Rozdział 4

6.3K 322 227
                                    

- [T/i] haloooo! Wstawaj zaraz spóźnimy się na obiad!

- Sasha daj mi spokój chce spać! - Chwyciłam za jedną z poduszek na których leżałam i wycelowałam w dziewczynę.

- To bolało! - Krzyknęła lekko zirytowana.

- Miało boleć. - Mruknęłam pod nosem, wstając z łóżka. Usiadłam na krawędzi materaca przyglądając się leżącej na podłodze brunetce. Christa wraz z Ymir zaśmiały się z całej zaistniałej sytuacji. A ja posłałam jej szeroki uśmiech.

- A tak w ogóle nie uważasz to za dziwne? - Po dłuższej ciszy odezwała się Mikasa.

- Co masz na myśli? - Spojrzałam na nią pytająco.

- Jesteś w naszych szeregach od jednego dnia i już masz wolne od treningów. - Nie rozumiem jej. Nie moja wina że Hange uparła się na te kilka dni bez treningu. Ale przyznam, że nie przepadam za Mikasa więc mogłabym ja trochę zdenerwować.

- No widzisz. Kapral Levi uznał, że jestem wystarczająco dobra aby dać mi tylko 3 treningi w tygodniu - Pewna siebie spojrzałam na nią uśmiechem na twarzy.

- Kłamiesz! Ten krasnal nikomu nie odpuszcza treningów! A już na pewno nie takiej suce z Podziemi! - Odpuściłabym sobie gdyby nie ta "suka" pod koniec jej pieprzonej wypowiedzi. Nikt nie będzie mnie obrażał. Podeszłam do niej i złapałam ją mocno za koszule pod samą szyją. Przycisnęam ja z całych sil do ściany. Jęknęła z bólu.

- Czyli sądzisz że ktoś taki jak ja nie miałby żadnej szansy aby stanąć w najlepszej 10 podczas pobytu w treningowym? - Dopytałam się, dalej trzymając jej koszule.

- Nie wiesz jak wyglądają tytani i nie wiesz jacy są! Gdy ty sobie smacznie spałaś ja zapieprzałam aby pokazać że jestem najlepsza! - Znów uniosła głos. I znowu powiedziała kilka słów za dużo. Jeśli chce usłyszeć że miałam idealne dzieciństwo jest w błędzie.

- Gdy ty spędzałaś czas z rodziną ja trenowałam z całych sił! Siedziałaś razem z przyjaciółmi, gdy ja zapieprzałam aby pokazać że nie jestem słaba, aby udowodnić że mogę być kimś! Od najmłodszych lat jestem uczona walki! Zamiast bawić się z rodzeństwem, wysłuchiwałam krzyków ojca! Byłam bita za każdą łzę która wyciekła z pod moich powiek! Nie masz prawa mówić że nic w życiu nie przeszłam! - Zrozumiałam  co powiedziałam dopiero gdy zostałam odciągnięta od ledwo oddychającej dziewczyny. Dopiero teraz dotarło do mnie znaczenie wypowiedzianych słów. Chciałam wyjść z tego pomieszczenia, lecz uniemożliwiały mi to dwa silne ramiona trzymające mnie wokół brzucha.

- Levi wyjdź z nią za zamek, my zajmiemy się Mikasą. - Jeszcze tego mi brakowało. Razem z czarnowłosym wyszliśmy na tyły kwatery. Staliśmy pod kilkoma drzewami. Z nadmiaru emocji usiadłam wygodnie opierając się on pień drzewa. Levi nadal stał przyglądając się mi. Nie miałam ochoty na dogryzanie mu. Siedziałam i uspokajałam swoje myśli. Nagle poczułam oplatające mnie ramiona. Otworzyłam swoje duże [kolor] oczy i rozejrzałam się dookoła mnie. Zobaczyłam blond czuprynę i od razu wiedziałam kim jest ta postać.

- Kapralu czy mógłbym zostać na chwile sam z [T/i]? - Posłał mi duży uśmiech.

- Arlert przypilnuj jej, pójdę sprawdzić co z Ackerman. - Odszedł zostawiając mnie z Arminem.

Chłopak przytulił mnie mocno do swojej piersi. Poczułam kilka słonych kropel na moich suchych wargach. Pierwszy raz od kilku lat płakałam. Odsunęłam się od chłopaka aby wytrzeć łzy z moich lekko zaróżowionych policzków. Blondyn spojrzał na mnie z współczuciem i znów mnie przytulił gładząc moje [kolor] włosy.

- Płacz jeśli chcesz. Każdy ma prawo do płaczu. Nie przejmuj się mną i płacz tyle ile chcesz. - Przysunął mnie jeszcze bliżej siebie. Zamknęłam oczy i udałam się w objęcia Morfeusza.

To jak? Zaufasz mi? | Levi x Reader | SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz