mu to, bo chyba sto razy bardziej chciałby pracować w jakiejś małej kawiarni i spędzać czas z chłopakiem, ale każdy powtarzał mu, że ma spełniać marzenia. Może jak parę lat pocierpi to doczeka się kariery? Nie wiedział, lecz i tak próbował. Nie po to zaczął studiować od razu po ukończeniu liceum i pracował w Taco Bellu, żeby teraz się poddać.

Jungwoo przetarł zmęczone oczy, po czym rozejrzał się po stacji. O tej porze mało kto wracał z pracy, było grubo po osiemnastej. W tamtej chwili chciał tylko iść spać, ewentualnie zjeść coś co nie było kawą i biurowym batonikiem (które smakowały jak papier ścierny). Zdążył tylko napisać do Yukhei'a z pytaniem jak minął jego dzień zanim pociąg przyjechał, a Jungwoo władował się do środka, chowając ręce do kieszeni i przeklinając zimne, seulskie powietrze.

Drzwi do mieszkania otworzył prawie z ulgą, mając nadzieję, że w spokoju odpocznie. W ekspresowym tempie rozebrał się i ściągnął buty, głośno wołając na przywitanie Seulgi i Sunmi, które wróciły już z pracy. 

- Hej, Jungwoo. - Yukhei uśmiechnął się podchodząc z dwoma kubkami ciepłej herbaty do bruneta.

- Cześć. - przyjął od niego napój i odwzajemnił uśmiech, czując że jego samopoczucie nagle robi się o wiele lepsze - Czemu nie mówiłeś, że przyjdziesz? Ogarnąłbym jakoś rano.

- Potrzebowałem ciebie, po prostu. Sunmi napisała, że nie ma nic przeciwko żebym już tu na ciebie poczekał. - jego uśmiech zrzedł gdy podążył za Jungwoo do kuchni. Może i na to nie wyglądało, ale naprawdę przez ten czas potrzebował nie tyle pomocy, co wsparcia. Zawsze był delikatny i nie znosił dobrze kłótni, a dom czwórki przez te tygodnie stał się prawdziwym pobojowiskiem. Doszło nawet do tego, że jedli osobno, a Yuta większość nocy spędzał u swojego nowego chłopaka.

- Chodź, pogadamy. Wyglądasz jakbyś tego potrzebował. - Jungwoo złapał go za rękę i pociągnął w stronę zamkniętych drzwi, dziękując bogu, że posprzątał jeszcze rano.

Gdy już usiedli na małej pufie, którą Jungwoo kupił specjalnie dla niego, by mieli gdzie siedzieć, Yukhei westchnął cicho i oparł się o ścianę. 

- O co chodzi? - Jungwoo spytał cicho, gładząc go po ramieniu - Coś się stało?

- Kłócą się. Nie lubię już siedzieć w domu. Trochę mi po prostu smutno, ale co poradzisz? - spojrzał na niego z półuśmiechem - Jak było w pracy?

- Dobrze ale jestem strasznie zmęczony. Przez Jisoo mam dwa razy więcej biegania, a Doyoung poszedł na chorobowy i wróci dopiero za tydzień. Dalej nie wiesz co się dzieje z Tenem?

- Nie chce ze mną rozmawiać. - jego głos stał się cichszy, tak jak zawsze gdy nie lubił tego, co mówił. Jungwoo już dawno zauważył że mimo pozornej pozytywności jego osoby, chińczyk ciężko radzi sobie z negatywnymi emocjami. A przecież nie chciał widzieć go smutnego.

- Yukhei, znamy się już ponad miesiąc i cały ten czas byłeś przygnębiony może dwa razy. Wiesz, że jeśli to poważne, to możesz mi wszystko powiedzieć? Przecież ci pomogę. W końcu mi na tobie zależy. - objął go ramieniem i przysunął do siebie, przytulając czule. Zgadywał, że Yukhei właśnie tego potrzebował.

- Po prostu... - zamilkł na chwilę, nie pewny swoich słów - Po prostu boję się, że się rozpadniemy. Nie obchodzi mnie nawet "TYTY", bardziej boję się o naszą przyjaźń. Nie mam poza nimi i tobą nikogo w Korei, Yuta tak samo. Cały czas polegaliśmy na sobie nawzajem, a teraz to powoli się rozpada.

