Trzy dni po przyjeździe do domku letniskowego jesteśmy już biedniejsi o cztery butelki wina, ale żaden z nas zdaje się tym nie przejmować. Wciąż mamy ich jeszcze trochę, a w razie czego zawsze możemy przejechać się do pobliskiego sklepu i uzupełnić zapasy. Codziennie wstaję wcześniej niż Carter i przygotowuję śniadanie, upewniam się, że mamy jeszcze wystarczająco pieczywa, ale wydaje mi się, że tym razem będziemy musieli przejechać się do sklepu wieczorem, albo ja zrobię to jutro rano. Na razie smażę dla nas jajecznicę i słucham cicho muzyki na przenośnym głośniku. Carter śpi za zamkniętymi drzwiami, a ja nie chcę go obudzić, przynajmniej nie póki śniadanie nie było gotowe.
Bycie tutaj, tak daleko od domu i wszystkich znajomych, rodziców, znajomego otoczenia jest niesamowite. Wszystko wydaje się proste. Wydaje się, jest zapewne słowem klucz, ale nie sprawia to, że czuję się mniej szczęśliwy, ukrywając się tutaj razem z nim.
Zrzucam jajecznicę na talerze, a Carter niemal w tym samym momencie wychodzi z pokoju. Jak zwykle rozczochrany i z pościelą odbitą na policzku, ale nie przeszkadza mi to w najmniejszym stopniu. Uśmiecham się i rozkładam stół, gdy on idzie do łazienki. Szybko wpadliśmy w poranną rutynę, ale jest przyjemna; ciepła, znajoma i bezpieczna. Stabilna, nie tak jak wszystko co było między nami do tego momentu. Czasami wciąż dziwię się, że cokolwiek z Carterem może być spokojne i stabilne.
Muzykę przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości, więc zerkam na ekran, tylko po to, żeby znaleźć powiadomienie o kolejnej wiadomości od Sam. Musiałem jakieś wczoraj przeoczyć. Waham się kilka chwil, nim wreszcie odblokowuję telefon i sprawdzam, co napisała. Mimo że nie jest to nic wychodzącego poza normę, nie czuję ulgi. Nie wiem jak odpowiedzieć na jej pytanie, czy podoba mi się na obozie, bo nie ma mnie na żadnym obozie. Czy jestem zajęty? Z pewnością, ale na pewno nie tak jak Ci się wydaje. Czy czuję się dobrze? Lepiej niż kiedykolwiek, ale to się wkrótce skończy, może nawet dość przykro, głównie dla ciebie, ale tego na pewno nie możesz wiedzieć.
Z myśli wyrywa mnie ciche kliknięcie aparatu, gdy Carter robi mi zdjęcie. Robi mnóstwo zdjęć, prawie cały czas i zawsze kiedy nie zwracam na niego uwagi, kiedy nie pozuję, albo kiedy robię coś głupiego. Nigdy nie robi zdjęć prosto, wszelkie krajobrazy są delikatnie przechylone, zazwyczaj w prawo. Lubi też robić zdjęcia z niemożliwego przybliżenia, czemu zawdzięczamy ładne, lub niezbyt, zdjęcia rzeczy średnio rozpoznawalnych w wodzie.
- Wyglądasz uroczo, jak wzorowy chłopak – stwierdza brunet po prostu, zerkając krótko na zdjęcie, nim odstawia aparat na bok i ziewając sięga po talerze, widząc, że cała reszta jest gotowa. – Przynieś krzesełka, ja rozłożę wszystko – prosi jeszcze, dając mi delikatnego całusa w policzek.
Rozpoznaję w tym już jego taktykę, ale nic nie mówię. Nie musi przecież wiedzieć, że i bez tego całusa zrobiłbym o wiele więcej niż tylko przyniesienie głupich krzesełek spod ściany w salonie. Ustawiam je po kolei, nie śpieszy mi się, ani jemu. Widzę, że i on sprawdza telefon gdy wreszcie siadam do stołu, więc nakładam sobie ketchupu do jajecznicy i zaczynam powoli jeść. Jestem w połowie, gdy Carter wreszcie zostawia telefon w spokoju. Jestem ciekawy co sprawdzał, bo nic nie odpisywał, nigdzie nie dzwonił, praktycznie nie dotykał ekranu, ale o nic nie pytam. Z Carterem o wiele bezpieczniej było nie pytać.
- Co powiesz na kąpiel po śniadaniu? – pyta nagle wesoło, mieszając jajka z ketchupem i biorąc sobie do tego kromkę chleba.
- Zdajesz sobie sprawę, że woda będzie zimna? – odpowiadam pytaniem i uśmiecham się miękko.
- Jak dla mnie to tutaj zawsze jest zimno kochany – odparł brunet z nutką złośliwości, najwidoczniej w nastroju na drażnienie się ze mną. – Wiem na co się piszę.

CZYTASZ
Choking Games
RomansaCarter jest dobry w piciu, paleniu i obciąganiu. Ace jest dobry z fizyki, matematyki i angielskiego. Idealny świat Ace'a Tómassona zostaje wywrócony do góry nogami i przewrócony na lewą stronę przez Cartera Abarrow, nowego ucznia z Walii. The Chokin...