Rozdział 21

3.2K 149 107
                                    

Szósta rano, a ja już stoję na nogach w mundurze. Pocieram zaspane powieki i znów skupiam wzrok na Erwinie. Co jakiś czas zerkając na stojącego za nim Levia. Jeśli dowództwo oznacza wstawianie, o nieludzkich godzinach, to ja odpadam. Niezainteresowana słowami blondyna, ziewam czym zwracam na siebie jego uwagę. Nasze spojrzenia spotykają się, a ja mam ochotę wyjść z pomieszczenia.

- Przepraszam, ale nie jestem przyzwyczajona do takich spotkań. A o godzinie to ja nie wspomnę. - Przeciągnęłam się i jeszcze raz ziewnęłam. Levi pokiwał, zrezygnowany głową.

- Zrozumiałaś coś z tego, co mówiliśmy? - Czarnowłosy odezwał się, odwracając wzrok na mnie.

- Wyprawa jest za cztery dni, jest pięć oddziałów po sześć osób, będzie większa ilość treningów i jeszcze kilka i formacji o planie Hange. - Odpowiedziałam i powędrowałam za nim wzrokiem.

- W takim razie możesz już iść na plac. Resztę wytłumaczy ci wieczorem Levi. - Erwin położył mu dłoń na ramieniu i uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam tym samym i wyszłam z pomieszczenia. Tak jam kazał mi blondyn, skierowałam się schodami w dół na plac.

Na placu stały wszystkie oddziały. Byli bardzo skupieni na rozmowach między sobą. Obiegłam wzrokiem wszystkich w poszukiwaniu mojego oddziału. Co jakiś czas obracałam się, do o koła własnej osi. Nigdzie nie dostrzegłam, poszukiwanej przeze mnie piątki. Podeszłam do Armina, który rozmawiał z Moblitem. Blondyn bez żadnych wyjaśnień wskazał mi kierunek, w którym powinnam się udać. Po minucie stałam obok nich. Pierwszy spojrzał na mnie Jean, który nie wyglądał najlepiej. Miał strasznie zmęczone i spojrzenie i usta ułożone w grymas. Podeszłam do niego i pociągnęłam za jego rękaw od szarej koszuli.

- Stało się coś? - Jasnowłosy zapytał gdy już go puściłam.

- O to samo chciałam zapytać ciebie. Nie wyglądasz najlepiej, spałeś coś dziś? - Pomachał mu przed zmęczoną twarzą.

- Nie miałem najlepszej nocy. Czuje się trochę zmęczony, ale poza tym wszystko jest okey. - Chłopak podrapał się po karku.

- W takim razie mogę zgłosić nas do dzisiejszego sprzątania całej kwatery? - Uśmiechnęłam się i już miałam odejść w innym kierunku. Jean złapał mnie za rękaw i pokiwał głową na "nie"

- Nie spałem całą noc przez koszmary. - Znowu podrapał się po karku. - Przypomina mi się stary przyjaciel.

- Przykro mi Jean. - Przytuliłam się do przyjaciela. - Musiał być dla ciebie ważnym przyjacielem.

- Bardzo ważnym przyjacielem. - Odetchnął i odwzajemnił mój gest. - Dziękuje ci [T/i], wracajmy już do reszty. Zastanawiają się pewnie gdzie zniknęliśmy. - Pokiwałam głową na zgodę i wróciliśmy do reszty.

Kolejny raz nie zwracam uwagi na Erwina. Błądzę myślami wśród innych spraw. Jakim cudem w tak krótkim czasie, moje życie odmieniło się o 180 stopni. Ponad miesiąc temu musiałam zabijać, aby zarobić na wymarzone obywatelstwo. A wystarczyło tylko zaatakować jednego z żołnierzy Żandarmerii i dołączyć do Zwiadowców. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy stali się moimi przyjaciółmi. Zakochałam się w najsilniejszym żołnierzu ludzkości i zostaliśmy ukrywającą się parą. Po upływie niecałych dwóch tygodni dostałam własny oddział tymczasowy. Z tymczasowego przeszedł na stały, a ja robię za jednego z dowódców. Życie lubi zaskakiwać i robić niespodzianki. Westchnęłam głośno, czym zwróciłam uwagę Armina i Moblita stojącego niedaleko mnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Erwina, który stał i tłumaczył coś na temat wyprawy. Jak wcześniej wspominałam, nie zwracam na niego zbytnio uwagi, gdyż znam wszystkie szczegóły misji prowadzonej przez Erwina.

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz