Rozdział 11

4.8K 411 35
                                    

" Stara kurwa niestety nie umarła"

Sam

- Już wróciłem! - krzyknąłem, wchodząc do chaty.

Babka syknęła jakieś przekleństwo pod nosem, po czym rzuciła w moją stronę szmatkę.

- Skoro tam jesteś, to pościeraj kurze! - rozkazała. - Jak ci poszło?

- Dobrze. - uśmiechnąłem się. - Przyjęli mnie. - przetarłem stary obraz.

- A szkoda. Myślałam, że żywy nie wrócisz i będę mieć spokój. - mruknęła do siebie.

Przewróciłem oczami, rzucając szmatkę na stół.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, stara kurwo. - wycedziłem tak, aby tego nie mogła usłyszeć.

- Co zamierzasz robić, gówniarzu? Już siedemnasta. - podlała swoje chwasty.

- Zjeść, a potem się umyć. - spojrzałem do gara. Jak zwykle zupa grzybowa.

- Nareszcie! Nie będziesz pachniał jak cebula! - usiadła na krześle i zaczęła szydełkować.

Wziąłem talerz, po czym dosiadłem się.

- Moja mama naprawdę chciała się dostać do tej samej watahy? - zapytałem, przerywając niezręczną ciszę.

- Owszem. Kiedyś była znana w tych rejonach, ale jak się urodziłeś, to opuściła mój dom. - wytłumaczyła.

Spuściłem głowę.

- Opowiesz mi o wszystkim? - poprosiłem nieśmiało.

- Dobra, tylko nie mów jej, że ci to opowiedziałam. - odłożyła druty, po czym złączyła dłonie na swoich kolanach.

- Twoja matula zawsze chwaliła się tym, iż miała status alfy. Zadarła z wieloma oblechami, wręcz to była tylko kwestia czasu, aż ubzdura sobie dołączenie do, wtedy, najsilniejszej watahy. I była bardzo blisko spełnienia celu, dopóki nie poznała betę - twojego starego. - mruknęła niezadowolona.

Wywróciłem oczami.

- Nie dziwię się czemu cię zostawiła... - powiedziałem sam do siebie.

- Aj, zamknij się! - machnęła ręką.

- Musiała walczyć z twoim ojcem. To była ostatnia walka, ale...Ona zrezygnowała, co kiedyś było oznaką słabości. Dlatego myślałam, że ciebie nie przyjmą. - przyznała.

- Co?! Na serio myślałaś, że będę błagać o litość?! - łyżka wypadła mi z dłoni.

- Szczerze? Tak. - pokiwała głową.

- A ja ci się miałem pochwalić, że pokonałem alfę...- mruknąłem.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Babka wyszła z pomieszczenia do ogrodu, a ja do łazienki. Tam wziąłem prysznic i zmęczony poszedłem spać.

Lewis

- Ta beta była dziwna. - podsumowałem.

- Owszem. Strasznie waleczna i silna, przynajmniej pod koniec walki. Chyba coś ją wkurwiło. - Ean wziął łyk wody.

Akurat siedzieliśmy razem, to znaczy ja i najważniejsze osoby ze stada, przy stole i jedliśmy kolację.

Kriss uśmiechnęła się krzywo.

- Muszę poznać tego chłopaka. Alfo, jeśli jest dobry, to mogłabym go wyszkolić. - spojrzała na mnie.

- Nie ma takiej opcji! - zaprzeczył Ean. - Nie chcę tego dzieciaka pod swoimi skrzydłami opieki. Nie ma mowy!

- Daj mu szansę. - nalegała Kriss.

- Nie wysilaj się, bo prędzej czy później go spotkasz. - przerwałem sprzeczkę.

Nastała krótka cisza, w której każdy wziął kęs jedzenia, bądź łyk wody.

- Alfo, a jak z Luną? Macie trop? - zapytała omega, która opiekowała się innymi z jej statusu.

- Na razie pusto, ale mamy kilka osób, które mogą coś wiedzieć. - przyznałem. - Ale czułem, że ona jest blisko. Wczoraj...- przerwała mi dziewczyna.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? Jej zapach przy tobie staje się intensywniejszy, więc mogłabym pomóc ci ją wytropić! - podniosła się Kriss.

- Spokojnie. Czułem ją tak słabo, że na początku się nawet nie zorientowałem. - nakazałem jej usiąść.

- Czyli stosuje leki...- podsumowała. - Przynajmniej wiem, że kręci się wokół ciebie. Musimy szukać bliżej, niż myślimy. - zwróciła się do jedynej omegi w pomieszczeniu.- Oglądaj swoje podopieczne. Pilnuj je. - rozkazała.

Kobieta kiwnęła głową.

- Alfo, pójdę jutro do Fritza. Przepytam go jeszcze raz. Pozwól wziąć mi ze sobą dwie silne alfy. - poprosiła dumnie brunetka.

- Twoja prośba zostaje wysłuchana. - kiwnąłem głową.

-----

Ale mam natchnienie na ciąg dalszy! To będzie bomba! Przynajmniej dla mnie. Hehe...

~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz