Rozdział 41

3.5K 295 98
                                    

" Si- es-aj spierdoliło - sprawa ułożona"



Sam

- Fritz, ja nie chcę tam wracać! - jęknąłem jak dziecko.

Serio, za bardzo bolała mnie dupa, aby iść przez ten cały las. W dodatku piździło jak w dupie u Eskimosa.

I tak zaszliśmy już daleko.

Maszerowaliśmy przez las, w którym znalazła nas stara kurwa. Tak w ogóle...Wiedział ktoś, że ta rasa śpi? Ja nie wiedziałem, ale zobaczyłem na własne oczy jak wychodziłem.

Hehe, to chyba znaczy, że niedługo umrze.

- Jeżeli nie wrócimy to chłopaki się obrażą i... - przerwałem mu.

- Nic nam nie zrobią. - mruknąłem.

- No chyba, że ponownie zabawią się w listonosza i wyślą nas do Afryki na konkurs pt:" Kto najwięcej zje". - wtrącił.

- Na samą myśl robię się głodny. - pomasowałem burczący brzuch.

- Powiem ci jedno. Spłoniesz w piekle za te żarty. - podsumował.

Ale kto by się takim cymbałem przejmował?

Lewis

Wyszliśmy z budynku wraz z Eanem.

Dalej trzymałem dziewczynkę za rękę.

Mała Jennefer nie odezwała się do nas słowem. Chodziła z miną pozbawioną emocji, z głową najczęściej spuszczoną ku glebie. Pomimo jej opanowania podejrzewałem, że chce się jej płakać. W końcu komu by się nie chciało?

Serio, jej historia nie brzmi bajecznie.

Jej matka to dziwka, wychowuje się w burdelu, brak edukacji, godnych warunków, jedzenia i przyjaciół. Jej jedynym sprzymierzeńcem jest ciężarna matka, która poroniła i akuratnie odrzuciła również i ją.

Tylko pozazdrościć.

Takich wrażeń to się nie najecie na żadnym filmie, w którym występuje Sylvester Stallone.

Do dziś pamiętam chiwawę o imieniu Rambo.

Ruszaliśmy właśnie lasem, w stronę mojej rezydencji, jednakże poczułem znajomy zapach.

- Sam? - zobaczyłem zbliżającą się sylwetkę bruneta.

Obok niego szedł wysoki jak topola Fritz i rudy jak dupa zlanego bobasa. Zauważyłem, że Ean dziwnie się mu przygląda.

Przybysze podeszli do nas, stając naprzeciwko oraz mierząc poważnym spojrzeniem.

Fritz uśmiechnął się po chwili, jednakże Sam był chyba wkurzony.

- Szukaliśmy was~ - jako pierwszy odezwał się Fritz.

- Super. - mruknął poirytowany Ean. - A teraz nara. Czas na nas.

Rudego widocznie zatkało.

- Co tak gębę szczerzysz? Myślisz, że ci odpuszczę to podłe pozostawienie w gejowskich kajdankach?! - przyznał wreszcie, że jego ukochany przyjaciel zranił jego męską dumę.

- Fakaj się! Robiłem to dla twojego dobra, kutasie! - krzyknął oburzony.

- Ach, tak?! - Ean zbliżył się do niego, już całkowicie wkurwiony.

Rozpoczęła się bezsensowna kłótnia.

W międzyczasie stanąłem obok Sama, który tak jak ja obserwował zaistniałą sytuację.

- Jak stare, dobre małżeństwo, co? - odezwał się do mnie.

Nie odpowiedziałem. Zamiast tego złapałem jego dłoń. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.

- Czego ty kurwa chcesz?

- Z tobą porozmawiać. - przyznałem szczerze.

- Mam ci zrobić taką samą awanturę co Fritz Eanowi?! Nie mamy o czym rozmawiać. - odtrącił mą dłoń.

Ponownie go złapałem, tym razem za przedramię. Poczułem charakterystyczne uczucie ukłucia w klatce piersiowej.

- Każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet ja. - spojrzałem w jego śliczne oczy.

Zauważyłem, że wymiękał. Zarumienił się, a także otworzył usta ze zdziwienia.

- To jak? - oczekiwałem na odpowiedź.

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

Uśmiechnąłem się delikatnie, aby dodać nieśmiałej omedze odwagę. Faktycznie był uroczy i...Taki śliczny. Zastanawiałem się czy, aby na pewno był taki okropny za jakiego go uważałem.

Wtedy ten otworzył usta i wypowiedział.















- Pierdol się.





// Bum! Nadchodzi pora rewanżu, czyli celibat. ( jak na zawołanie). Dzisiaj mniej pierdoły w rozdziale, ponieważ chciałam się skupić na wątku, który przeciągam. Obiecuję, że niedługo go zakończę i zacznę nowy. Znowu głupi oraz na swój sposób ciekawy.

Dzięki za uwagę, komentarze i gwiazdki !

~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz