Rozdział 23

2.6K 146 21
                                    

Dwa dni do misji. Wszyscy zostali zapoznani z nowym planem działania. Niektórzy byli zadowoleni, a inny wręcz przeciwnie. Nowy plan wzbudził małe kontrowersje, że został zmieniony tak nagle. Ja osobiście pozostaje neutralane tej sprawie. Nie podoba mi się ta zmiana, ale to nie ja o tym decyduje.

Od dwóch godzin jedyne co robię to nadzorowanie dwójki przyjaciół. Eren i Jean znów narozrabiali i dostali za kare wyczyszczenie i sprawdzenie aż 80 sprzętów do manewru. Zamiast siedzieć z Levim lub dziewczynami w pokoju, nadzoruje tą dwójkę. Wolała bym być gdziekolwiek, ale nie z nimi. Albo nie z Jeanem, który od rana daje mi dodatkowych obowiązków. Moje zmęczenie sięga zenitu możliwości. Jeszcze nigdy nie miałam tyle roboty, a wyprawa za dwa dni. Chciałam do tego czasu ogarnąć swój stan fizyczny, który bez treningów od jakiegoś tygodnia mógł sporo spaść. Przypominając sobie początek tego dnia, wzdycham ciężko i zabijam chłopaków wzrokiem.

- No nie gniewaj się na nas. Nie chcieliśmy aby to tak wyszło. -Wstałam i podeszłam do Jeana, który odezwał się po raz pierwszy po moich krzykach na nich.

- W takim razie po cholerę kłócicie się całymi dniami! - Wzdycham i siadam obok Erena. - Chciałam zrobić sobie trening, a wy popsuliście mi całe plany. - Podpieram swoje ciało na dłoniach i odchylam się do tyłu. 

- Zostało nam jeszcze 46 sprzętów, więc troche nam to jeszcze zajmie. - Po tych słowach zabijam go wzrokiem.

- Macie 45 minut na ogarnięcie tego wszystkiego, albo załtwie wam jeszcze więcej roboty i dodatkowy trening pod moim okiem a ja nie będę na nim taka miła. - Wyszłam z pokoju i skierowałam się do Erwina.

Mijając kolejne korytarze, miałam dziwne wrażenie,że ktoś za mną idzie. I nie jest to Jean z Erenem. Nie odwracając się za siebie szłam w kierunku korytarza ze schodami. Prawo, lewo znowu prawo i jestem na schodach. Zatrzymuje się i wpatruje się ślepo w okno po mojej lewej stronie. Kątem oka zauważam Armina. Odwracam głowę w jego stronę i marszczę brwi. Nigdy nie widziałam aby ktoś tu chodził. Blondyn widząc moje podejrzliwe spojrzenie, wyciąga za pleców dwie kartki z czerwoną pieczęcią. Jedną z nich podaje mi, drugą zaś otwiera sam. Obracam kopertkę w ręku i zastanawiam się czy powinnam ją otworzyć teraz, czy przy Levim. W końcy decyduje się rozerwać górę koperty i i wyjąć jej zawartość.

- Każdy Zwiadowca dostał od Żandarmerii zaproszenie na jedną z ich mało ważnych uroczystości. - Odginam kartkę i czytam wszystkie małe, czarne i lekko przechylone literki. - Dowódca przyjął zaproszenia i powiedział, że będzie to chwila odpoczynku przed misją. - Spojrzałam na Armina i pokiwałam głową, że zrozumiałam.

- Dziękuje ci za informacje. Robisz teraz coś szczególnego?

- Mamy dwie godziny przerwy, więc nie. - Podeszłam do Armina i złapałam jego ramiona w obie dłonie.

- W takim razie mam do ciebie malutką prośbę, za drzwiami jest Jean i Eren, którzy potrzebują nadzoru czy dobrze wyczyścili sprzęt. Posiedziałabyś sobie z nimi przez jakąś godzinkę? -Uśmiechnęłam się lekko zdenerwowana czy aby na pewno się zgodzi. Niebieskooki blonyd zgodził się, a ja uszczęśliwiona popędziłam do Erwina. Minęłam kolejne schody prowadzące na ostatnie piętro zamku Zwiadowców. Kiedy stałam przed biurem Erwina słyszałam dwa głosy. Jeden należący do wysokiego, barczystego blondyna i drugi należący do niskiego, czarnowłosego pedanta. Cofnęłam się kilka kroków w tyłu słysząc zbiliżające się do drzwi kroki. Cięże drewniane drzwi otworzyły się z hukiem prosto w moją stronę. Gdybym nie cofnęła się o kilka kroków w tył dostałabym nimi w twarz. Z lekko rozszerzonymi oczami śledziłam poczynania czarnowłosego. Nie miałam odwagi zdobyć się na najcichsze słowo.

- Levi. - Zaraz za kobaltowookim ujrzałam wysokiego blondyna.

- Erwin potem dokończymy rozmowę, teraz masz gościa. - Levi patrzył mi w oczy pokazując głową abym nie pytała o temat rozmowy. Kiwnęłam głową na "tak" i zwróciłam się do Erwina.

- Mam małą prośbę... - Nie dokończyłam, gdyż blondyn mi przerwał i kazał wejść do środka. Mężczyzna zamknął drzwi i wskazał na krzesło przed jego biurkem. Zajęłam swoje miejsce i otworzyłam usta, aby dokończyć moje zdanie. Niestety nie było mi to dane.

- Nie powinnaś być teraz z tamtą dwójką?

- Właśnie o nich chodzi, czy byłaby możliwość przesunięcia ich kary na kilka dni po misji? - Lekko zdenerwowana zaczęłam łapać się na dłonie, które jak nigdy zaczęły się okropnie pocić. Czułam na sobie wzrok zaskoczenia i zdziwienia moją prośbą.

- Mogę wiedzieć dlaczego mnie o to prosisz [T/i]? - Słysząc swoje imie wyprostowałam się i poprawiłam [kolor] warkocz.

- Chciałam trochę poćwiczyć przed misją a siedząc z nimi do końca dnia psuje mi to plany. Jutro jedziemy do Żandarmerii i nie będę miała okazji.

- Dobrze, przełoże ich kare na kilka dni po misji. Teraz idź ich o tym powiadomić. - Wstałam i opuściłam pomieszczenie. Gdy znalazłam się na korytarzu, postanowiłam pójść do Levia. Nie gadałam z nim od kilku godzin i chciałabym się dowiedzieć o co poszło mu z Erwinem. Zapukałam i otrzyłam drzwi. Nie czekałam na pozwolenie z jego strony. Jednorazowe pukanie wystarczy aby zornietował się, że to ja. Zamknęłam za sobą drzwi zabierając klucz. Chcę z nim porozmawiać i mieć pewność, że nie zatrzyma rozmowy swoim wyjściem. Zazwyczaj gdy ja nie chce odpuścić, on kończy temat wychodząc z pokoju.

- Możemy porozmawiać? - Pytam niepewnie i spoglądam w jego stronę. Levi siedzi na krześle z papierami popijając swoją herbatę. Odwrócił się do mnie i kiwnął głową na "tak". Podeszłam bliżej i pocałowałam go w policzek. - Jesteś zdenerwowany na Erwina prawda? - Zabieram kilka kartek z jego ręki i schylam się nad nim.

- Rozmawiałaś z nim o tym? - Kładzie swoje dłonie na moich biodrach i przyciąga mnie bliżej siebie.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - Skarcam go i siadam na jego kolanach przodemem do jego twarzy tak, jak mi karze.

- Tak. Jestem zły na Erwina bo chce nas rozdzielić na czas misji. Mówiłem mu, że chce mieć na ciebie oko w razie czego ale nie chce tego słuchać. - Przytulam się do klatki piersiowej mężczyzny i czuje jak jego wszystkie mięśnie się rozluźniają. - Kocham cię [T/i]. - Po tych słowach wpija się w moje usta. Mrucze cicho w jego usta i wplatam swoje palce w jego włosy. Przez pocałunek czuje wszystkie emocje Levia. Dobre i te złe. Czarnowłosy wstaje i podchodzi do łóżka mnie kładzie. Gdy brakuje nam tchu odrywa się ode mnie i patrzy prosto w moje duże [kolor] oczy. Dłonią odgania niesfornego kosmyki moich [kolor] włosów i składa czuły pocałunek na czole i czubku nosa. Uśmiecham się i przerywam ciszę między nami.

- Kocham cie Levi. - Ostatni pocałunek ląduje na moich ustach.

___________________________

Hej! Rozdział spóźniony ale jest. Miałam małe problemy z wattpadem, przez co opublikowanie rozdziału przeciągnęło się o dwa dni. Przez te dwa dni mogłam poprawić błędy rozdziału ale nie miałam do tego nerwów. Wattpad cały czas wyświetlał mi problemy z opowieścią, przez co moja irytacja sięgała zenitu. Mam nadzieję, że końcówka wynagrodziła wam choć trochę przeciągnięcie publikacji. Następny rozdział pojawi się 12 listopada (jeśli nie będę miła żadnych problemów z wattpade)

Dziękuje wam za  13 tysięcy oczek i za wszystkie gwiazdki i komentarze pojawiające się pod rozdziałami! Jesteście kochani!

Do Następnego!

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz