____________________________
Tak wiem rozdział spóźniony! Nie bijcie!
_____________________________
Na potrzebę tego opowiadania Levi został odmłodzony, tak samo jak inni bohaterowie!Tak jak Armin wczoraj powiedział, dziś każdy miał dzień wolny. Oprócz mnie. Miałam dziś jechać z nimi do miasta za murem Rose, niestety jadę na przejażdżkę z Levi'em. Podczas śniadania ogłosił, że mam z nim jechać na obejrzenie terenu. Zaraz po śniadaniu skierowałam się do stajni. Podeszłam do karej klaczy i poklepałam ją dając marchewkę z wiaderka które było przed stajnią. Poszłam po siodło i inne potrzebne rzeczy do osiodłania konia. Gdy byłam już gotowa wyprowadziłam klacz z stajni na dziedziniec, niektóre osoby mi się przyglądały ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Po pewnym czasie oczekiwania, zawołałam Armina aby popilnował przez chwilę [Imię klaczy]. Szybko pobiegłam na drugie piętro do pokoju Levi'a zapukałam i poczekała na ciche "Proszę". Weszłam do środka i zasalutowałam jak to mnie nauczono w ich szeregach. Czarno-włosy uśmiechnął się jak to zobaczył.
-Co cię do mnie sprowadza?-Spytał
-Mieliśmy po śniadaniu jechać na oblężenie terenu-Odpowiedziałam trochę speszona, bałam się że mogłam coś źle zrozumieć.
-Muszę teraz iść do Erwina, mogłabyś osiodłać mojego konia?-Wstał z krzesła, wziął jakieś papiery i wyszedł zostawiając mnie samą w jego biurze. Obróciłam się i również wyszłam.
Zeszłam na dziedziniec, odebrałam moją klacz od Armina dziękując mu i ruszyłam do stajni. Mojego konia przywiązałam do jego boksu i wzięłam się za osiodłanie konia kaprala. Po kilku minutach klacz była gotowa. Kapral stał przed stajnią gadając z Erenem, najwidoczniej na niego krzycząc. Opuściłam stajnię z dwoma osiodłanymi, karymi klaczami, moja wyróżniała się biała gwiazdką na uchu. Konie zarżały zwracając tym na siebie uwagę, poskutkowało i po chwili każdy mi się przyglądał razem z kapralem. Levi zbył Erena i do mnie podszedł złapał wodze i szybkim ruchem siedział już na wierzchowcu. Zrobiłam to samo i ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, chciałam poczuć tą wolność, którą miałam w Podziemiach. Za wesoło tam nie było, ale tam mogłam robić co chcę a tu na powierzchni muszę wszystko ograniczyć.
-Brakuje ci Podziemi?-Podjechał bliżej mnie.
-Tam nikt mnie nie ograniczał, a tu wszędzie zakazy-Westchnęłam zwalniając galop i zerkając na błękitne niebo.
-Co do tego masz racje-Odpowiedział po chwili ciszy.
-Skąd możesz o tym wiedzieć?-Spytałam
-Również pochodzę z Podziemi-Spojrzał na mnie tymi swoimi kobaltowymi tęczówkami. Zdziwił mnie tymi słowami, nie sądziła, że w ich szeregach również jest ktoś pochodzący z Podziemi.
-To wyjaśnia skąd wiedziałeś gdzie mnie zwabić, a potem przekupić-Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia, sama nie wiem dlaczego.
-Tak samo jak ty zostałem przekupiony razem z dwójka przyjaciół-Ujrzałam w jego oczach coś innego niż zwykle, jakby było mu w smutno
-Nie chcę być wścibska ale gdzie oni teraz są?-Zapytałam zatrzymując konia. Powtórzył mój ruch i spojrzał na mnie.
-Opowiem ci kiedy indziej na początek musisz wzbudzić we mnie zaufanie-Odwrócił konia i ponaglił go do galopu. Zrobił;am to samo co on i po kilki sekundach byłam z nim na równi.
Jedziemy już kilka godzin, a ja nadal nie wiem gdzie i ile nam jeszcze zostało drogi. Od tamtego momentu zastanawiałam się nad znaczeniem jego słów "musisz wzbudzić we mnie zaufanie". Nie wiedziałam co am o tym myśleć czyżby on miał wobec mnie jakiś plan? Nie dowiesz się dopóki nie zapytasz. Wjechaliśmy w las, galopowaliśmy wzdłuż jakieś drogi. Po następnych kilku minutach byliśmy przy jakimś drewnianym domku z malutką stajnią. Zatrzymaliśmy się i zeszliśmy z koni. Zaprowadziliśmy je do stajenki, gdzie miały wspólny boks, który pomieściłby jeszcze z trzy konie. Cały asortyment powiesiliśmy na drewnianych pręgach wystających z ściany, po czym nakarmiliśmy nasze konie. Weszliśmy do domku, był skromnie urządzony tak samo jak pokoje w kwaterze.
CZYTASZ
To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnK
FanfictionPodziemny dystrykt... to miejsce, które znam od dziecka. To miejsce, które znam jak własną kieszeń. Każdy zakątek tego brudnego i okrutnego miejsca napawam nienawiścią. Wszystkich ludzi mieszkajacych tu unikam jak ognia... Od dwóch lat staram się u...