Rozdział 17

3.6K 164 97
                                    

Pov. Reader

Dostaliśmy rozkazy aby przeszukać jeden z większych i bezpieczniejszych obszarów lasu. Do wieczora musimy wrócić do wewnątrz murów. "Jeśli nie znajdziemy Levia do tego czasu wracamy bez niego!", tak brzmiały ostatnie słowa rozkazu wydanego przez Erwina. Hange kilkukrotnie próbowała nawiązać ze mną dłuższą rozmowę, lecz nie byłam w stanie racjonalnie odpowiadać na jej pytania. Przez chaos jaki panuje wśród Zwiadowców nie mogę na niczym się skupić. Chodzę zdenerwowana i jednocześnie zmartwiona. Mimo, że jak silny jest Levi boje się o niego. Pierwszy raz czuje tak silne uczucie strachu o kogoś. Kolejny już raz przeszukuje teren, na którym został zauważony sprzęt "zaginionego" mężczyzny. Rozglądałam się uważnie dookoła własnej osi i zauważyłam lekko wydeptane rośliny. Bez wahania się ruszyłam wzdłuż ścieżki. Pełna nadziei, że na jej końcu zauważę mojego faceta, sunęłam do przodu. Podążając dróżką nie czułam żadnych emocji, lecz ogromną chęć zamknięcia go w swoich ramionach. Chce być pewna, że nic mu nie jest, że nic okropnego go już nie spotka. Z tyłu głowy karciłam się za moje niepohamowane myśli na jego temat. Z tego wszystkiego zaczynałam wariować, zatrzymałam się i wzięłam głęboki wdech, a potem szybki wydech. Ponowiłam czynność kilka razy, dopóki się choć trochę nie uspokoiłam. Oparłam się o pień drzewa i westchnęłam, przyłożyłam plecy do kory i zsunęłam się po niej. Obie dłonie ułożyłam na kolana, a głowę uniosłam ku górze. Chciałam jak najszybciej zobaczyć kobaltowe tęczówki mojego ukochanego krasnala.  

-[T/i]! Gdzie jesteś?! Musimy już wracać?!-Usłyszałam wołanie Armina za plecami. 

-Armin zawołaj resztę!-Wstałam i przywróciłam się do porządku.

Armin wrócił z Erwinem, Hange, Eldem i Moblitem. Wyjaśniłm im wszystko i znów zaczęliśmy poszukiwania "nadziei ludzkości". Jedno było pewne nie, nie mógł oddalić się za daleko z uszkodzoną kostką. Erwin uważa, że Levi oddalił się aby nie zostać zaatakowanym przez tytanów. W gęstych krzakach nie powinny go zauważyć, dlatego udał się w głąb lasu.

Przeanalizowaliśmy wszystkie fakty, po czym połączyliśmy je w jedną, dość spójną całość. Podzieliliśmy się w grupy po kilka osób, reszta powróciła za mury z informacja od Erwina. Mamy jeden cel, znaleźć Levia. Wraz z Arminem, Erenem i Mikasą poszliśmy w głąb ścieżki, która znalazłam. Zaczęło się ściemniać, mimo próśb przyjaciół podążałam dale i dalej, wiedziałam, że gdzieś tam jest. 

-[T/i], słyszałaś to?-Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać. 

-Tytani!-Mikasa już po pierwszych słowach zaczęła atakować. Dwójka tytanów była co raz to bliżej mnie, a sprzęt nie chciał wyrzucić haków w górę. Gdy już jeden z nich wyciągał ogromną łapę w moja stronę, coś a raczej ktoś pociągnął mnie na ziemie, kilka metrów od tytana.  

-Dzięki Armin.-Byłam pewna, że to właśnie mało umięśniony Armin, uratował mnie sprzed łap bestii.

-Zgadujesz dalej, czy otwierasz oczy i dziękujesz swojemu wybawcy?-Wszędzie rozpoznam ten lekko zachrypnięty głos. To był w stu procentach Levi. Po podniesieniu powiek, moje oczy zaszkliły się widząc z kim leżę na brudnej ziemi.
Nie zwracając uwagi, na to co dzieje się wokół nas, podniosłam głowę i wpiłam się w lekko uśmiechnięte usta bruneta. Odwzajemnił pocałunek od razu, również nie przejmując się otoczeniem i tym, że ktoś mógł nas zobaczyć.

-Bałam się o Ciebie.-Po raz kolejny łzy ustały w kącikach moich [kolor] oczu.

-Obiecałaś mi, że wrócisz cała, więc ja również muszę wrócić cały.-Spojrzała na mnie i znów na jego ustach nastał uśmiech tylko dla mnie.

-Uśmiechaj się częściej.-Powiedziała spychając go ze mnie, abym mogła wstać.

-Nikt oprócz Ciebie nie zasługuje aby widzieć jak się uśmiecham, bo to ty wywołujesz ten uśmiech i nikt więcej.

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz