Rozdział 29

4.1K 380 14
                                    

" Peperoni "

Sam

Obudziłem się w białym, drewnianym łóżku z baldachimem. Nie kojarzyłem tego miejsca.

Pokój był schludnie urządzony, posiadał okna, które pokazywały plac przed rezydencją... Zaraz! Plac przed rezydencją!

To znaczy, że jestem w czyimś pokoju... I...

Spojrzałem na lustro, które stało po prawej stronie. Zostałem przebrany. Miałem na sobie długą, czarną koszulkę oraz tego samego koloru bokserki.

- Fu. Kto w tych czasach chodzi w takich majtkach? - dotknąłem ich. - Only tęcza.

// ten uczuć kiedy zapomnisz o o czym miał być rozdział...

Już pamiętam xD //

Nagle drzwi pokoju się otworzyły.

- Sam?! - usłyszałem głos Eana. - Wszystko w porządku?! -podbiegł do mnie.

- Cały i chyba... Nie w ciąży. - spojrzałem na swój brzuch.

- Zamknij się! Wiesz jak się martwiliśmy z Fritzem, kiedy Kriss powiedziała mi co się stało?! - złapał moich ramion.

- Eeee... Domyślam się. - mruknąłem. - Spokojnie! Wszystko jest w porządku!

- Nie! - wrzasnął, ale potem się opanował. - Breda została ranna... - spuścił głowę.

Co?! Dlaczego akurat ona?! Jak?! Przecież... To taka dobra kobieta...

- Co się jej stało? - zapytałem zmartwiony.

Znałem ją dosyć krótko, jednak już czułem, że była dla mnie jak druga matka. Miała po prostu taki wspaniały charakter.

- Próbowała ich rozdzielić i... Lewis trafił w nią. - wytłumaczył.

- Wszystko z nią w porządku?! - uniosłem głos.

- Tak... Nie dawno się obudziła. Godzinę przed tobą.

- Muszę z nią porozmawiać! - wrzasnąłem.

- Nie ma opcji! - zatrzymał mnie. - Najpierw zjedz coś, a następnie zapytam Lewisa czy możesz tam iść. - wytłumaczył spokojnie.

- Ale dlaczego miałby mi zabronić? - zdziwiłem się.

- Jest zły na cały świat. Wszystko może się wydarzyć... - przyznał.  - Wiesz...?  Lepiej będzie jeśli do niego teraz pójdę... - posmutniał.

- Zostanę teraz sam? - zaraziłem się jego stanem.

- Nie. Fritz się tobą zajmie. - otworzył drzwi. Wyszedł przez nie, a do środka wślizgnął się rudowłosy.

- Dzień dobry~!  Książę na białym koniu przybył! - wyszczerzył się.

- A ja myślałem, że gorzej być nie mogło... - mruknąłem.

Lewis

- Jak się czujesz? - kolejny raz zadałem kobiecie pytanie.

Nie wiem jak to się stało. Wszystko działo się szybko. Uniosłem dłoń z ostrymi pazurami, a potem zaatakowałem Zoe, którą niestety w porę zasłoniła Breda.

Doznałem w tamtej chwili szoku i do teraz nie mogę do siebie dojść. Nie mogę uwierzyć w to, że przez tą nędzną omegę tak bardzo zraniłem służącą.

Zacisnąłem dłoń w piąstkę.

" Nie możesz tak o niej myśleć" podpowiadał wilk.

" To tylko niewinna istota. Nie zrzucaj winy. I tak każdy wie, że to ty".

Chciałem się wydrzeć - Zamknij się, jednak to nie miało sensu. Teraz liczyła się tylko ona.

- Już lepiej. - odpowiedziała z uśmiechem. - Oby taka sytuacja już nigdy nie miała miejsca... - westchnęła z przejęciem.

- Ja... Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło... - spuściłem głowę.

- On. - dotknęła mojej klatki piersiowej. - I nikt nie ma na to wpływu...

Nagle przerwało nam pukanie do drzwi.

- Wejść. - warknąłem poirytowany.

Obejrzałem się. Ean.

- Lewis, mogę prosić cię na rozmowę? Breda i tak musi odpoczywać. - zapytał nieśmiało.

- Ty.... - już miałem dać mu ochrzan, jednak poszkodowana dotknęła mojego ramienia, co automatycznie uwolniło nerwy w nicość.

Wstałem powoli i wyszedłem z betą.

- Mów. - powiedziałem, kiedy byliśmy już za drzwiami. Skrzyżowałem ręce na piersi, oczekując wyjaśnień.

- Otóż... Jak się masz? - odwrócił wzrok zmieszany.

- Chujowo. Coś jeszcze? - byłem gotowy do odejścia.

- No tak... Nadal jesteś wkurwiony. - mruknął. - Sam pyta się, czy... - przerwałem mu.

- Nie.

- Nawet nie powiedziałem do końca! -oburzył się.

- Powiedziałem "nie". Dlaczego tak go bronisz?! - uniosłem się.

- Bo... - nie dokończył.

- Kochasz go?! -wrzasnąłem.

- Nie! Kurwa, Lewis! Robię to dlatego, że jest przyjacielem mojego chłopaka no i... Moim...

- Twojego chłopaka? - zatkało mnie.

~Perfect Omega A/B/O BL~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz