Zostało mi tylko kilka metrów do muru. Zauważyłam stojący pod murem mój oddział. Rozmawiali z kimś od Stacjonarnych. Pozwoliłam, aby wierzchowiec zwolnił tępo. Rozejrzałam się po linii muru i zobaczyłam przyszpilonego do niego tytana. Dookoła unosili się Stacjonarni, rozkazy wydawał oczywiście Pixis. Nie znam go dobrze, ale już mogę stwierdzić, że lubi zażyć trochę alkoholu na służbie. Tak samo jak jego przełożeni. Najwidoczniej ich korpus z tego słynie.
Gdy byłam już pod murem, pozostało nam jedynie czekać na resztę. Miałam co raz to większa myśl, że coś im się stało. A mnie nie może być przy nich. Z wielką chęcią zmieniła bym kierunek jazdy i pognała im z pomocą, której miejmy nadzieje, że nie potrzebują. Podjechałam bliżej Christy, rozkazałam jej na wypuszczenie flary niebieskiej, która w terenie sygnalizuje odwrót, jednak aktualnie uznaje zakończenie naszego zadania. Jeśli ma niebie pojawi się flara czarna nie będzie to dobry znak. W terenie oznaczamy nią odmieńców, na czas misji znaczy śmiertelny problem. Spojrzałam na Mikase, dziewczyna nie okazywała zazwyczaj żadnych uczuć, teraz najwidoczniej zauważyła jak spoglądam w ich stronę i się czegoś domyśliła.
- [T/i] nie powinni już odesłać flary? - Jean podszedł bliżej mnie.
- Powinni. - Mruknęłam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. - Jednak jak widzisz nadal pusto. - W mojej głowie pojawiły się najstraszniejsze scenariusze.
- Mikasa w razie czego ty tu dowodzisz, Jean jedziesz ze mną. Sprawdzimy co tam się dzieje.
Obydwoje wyruszyliśmy najszybciej jak się dało. Musieliśmy jeszcze uzupełnić ostrza i flary. Blondyn jechał cały czas obok mnie, spoglądając co chwilę za siebie i na mnie. Jean nagle zwolnił, wysłałam mu piorunujące spojrzenie i znowu popędził wierzchowca.
- Dlaczego nie zabrałaś Mikasy? - Od samego początku czekałam na to pytanie.
- Cały korpus wie jak reaguje gdy Eren owi coś grozi. Działa emocjonalnie a nie inteligentnie. Dlatego jesteś tu ty, a nie ona. - Mój ton głosu wydawał się jednocześnie zmęczony, energiczny i troskliwy. Tak samo wyglądała moja twarz. Na pierwszym planie rzucało się zmęczeni, które pojawiło się znikąd . Jednak iskierki w oczach wyrażał moja energię i determinację, a ton głosy to, że się martwię o swoją grupę i o resztę przyjaciół. Nie mogę uwierzyć, że w tak krótkim czasie, wszystkie emocja jakiś starałam się ukryć wyszły na zewnątrz. Robiąc że mnie normalnego człowieka z emocjami. Nie były mi one potrzebne przez większość życia. Od małego byłam ich oduczana. Nagle pojawia się tajemniczy facet, który wszystko przywraca do normy. Normy, która może okazać się całkiem dobrą koleją zmian w mojej, a raczej naszej przyszłości.
- Jedziesz tam bo On tam jest prawda? - Zastygłam na chwilę. Nie wiedział a o kogo mu chodzi, jednak można było się domyślić.
- Sprecyzuj pytanie. - Krótkie polecenie z moich ust ruszyło w stronę chłopaka.
- Jest tam Armin i kapral. Na nich ci zależy dlatego tam jedziesz. Wolisz sama zginąć, pozwalając im żyć. - Tak, trafił w sedno sprawy. Spojrzałam na swoje ręce, potem na niego. Szukałam odpowiednich słów.
- Dobry lider, dowódca, czy prowadzący dany oddział musi być gotowy, aby poświęcić siebie za życie kogoś innego. Gdyby poświęcił swojego człowieka, aby samemu uciec straciłby dobre miano i szacunek wśród innych. - Zbliżaliśmy się coraz szybciej i nadal nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Chciałabyś oddać swoje życie za kogoś, kto doprowadził do śmierci wielu innych. - Nie każdy mógłby się domyślić, że w tym zdaniu ma na myśli Erwina. Nawet Levi, który ma popyt na mordowanie ludzi samym wzrokiem, bardziej zwraca uwagę na liczebność niż Erwin. Nie znam jego celów, ale wiem, że gdyby nie Levi korpus mógłby słabo wyglądać. Pod względem dyscypliny jak i szans na jakiekolwiek powroty z wypraw, nie zwracając uwagę na swoje zdrowie.
CZYTASZ
To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnK
FanfictionPodziemny dystrykt... to miejsce, które znam od dziecka. To miejsce, które znam jak własną kieszeń. Każdy zakątek tego brudnego i okrutnego miejsca napawam nienawiścią. Wszystkich ludzi mieszkajacych tu unikam jak ognia... Od dwóch lat staram się u...