- Jak mogę ci pomóc? - Jungwoo spytał szeptem, przenosząc dłoń z pleców na blond włosy chłopaka. Przez te tygodnie zdążył się zakochać w tym jak miękkie są.

Tak jak w całym Yukhei'u, ale czas na przyznanie tego przyjdzie później.

- Po prostu mnie przytul. - westchnął, śmiejąc się bez przekonania.

Jungwoo bez zastanowienia zamknął go w uścisku, dając mu małego całusa po drodze. Chciał tym jednym gestem przekazać mu wszystkie swoje uczucia, których nie miał odwagi wypowiedzieć na głos.

Yukhei schował twarz w zagłębieniu szyi starszego i pocałował delikatnie jego skórę, w ten sposób prawie dziękując. Za jego pomoc, miłe słowa i samą obecność, dzięki której jego problemy wydawały się mniejsze niż faktycznie są.

- Chodź, chciałbym ci coś pokazać. - Jungwoo odsunął się lekko i wstał, podając rękę chińczykowi. Bez wahania zaprowadził go przed okno w kuchni i wrócił się po koc i dwie poduszki, nie martwiąc się dziewczynami, które pewnie spały. Podał chłopakowi poduchę i usiadł na własnej, po chwili przykrywając ich kocem.

Na dworze było ciemno, ale przez latarnie ulica była całkiem widoczna, tak samo jak przechodzący ludzie.

- Zawsze gdy źle się czuję lub chcę pomyśleć, siadam tutaj i obserwuję ludzi. Sam nie wiem jak mi to pomaga, ale wymyślanie im historii zawsze działa. - przytulił go do siebie - Może tobie będzie lepiej?

Yukhei wzruszył ramionami, ale spojrzał przez okno, czekając aż ktoś przejdzie chodnikiem. Gdy tylko pierwsza osoba weszła w ich pole widzenia, zmęczona nastolatka z wielką teczką w ręce i torebką przewieszoną przez ramię, Jungwoo szturchnął blondyna i zaczął mówić.

- Może wraca z pracy lub zajęć artystycznych? A w tej teczce ma swoje rysunki. Albo oddawał portfolio by przyjęli ją do liceum lub na kurs. - przeniósł wzrok na twarz Yukhei'a - Co myślisz?

- Nie wiem. - przewrócił oczami z uśmiechem, widząc minę Jungwoo - Oddała właśnie pracę semestralną do szkoły, albo ważny projekt. 

- I o to chodziło. A ten pan? - wskazał głową na mężczyznę, który trzymając siatkę z zakupami i dwie róże podpierał się laską.

- Kupił kwiatki żonie i wyręcza ją ze wszystkim bo jest chora. Albo jest wdowcem i idzie na jej grób.

Szturchnięcie Jungwoo wywołało jego cichy śmiech, ale rozbawiony wzrok chłopaka tylko go uszczęśliwił.

- Żartowałem - spojrzał na bruneta i uśmiechnął się lekko - Dziękuję. - złapał go za rękę, a Jungwoo rozpromienił się, po części zawstydzony, ale głównie rozczulony.

- Nie masz za co. Dla ciebie zrobiłbym wszystko. Bo cię kocham.

Ostatniego zdania nie powiedział, ale miał wrażenie, że jego oczy musiały wszystko przekazać, bo Yukhei znów uśmiechał się tak, jakby był szczerze szczęśliwy. Czyli tak, jak powinien się zawsze uśmiechać, bo Jungwoo szczerze chciał, żeby już nigdy nie dopadły go żadne smutki.


violets & moonlight

szok, niedowierzanie

dzień po dniu, emilka dodająca rozdział? idk her
ale tak serio to musiałam się odstresować przed przedmiotowym i pisanie o moich słodkich chłopcach jakoś mnie uspokaja (chociaż jutro w użycie pójdą tabletki bo chyba tam zejdę na tej sali)

jak wam mija początek zimy?
u mnie już śnieg, ew

Violets and Moonlight ─ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz