Rozdział 34

3.2K 115 22
                                    

Pov ciocia Chris'a:

-Dzień Dobry, przepraszamy za spóźnienie-powiedziałam gdy razem z Gianną weszłyśmy do kawiarni którą wynajęłam dla nas na 3 godziny żeby żaden włuczykij sie tu nie przyplątał
-Nic nie szkodzi, To jest zapewne Gianna. Witaj moje drogie dziecko nazywam sie Ludwiga a ten młodzieniec to Mark
-Miło mi panią poznać, ciebie również Mark-rudowłosa piękność sie uśmiechnęła
-Mi również

*****

-No dobrze czyli śluby odbędą sie 21 stycznia, w tym samym kościele o tej samej porze-spytał dla upewnienia Mark
-Tak-przytaknęłam
-Ale co zrobimy aby Christian i Vanessa sie roztali, przecież ,,tak o" nie pójdą przed ołtarz-odezwała sie naburmuszona Gianna
-O to moja droga sie już nie martw, zapewniam cie że zerwą ze sobą szybciej niż ci sie wydaje-uśmiechnęłam sie szyderczo
-Skąd mamy pewność że rodzice zgodzą sie na ślub? -zapytał Mark
-Chłopcze robimy to dla dobra ich dzieci, jeszcze nam za to podziękują-zapewniła Ludwiga-Mark, spędzisz święta Bożego Narodzenia u mnie i u mojego męża bo to właśnie do nas przyjeżdża cała rodzina Clark.
-Zgoda

[W tym samym czasie]
Pov Vanessa:

No japierdolę! Babka gdzieś wyszła z MOIM TELEFONEM i nie mam jak napisać do Rose że nie przyjdę dzisiaj do pracy! Po prostu zajebiście kurwa! Nawet nie mam jak wyjść z pokoju
Zamknęła mi drzwi na klucz! Nie mam przy sobie kompletnie nic!  Laptopa też mi zabrała. Boże że też teraz nikogo nie może być w domu! Nawet nie wyobrażacie sobie co tu sie wczoraj działo jak tylko rodzice wyszli do pracy wparowała do mojego pokoju jak burza wyszarpała mi z rąk telefon wszystko zaczęła wypieprzać z szafy i komody zabrała laptopa a gdy wychodziła zamknęła mnie na klucz, jak spałam przyniosła mi kanapki z pomidorem i sałatą i wodę gazowaną a ja piję tylko wodę niegazowaną. Czuję sie jak w więzieniu! W końcu podbiegłam do biurka i zaczęłam grzebać w szufladzie,
-Jest! -szepnęłam gdy wyjmowałam z szuflady mój stary telefon i kartę którą od razu do niego włożyłam i podeszłam z nim do ładowarki ale za nim on sie naładuje to znalazłam inne wyjście z sytuacji, skoro Shey może to ja też, otworzyłam okno i kurdee jakby  tu zejść żeby sie nie zabić...? 
Przełożyłam nogę przez barierkę od balkonu potem drugą i jakoś tak wyszło że udało mi sie zejść całej i zdrowej. Szybko skierowałam sie do garażu i odjechałam z pod domu z piskiem opon ruszając w kierunku Sun Cafe.

****

-Hej Nessa!-przywitał sie ze mną Michael który właśnie przecierał kieliszki.
-Ta hej-burknęłam-idę na zaplecze zaraz wracam-oznajmiłam
-Spoko loko!-machnął ściereczką.

*****

-Ej słyszałaś że ostatnio przyszła tu ta stara kelnerka której Asthon zrobił dzidzi. Zrobiła taką aferę że musiałem ją wynosić z biura szefuńcia serio wystraszyła by nam klientów więc odniosłem ją zapleczem.
-Z tego co pamiętam Lucia nie jest przedmiotem żebyś ją mógł odnieść jak już to wyniosłem, a po drugie jakoś nie chce mi sie w to wierzyć że Ashton by sobie nie poradził-prychnęłam
-No ciiiiichooo-pacnął mnie mokrą ścierką
-o cholera! Sorry nie chciałem cie wybrudzić
-Spoko, idę zmienić ją na bluzkę Rose i będzie dobrze, a tak właściwe to czemu jej nie ma?-zapytałam
-Wzięła urlop na żądanie dwa dni temu-wzruszył ramionami
-dobra idę sie przebrać gamoniu-wystawiłam mu język
-Eee no weź że od razu śmieci wynieść!
-Ugghh jak ja cie niecierpię

Najpierw zmieniłam bluzeczkę a potem poszłam wyrzucić śmieci do kontenera, oczywiście Michael jak to Michael nie bawi sie w coś takiego jak segregowanie odpadów więc zanim to zrobię to trochę minie. Gdy zamykałam kontener podbiegła do mnie (chyba) jakaś kobieta i wcisnęła mi w ręce zawiniątko i natychmiast odbiegła
-O cholera!-krzyknęłam na zapleczu gdy rozpakowałam ,,prezent"
-Co jest?-wbiegł Michael-O cholera!-wykrzyknął-kurwa stara czyje to ,,bejbi"?
-nie wiem, jak wynosiłam śmieci to ktoś do mnie podbiegł i mi je wręczył a po tym uciekł-wytłumaczyłam
-Ej to może być dziecko Asthon'a
-To idę mu je zanieść-powiedziałam
-Wyszedł 20 minut temu
-Zajebiście-mruknęłam
-Dobra to zrobimy tak, ty bierzesz to dziecko dzisiaj i jutro mu je ,,oddasz", oczywiście możesz iść już do domu-powiedział-ty patrz! Jakaś karteczka wypadła- dał mi ją

Bad Boy and Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz