Rozdział 44

3.5K 272 51
                                    

"WIGILIA "

Sam

Wróciłem do domu o dwudziestej pierwszej. Naprawdę, modliłem się, aby stara kurwa zasnęła (może nawet i na zawsze), jednak kiedy tylko przekroczyłem próg domu, uświadomiłem sobie, że jeszcze długo będzie żyła.

- Gdzieś ty się kurwa, szczylu, szlajał?! - wrzasnęła na całe gardło.

- Kurwo, najdroższa, znaczy się! Babusiu! Radzę przymknąć pysk, bo ta sztuczna szczęka niebezpiecznie się porusza. - próbowałem powiedzieć grzecznie.

- No i dobrze. - machnęła dłonią. - Niech ci ten zapyziały ryj odgryzie. Będzie święty spokój. Nikt nie ucierpi, jak nie będziesz się odzywał.

Tsk. I ja w to niby uwierzę.

                               * * *

Przez kilka dni nie działo się nic nadzwyczajnego. Tylko babka czasami marudziła, że nie pomagam jej w przygotowaniu do świąt, bardzo rzadko biła mnie kapciem i często siedziała cichutko jak pod miotłą.

Kto z was poczuł ten sarkazm?

Wigilia zbliżała się małymi kroczkami, a ja całymi dniami gapiłem się w okno mając nadzieję, że magicznie zjawią się rodzice oznajmiając, że za mną tęsknili.
Tak...Dopiero po tylu miesiącach zacząłem odczuwać tęsknotę...

Wreszcie nadszedł wyczekiwany dzień i gdyby nie pewna sytuacja, dalej siedziałbym wpatrzony w okno, jak zwykle mając w dupie starą babę.

Wyszedłem wtedy po rachunki i naprawdę się zdziwiłem, kiedy w szynce oprócz dokumentów, znalazła się czerwona koperta. Chwyciłem ją natychmiast, po czym odczytałem napis.

Dla Sama Wirstwooda i Starej Baby Której Nikt Nie Lubi

Już wiedziałem od kogo to.

- Coooo? - zaskrzeczała babka. - Fritz zaprasza nas na kolację Wigilijną? - zapytała dla pewności.

- Na to wygląda. Aż sam się zdziwiłem, że było na kopercie również i twoje imię. - pokazałem jej ową rzecz.

- Ale z niego dobry chłopczyk! - ucieszyła się. - Widzisz, gnojku? Powinieneś brać z niego przykład, a nie dupę w domu grzejesz!

Bla. Bla. Bla.

                               * * *

Mama Fritza zaprosiła nas do salonu, z nakrytym stołem. Przy nim siedział już Fritz oraz Ean, którzy miziali się kiedy mama rudego nie patrzyła.

- O, siemka Sam! Super, że już jesteś! - ucieszył się chłopak.

Odsunąłem krzesło, aby usiąść obok niego, jednak babka pchnęła mnie biodrem, po czym zajęła moje miejsce. Poczęła się bezczelnie patrzeć z rumieńcem na chłopaków. No, jak zwykle zostałem zepchnięty do tyłu...

Kiedy czarnowłosa podała już wszystkie dania, zaczęliśmy się dzielić opłatkiem. To może opowiem co życzyła innym stara kurwa.

Najpierw ucałowała Fritza w policzek, chwaląc jaki jest wspaniały i tak dalej. Potem kazała Eanowi, aby w tym roku założył rodzinę i przyzwyczajał się do siodła, bo obiecała mu, że będzie go częściej ujeżdżać. Mamie rudego cymbała powiedziała, iż jedzenie wygląda apetycznie, jednak jej było lepsze, (oczywiście za młodu). I na końcu dopiero podeszła do mnie. Wiecie co zrobiła? Życzyła mi, aby me włosy tam na dole, w kroczu, urosły. Uwaga cytuję: Bo cię ten fiutek w zimę nie ogrzeje. Najgorsze było to, iż każdy to usłyszał.

Po kilku chamskich żartach (domyślacie się na czyi temat?) zasiedliśmy do stołu i rozpoczęliśmy kolację. Każdy nałożył sobie jedzenie według gustu, humoru oraz potrzeby. Niestety nie miałem ochoty, aby coś przeszło przez moje gardło.

Wszystko było cacy, a śmiechy i radość nie miały końca. Nikt nie spodziewał się, że jeszcze tego wieczoru wydarzy się coś wyjątkowego.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Fritz poleciał otworzyć, jak zwykle pełen entuzjazmu. Po chwili wrócił, a moje oczy ujrzały znajome blond włosy, z czarnymi odrostami.

Spuściłem głowę zarumieniony. Udałem, że jestem wielce skupiony na daniu i pochłonięty jedzeniem.

- Fajnie, że się zjawiłeś. - uśmiechnął się Ean.

Ten odwzajemnił gest, siadając obok mnie i swojego bety. Ówcześnie przywitał się ze starszymi kobietami. Te z chęcią nałożyły mu trochę jedzenia, bo według nich, biedaczek wygląda na głodnego i wychudzonego! Boże jaki on chudy! Trzeba go wypchać uszkami, czy czymś tam! Jestem wredny.

Zaczął jeść jak gdyby nigdy nic. Chyba mnie ignorował. Nie, na pewno mnie ignorował! A niech się jebie! Mam w nosie takiego alfę... Chyba...

Dostałem w brzuch od babki.

- Za co to...? - jęknąłem zwijając się.

- Uśmiechałeś się jak zboczeniec. - wzruszyła ramionami.

Pieprzona sadystka.

Podczas kolejnych kilku minut nic się nie działo. Ean dalej miział się z Fritzem, to nogami, to ramionami, to macali się dłońmi (pod stołem), jak matka rudego nie patrzyła. Ja siedziałem i tylko żarłem. Babka zagadywała Lewisa, a czarnowłosa opowiadała historię z życia wziętą, więc każdy z nas udawał, że słucha.

Jednakże znowu przerwał nam dzwonek. Tym razem mama chłopaka była zaniepokojona.

- Fritz, zapraszałeś kogoś jeszcze? - zapytała.

- Nie, ale...Lepiej pójdę to sprawdzić. - wstał, już się nie uśmiechając.

Po chwili wrócił. Szczena mi opadła widząc fioletowowłosą dziewczynkę, ciut wyższą niż ostatnio oraz zdecydowanie brudniejszą niż ostatnio.

- Peggy? - wykrztusiłem oglądając swoją młodszą siostrę jak obraz.

- Sam! - załkała.

Wstałem od stołu, a ta rzuciła się prosto w moje ramiona. Przyznam, że pierwszy raz tak czule powitała kogokolwiek.

- Co się stało? Co ty tutaj robisz? - pogłaskałem ją po głowie, podając chusteczkę.

- Ja...Muszę ci coś powiedzieć....

// Skończony rozdzialik!

Przepraszam za spóźnienie, ale wiecie...Święta itd. W zamian macie dłuższy rozdział.

Ale najlepsze jest to, że kiedyś wymyśliłam ten wątek z Peggy, a teraz ... Zapomniałam xD

No cóż. Wesołych świąt, moi drodzy! 😘😍
( Rozdział nie sprawdzony, zawiera błędy, bo mi się nadzorować nie chce)

~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz