Park Narodowy Thingvellir jest często odwiedzanym miejscem przeze mnie i moich przyjaciół. Koniec roku i cieplejsze warunki zdecydowanie działają na plus, więc kiedy Cleare i Carter ślęczą nad książkami, ja i Sammy zmywamy się na wycieczkę. Jedziemy może czterdzieści minut, ledwie mijając po drodze cokolwiek poza polami i wzgórzami. W radiu lecą rockowe ballady i klasyki gatunku, a Sammy cały czas wystawia rękę za okno, jakby bawiła się z wiatrem. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy od kiedy opuściliśmy Reykjavik i miło się na niego patrzy, po ostatnich dniach zmęczenia i stresu.
- Powiem Ci, że posiadanie chłopaka z prawem jazdy jest szalenie wygodne – mruczy, zerkając na mnie z figlarnym błyskiem w oku.
Uśmiecham się, chociaż chyba nie łapię żartu, nie wiem jak połączyć to, że wiozę nas do parku narodowego na wycieczkę z tą figlarnością w jej spojrzeniu i miękkim rozbawieniem słyszalnym w głosie.
- Powiem Ci, że posiadanie go jest jeszcze wygodniejsze – odpowiadam, zerkając na nią krótko.
Drogi są głównie puste, nie ma tutaj tak dużego ruchu jak przy Reykjaviku i samym wjeździe do miasta, ale lepiej pozostać czujnym, nie rozpraszać się za bardzo. Stresuję się jeżdżąc z kimś; nie chciałbym mieć niczyjego życia na sumieniu gdyby coś się stało, więc zazwyczaj nie rozmawiam za dużo w trakcie jazdy.
- W wakacje powinniśmy wybrać się na jakąś wycieczkę – rzuca niby od niechcenia, odwracając się znów do okna i wystawiając rękę.
- My?
- My. Ja i ty – mówi, nie odwracając się w moją stronę, a jej ton zmienia się, chociaż nieznacznie, niemal niewyczuwalnie.
- Co z Clearem i Carterem? Zanudzą się bez nas – staram się brzmieć luźno, wrzucić w to trochę rozbawienia, chociaż moje brwi w pierwszym odruchu zmarszczyły się nieco gdy usłyszałem tak krótką, niemal ostrą odpowiedź.
- Musielibyśmy się z nimi dogadywać, a wakacje tuż tuż... Co jeśli naszej czwórce nie będzie pasować żaden termin? – wzdycha, niemal z rezygnacją, a ja przez kilka chwil nie wiem co jej odpowiedzieć.
Powstrzymuję chęć by westchnąć ciężko i myślę na spokojnie co mogę jej powiedzieć, jak wytłumaczyć niechęć by zostawić Cleare'a sam na sam z Carterem albo jak chciałbym móc zabierać ze sobą Cartera wszędzie. Nawet tutaj, czuję jakby wycieczka z jego obecnością była o wiele zabawniejsza, niż gdy jesteśmy tylko we dwójkę.
- Zobaczymy, możemy zawsze im to zaproponować i zobaczymy co z tego wyjdzie – proponuję wreszcie ostrożnie, zjeżdżając na bok, by zaparkować auto, kilka minut piechotką od Thingvellir.
- Myślisz, że Carter nie będzie wyjeżdżać do Walii? W końcu tam mieszkają jego rodzice, chyba będzie ich odwiedzał w wakacje...
- No ale chyba nie całe – odpowiadam ostrzej niż bym chciał, z większą ilością złości niż powinienem, więc szybko staram się jakoś poprawić. – Znasz Cartera. Nie lubi mówić o rodzinie i raczej krzywi się na myśl o rodzicach. Pewnie nie chciałby spędzić z nimi całych wakacji...
Sammy mruczy coś pod nosem, a ja wiem, że moje wytłumaczenie nie podziałało; zdenerwowałem ją albo zirytowałem. Zmęczenie jakie widzę na jej twarzy, gdy zerkam krótko, jest zaskoczeniem i muszę przyznać, że poczucie winy uderza mnie lekko, zaciskając się na moim sercu. Przygryzam wargę i kładę miękko dłoń na jej kolanie.
- Możemy pomyśleć nad czymś we dwoje, okay? – proponuję delikatnie, zaraz zabierając rękę i zabierając się za parkowanie.
Sammy zaledwie mruczy coś, co brzmi jak potwierdzenie, w odpowiedzi na to pytanie. Wychodzi z auta zaraz po zaparkowaniu i otwiera bagażnik, żebyśmy wzięli swoje plecaki. Ledwo zamykam samochód, blondynka rusza przed siebie, nie czekając na mnie. Wzdycham ciężko, marząc jeszcze mocniej niż przed chwilą, żeby był tu Carter ze swoimi luźnymi żartami i bezproblemowością.

CZYTASZ
Choking Games
RomanceCarter jest dobry w piciu, paleniu i obciąganiu. Ace jest dobry z fizyki, matematyki i angielskiego. Idealny świat Ace'a Tómassona zostaje wywrócony do góry nogami i przewrócony na lewą stronę przez Cartera Abarrow, nowego ucznia z Walii. The Chokin...