" Wampiry"
Lewis
Zacisnąłem usta w wąską kreskę.
Ojciec nie odpowiedział jej, więc postanowiłem zaprowadzić ich do jadalni.Usiedli przy stole, oczekując na resztę gości.
- Zaraz dojdzie...- zauważyłem, że o dziwo Zoe również nie ma.
Co ona kombinowała?
Sam
- Zoe...? Zostaw mnie...- poprosiłem, kiedy dziewczyna przybliżyła swój nos do mojej szyi.
Ta jednak zaciągnęła się zapachem i z uśmiechem oznajmiła.
- "Beta", tak? - zaśmiała się.
- Co tu się dzieje?! - Breda przerwała czynności alfy swoim ostrym tonem.
Dziewczyna odeszła ode mnie trochę, po czym spojrzała na kobietę, która zasłoniła mnie swoim ciałem.
- Rodzina już przybyła. Pewnie na was czekają. - spojrzała groźnie w oczy molestującej.
- Masz rację. - ponownie się zaśmiała. - Chodźmy lepiej. - ostatni raz spojrzała w moim kierunku, po czym ruszyła do jadalni.
Kiedy odeszła, Breda złapała delikatnie za moje ramiona.
- Uważaj na siebie. - powiedziała.
- Będę. - przytuliłem ją z uśmiechem, a następnie poszedłem.
Sam
Wszedłem do pomieszczenia. Jego ściany były czarno-czerwone, zaś podłogę przykrył perski złoty dywan. Na środku stał długi, podłóżny stół, nakryty, a obok około dwudziestu, albo trzydziestu krzeseł. Na ścianach prawdopodobnie wisiały portrety rodziny Lewisa i o dziwo dostrzegłem również i jego.
- Podejdź. - oznajmił męski, niski głos.
Wyrwany z zamyślenia spojrzałem w stronę dźwięku. Dopiero teraz dostrzegłem czterdziestolatkę oraz stojącego obok dryblasa.
Serio. Wyglądał jak członek Yakuzy. To znaczy...Chyba.
- Mamusia! Tatuś! - Zoe wyprzedziła mnie, po czym pobiegła uściskać owe postacie.
Wtedy zrozumiałem, że to nie wampiry, a rodzina Lewisa.
Kurwa. Oby to nie było dziedziczne.
Na szczęście państwo nieumarli teściowie zajęli się córką i miałam czas na oddech. Niestety nie długo cieszyłem się samotnością.
- Już jesteś. - Lewis dotknął mojego ramienia.
Spojrzałem na niego ciut zarumieniony. Modliłem się, aby salsa mojego serca pozostała tylko w środku.
Lewis odwrócił jednak wzrok i chrząknął zwracając uwagę reszty.
- Oto brat mojej omegi, Sam. - przedstawił.
Niezręczny sytuacją uśmiechnąłem się głupio.
- My się już znamy~ - Zoe poruszyła dwuznacznie brwiami.
Zauważyłem poirytowanie u blondyna.
- Zatem nie przedłużamy. - odezwał się ojciec. - Chętnie poznamy naszą przyszłą rodzinę.
Tak więc wszyscy zasiedli do stołu.
Na talerze zostało nałożone dla nas jedzenie. Przede mną oprócz niego oraz dania znajdowały się widelce, łyżki i noże. Żebym tylko wiedział, którą z nich je się zupę.
Wziąłem pierwszą lepszą i próbując podpatrzeć sałuwawr wir, jadłem.
Wreszcie zagadała kobieta.
- A więc...Czemu twoja siostra nie mogła się zjawić? - spojrzała na mnie spode łba.
- Otóż...Aktualnie ma dużo roboty na głowie....- uśmiechnąłem się nerwowo.
- Czyli wysłano ciebie tutaj, abyś przestał im tam pasożycić? - odezwała się Zoe swoim wesołym tonem.
Kogoś mi ona przypomina....Jebana Peggy...Nawet teraz za nią nie tęsknię. Albo...Może trochę?
- Zoe! - warknął Lewis.
Ten wydawał się zestresowany. Jakby to spotkanie było dla niego wyrokiem.
- Zwracaj się do gościa jak należy. - zmrużył gniewnie oczy.
Dziewczyna nie odezwała się już więcej.
Nagle poczułem silne feromony, przez które moje dłonie zaczęły się trząść. Serce waliło mi w piersi, a w głowie pojawiały się mroczki. Złączyłem stawy kolan ze sobą. Wiedziałem już dlaczego mój organizm dziwnie się zachowywał.....Ruja.
--------
Lololo nawet nie sprawdzam błędów. Nie chce mi się xD
Tak to jest kiedy baba ma okres. Wiecznie by żarła... XD

CZYTASZ
~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]
WerewolfŻycie piętnastoletniego Sam'a legło w gruzach kiedy okazało się, że nigdy nie był alfą, a omegą. Musiał zapomnieć o kontynuowaniu nauki sztuki walki oraz wypisać się z elitarnej szkoły, do której należał. Pewnego dnia przychodzi do chłopaka list, we...