Rozdział 20

3.4K 149 142
                                    

Wczorajszą noc spędziłam u Levia. Moje samopoczucie minimalnie wzrosło, po słowach mężczyzny. Martwi się o mnie, a ja o niego. To chyba oznacza "miłość" co nie? Sama sobie zadaje to pytanie. Nigdy w nikim się nie zakochałam. Nigdy nie czułam potrzeby kochania kogoś. Kiedyś nie wiedziałam nawet, jak to jest być kochanym. W końcu mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Nikt nie dawał mi tyle radości i siły do codzienności co Levi.

Usiadłam na krześle, czekając na śniadanie. Od początku dzisiejszego dnia Petra jest zdecydowanie za blisko Levia. Chodzi za nim krok, w krok. Mówiąc szczerze, najchętniej pozbyłabym się tej koszmarnej kobiety z tego pomieszczenia. Dlaczego ona tak się go uczepiła. Westchnęłam i odwróciłam wzrok. Na przeciwko mnie zasiadła Christa wraz z Ymir, po mojej prawej Eren, a po lewej Jean. Jeszcze dalej znalazły swoje miejsce Sasha, Mikasa, Armin i Connie. Aby po części zapomnieć i denerwującej mni Petry, zaczęłam rozmowę. Tematem przewodnim była przyszła, powtórka wyprawy. Po kilku minutach pogadanki, po części wyrzuciłam rudowłosą kobietę z moich myśli.

- Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie dobrze. - Jean wydawał się dość przygnębiony po nieudanej akcji. Widząc,  że może być to dla niego nie za przyjemny temat, odwróciłam się w stronę Levia. Chciałam upewnić się, że nadal tam jest. I był. Stałam obok Erwina i Hange, która pakozywała na mnie dłonią. Po chwili zrozumiałam, że chce abym do nich dołączyła.

Powiedziałam reszcie szybkie "zaraz wracam" i wstałam z swojego miejsca. Obdarowałam kobietę, dość pytającym spojrzeniem. Miałam nadzieję, że nie chodzi o mój oddział. Nadal nie mogę przywyknąć, że od wczoraj należę do dowództwa. Jedyną osobą, która o tym wie jest Armin. Wiem, że nie powinnam ukrywać tego przed resztą, ale nie chce aby sprawa dostała szybkiego rozgłosu.
Podeszłam do brunetki i zapytałam o co chodzi. Ta na to miast kazała zgłosić się do Erwina, który jakąś chwilę wcześniej wyszedł. Z marnym skutkiem wydobycia większych informacji od okularnicy, ruszyłam na piętro dowództwa. Z lekkim strachem i ogromną nie wiedzą zapukałam do ciężkich, drewnianych drzwi. Z panującej ciszy wydostało się bardzo ciche "proszę". Westchnęłam i wkroczyłam do środka. Na przeciwko drzwi, za drewnianym biurkiem stał Erwin. Odwrócił do mnie wzrok i gestem ręki kazał usiąść na krześle przed nim.

- Wybacz, że wzywam cię tak bez wyjaśnień, ale chcę omówić z tobą kilka spraw. - Podał mi tą samą kartkę co wczoraj u Levia.

- Mam nadzieję, że nie masz zastrzeżeń co do swojego oddziału? - Zapytał, a ja jeszcze raz zilustrowałam kartkę wzrokiem. Mikasa Ackerman, Jean Kirschtein, Ymir, Christa Lenz, Connie Springer.

- Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego akurat ja? - Spojrzałam, prosto e jego niebieskie oczy. W tej chwili chciałam odpowiedzi na to jedno, kluczowe pytanie.

- Jesteś dziewczyną Levia. Darzy cię on wielkim zaufaniem, więc ja, jako jego przyjaciel również powinienem tak zrobić. Według mnie nikt nie nadaje się na tą role, bardziej niż ty [T/i]. Masz wielką siłe i determinacje. Jesteś naszą drugą nadzieją ludzkości. Mam nadzieje, że udowodnisz, że się nie myle i mam racje. - Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nie sądziłam, że dostanie taką odpowiedź. Nie sądziłam, że dostanie jaką kólwiek odpowiedź na to moje, głupie pytanie.

- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się szeroko. -Postaram się podołać wyzwaniu i pokazać, że masz racje. A teraz wrócę już do siebie jeśli pozwolisz. - Wstałam i skierowałm się do drzwi.

- Trzymam cię za słowo i pamiętaj, że dziś przedstawiamy cały plan wyprawy.- Kiwnęłam głową na zgodę i opuściłam pomieszczenie.

Po wyjściu od Erwina, spojrzałam w stronę gabinetu Levia. Wiedziałam, że jest na dole, więc bez większych przeszkód zaczęłam iść na dół. Po drodze powrotnej, rozmawiałam jeszcze z Guntherem, który ostatnio chce nawiązać ze mną kontakt. Zupełnie bez znanych mi przyczyn. Wymieniliśmy kilka zdań i odeszliśmy w swoich stronach. Dowiedziała się jednej ciekawej rzeczy. Petra znajduje się na dziedzińcu wraz z kapralem. Nadal nie mogę przyzwyczajić się do tego, że jesteśmy parą. Słowa "mój chłopak" zupełnie do mnie nie pasuje. Jakim cudem taka zwykła dziewczyna z okropną przeszłością, znalazła tyle szczęścia z dnia na dzień? Kolejne westchnęcie z moich lekko, popękanych ust. Kolejne obojętne spojrzenie na otoczenie. I kolejne przebyte metry.

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz