Rozdział 20

4.3K 374 31
                                    

" Kiedy dzieci? "

Sam

- No dalej! Co tak stoisz?! - zdenerwowała się dziewczyna.

- J-ja...Muszę w krzaki! - wymyśliłem coś na poczekaniu.

- Teraz?! Serio kurwa?! - prawie wyszła z siebie.

- Daj się załatwić! - weszłem w najbliższe krzewy.

Odetchnąłem z ulgą, bo byłem pewny, iż dziewczyna mnie nie usłyszy. Miałem chwilę na przemyślenie co zrobić. Wiedziałem, że nie mogę uciec, ponieważ....

Au...Co to za dziwny ból brzucha?

Ean

Uprawiałem codzienny jogging, kiedy poczułem zapach omegi. Pomimo tego, iż wątpiłem, aby to był Sam, postanowiłem to sprawdzić.

Ale zaraz....Kurwa Kriss?

- Co ty tutaj robisz? - podszedłem do dziewczyny.

- Eh...- westchnęła. - Trenuję tą nową betę, ale poszedł egkhem... i już dłuższą chwilę nie wraca.

- Chodzi ci o Sama? - zapytałem zbity z tropu.

- Owszem.

Ruszyłem pędem w stronę najbliższych krzaków. Już wiedziałem skąd czułem ten zapach i dlaczego.

Sam

- Kurwa Ean, ty cioto pieprzony! Prawie się zeszczałem ze strachu! - wrzasnąłem kiedy ten wyskoczył nagle z krzewów, pytając "ŻYJESZ JESZCZE?"

- Musimy się stąd zrywać. - rozkazał. - Wymyślę coś Kriss. - wziął mnie na ręce i zarzucił przez ramię.

O dziwo moja złość już przeszła. Czułem ukojenie przez czyją bliskość, chociaż wilk wołał Lewisa.

- Słuchaj, ten młody musi się szykować na ten popaprany obiad, a przy okazji narozrabiał i musi odsiedzieć karę. Elo. - wyminął ją.

No tak...Ean mógł nadużywać swojej władzy, ponieważ nawet mądra i sprytna Kriss nie mogła się równać becie stada.

Nagle na naszej drodze pojawił się wilk. Pierwszy raz czułem taki zapach, dlatego byłem ogromnie zdziwiony.

Brązowy, silny, ale jednak jakiś inny niż reszta.

- Cholera, jakiś obcy. - zaklął Ean, kiedy stworzenie zniknęło za krzakami.

Westchnąłem. Wiedziałem, że jego obowiązkiem było złapanie ktosia i zaprowadzenie do alfy, ale...Obiecał coś Fritzowi.

- Biegnij, a ja dojdę do domu. - zdecydowałem.

- Zwariowałeś?! - wybuchnął.- Nie zostawię cię sa...- przerwałem mu.

- Idź, zanim mnie kurwa szlak strzeli. - warknąłem.

Ean zrezygnował. Postawił mnie na ziemi.

- Zostań tu. Wrócę po ciebie. - poklepał mnie po plecach, a następnie pobiegł tropem wilka.

Moje nogi nagle zrobiły się jak z waty. Usiadłem na trawie, opierając się o drzewo. Zacząłem ciężej oddychać oraz cicho jęczeć z bólu. Pragnąłem kogoś.

Ean

Czułem go. Był blisko, ale jednak zawsze mi uciekał.

Zaczął się niebezpiecznie zbliżać w stronę kryjówki naszej watahy. Przyśpieszyłem, jednak było już za późno.

Ten przemienił się w człowieka i wtedy...Okazał się kobietą.

Również postanowiłem dołączyć do czarnowłosej i po chwili stałem naprzeciwko niej w ludzkiej posturze.

- Kim jesteś? - warknąłem.

- Siostrą alfy watahy Roststone. Dobrze trafiłam? - uśmiechnęła się szyderczo.

Czyżby to naprawdę ta wariatka?

Sam

Wstałem. Ean nie wracał od godziny, a ja? Chciałem, aby mnie zabrał. Najlepiej do Lewisa, ale wszędzie z kimś będzie mi dobrze.

Ruszyłem wolnym krokiem. Musiałem od czasu do czasu opierać się o drzewa, ponieważ ból brzucha nie pozwalał mi zrobić więcej niż kilka kroków.

Nagle zaryłem twarzą w mech. Nawet podczas chcicy pozostałem debilem.

- Sam? - usłyszałem głos Bredy. - Ty tutaj? W dodatku z...- szepnęła. - Rują?

Breda zabrała mnie do siebie. Tam podała leki zmniejszające ból oraz zaparzyła herbaty. Usiadła naprzeciwko mnie, na tym samym fotelu co ostatnio.

- I jak się czujesz? - zapytała z troską.

- Lepiej. - uśmiechnąłem się. - Naprawdę dziękuję.

Wziąłem łyk herbaty, zaś ona znowu zagadała.

- Więc jakie masz plany z Alfą? - przechyliła głowę w bok.

- Otóż...- zakłopotałem się. - Póki co sądzi, iż to moja siostra jest jego przeznaczoną.

- Zaraz...Ty masz siostrę? - zdziwiła się. - I jest omegą?

- Mała Peggy omegą? Pff....Ona się do rodzenia dzieci nie nadaje! Prędzej sama by wyruchała, niż została...Eghkem...- opanowałem się, bo w końcu to jeszcze dziecko.

- Jak Lewis się dowie...- złapała się za głowę. - Tak w ogóle zdajesz sobie sprawę, że niedługo szkoła?

- O kurwa...Zapomniałem. - urwałem. - E tam! Babka się tym zajmie! - machnąłem ręką.

- Oby, bo...- przerwało jej pukanie do drzwi.

Do moich nozdrzy dotarł nacudniejszy zapach na świecie. Już wyobrażałem sobie jego oczy, to w jaki sposób stoi i jego głos. Lewis, przez ciebie aż mi mokro, chociaż jeszcze cię dzisiaj nie ujrzałem.

~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz