Rozdział 10

5K 236 259
                                    

Od kilku godzin sprzątamy stajnię. Wszystko boli mnie niemiłosiernie, ale nie chce przerywać i robić sobie odpoczynku. Chcę jak najszybciej skończyć moją część i ruszyć do Levia. Od pobudki jestem cała w nerwach, sama nie wiem dlaczego. Tłumaczyłam to już chyba wszystkimi możliwymi wymówkami.

Kończąc zamiatać betonową podłogę z nieświeżego siana, upadłam na kolana ciężko oddychając. Kątem oka zobaczyłam jak Armin odkłada miotłę, aby do mnie podejść, lecz szybko pomachałam ręką żeby tego nie robił. Nabrałam powietrza i stanęłam na równe nogi. Rzuciłam miotłę na ziemie i ruszyłam do stołówki, informując Armina i resztę, że idę się napić.

Przechodząc wokół innych czułam się jeszcze gorzej, zapach koni mieszał mi się z zapachem potu mijających mnie osób. Miałam nie małe odruchy wymiotne, które uspokoiły się po wejściu do ochłodzonej stołówki. Szybkim krokiem ruszyłam do szafki, w której znajdują się szklanki, kubki, filiżanki i dużo innych takich rzeczy. Wzięłam jedną i podeszłam do kranu. Naczynie zostało napełnione zimną wodą po same brzegi. Byłam tak padnięta, że wypiłam wszystko na raz.

Napojona odstawiłam naczynie, wzięłam głęboki oddech i znów ruszyłam w stronę stajni. Czułam się o wiele lepiej. Wchodząc na dziedziniec, potknęłam się i upadłam prosto na zgrabione siano. Wszystko rozleciało się dookoła mnie. Podparłam się na rękach i kolanach, podnosząc głowę do góry. Nade mną stał Armin, Sasha i Eren.

-My to zgrabiliśmy, ty to rozrzuciłaś. Dlatego teraz również ty ogarniesz te siano, a my idziemy na małą przerwę.-Podali mi grabie z miotła i zniknęli za drzwiami kwatery.

Wygląda na to, że Levi sobie jeszcze na mnie poczeka. Wstałam, wytrzepałam spodnie i podniosłam grabie z miotłą. Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam zgrabiać żółte, brudne nitki.

Przez cały ten czas, czułam się obserwowana przez kogoś, kogo nie ma dziedzińcu. W końcu spojrzałam w górę. Przy oknie stał Levi, Erwin, Mike i Hange. Kiedy moje spojrzenie spotkało się z Hange, brunetka uśmiechnęła się i przystawiła jakąś kartkę do szyby. Była za wysoko, więc nic nie widziałam. Pokiwałam głową, że nie rozumiem, pomachała ręką w moją stronę abym przyszła.

Odstawiłam trzymane przeze mnie grabie i ruszyłam w stronę drugiego piętra. Erwin przygotował już pewnie oddziały w jakich będziemy. Jeszcze z większą ciekawością wchodziłam po schodach, za którymi powinni stać. I tak też było, cała czwórka stała i wpatrywała się we mnie. Podeszłam z lekkim uśmiechem.

-Hange czemu kazałaś mi tu przyjść?-Zatrzymałam się jakiś metr przed nimi.

-No chciałam się zapytać czy zapoznałaś się z planem jaki ci wczoraj dałam.-Podniosła kartkę za wysokość swojej twarzy.

-Trochę czytałam, ale nie sądzisz, że jest to bardzo wymagające?-Podeszłam i spojrzałam na papier jaki trzymała.

-Potrzeba mi tylko dwóch tytanów, jeden z nich musi być odmieńcem.

-Nie dość, że mój oddział naraża życie to jeszcze mamy ci załatwić odmieńca?-Odezwał się Levi.

-Kapralu, wszystko będzie dobrze nasz oddział jest niepowtarzalny.-Uśmiechnęła się szeroko, a on skarcił mnie wzrokiem.

-Levi. Rozmawialiśmy na ten temat.-Wtrącił się Erwin.-Odpowiednio dobrałem wam grupy na eksepdycję.-Podszedł do mnie i wsadził w rękę kartkę z nazwiskami.

Drugi Oddział Specjalny: [T/i] [T/n]

-Mikasa Ackerman
-Jean Kirschtein
-Reiner Braun
-Darius Bear-Varbrun

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz