27

106 10 3
                                    

Kolejnego dnia obudziłam się z nadmiaru gorąca. To ciepło wytwarzał Rei, który przyciągnął mnie do siebie i przełożył przeze mnie swoją rękę. Ja nie wiem jak jemu może być tak wygodnie. Delikatnie spróbowałam się wyswobodzić, aby opuścić łóżko, lecz nie udało się.

-Luna przestań się wiercić i daj mi spać, proszę-powiedział zachrypniętym głosem Rei.

-Wypuścisz mnie?

-Nie. Leż. Daj mi jeszcze co najmniej pięć minut.

-Rei jest mi za gorąco.

-Trudno-powiedział śpiewnie.

Jak nie chce mnie wypuścić po dobroci, to nie. Podniosłam jego rękę i wyszłam z łóżka, puszczając jego kończynę. Jęknął na moje poczynania. Podeszłam do szafy i wybrałam czystą bieliznę jak i ubrania, po czym udałam się do łazienki, aby móc wziąć prysznic. Po wyjściu spod chłodnego strumienia wody, mając na sobie tylko ręcznik zaczęłam rozczesywać włosy, by po chwili móc je związać w kucyka, po tym ubrałam się. Założyłam dżinsy zapinane na trzy guziki i luźną szarą koszulkę, którą z przodu włożyłam do spodni. Wyszłam z łazienki i po zapachu jaki roznosił się w mieszkaniu udałam się do kuchni, w której zobaczyłam Reia, który delikatnie poruszał biodrami w rytm piosenki Halsey-Sorry i pilnował, by gofry były idealnie zrobione. Na stole już czekał dzbanek z kawą, dżemy, bita śmietana, cukier, talerze, sztućce.

-Trzeba poszerzyć twój zasób ruchów w tańcu-odezwałam się. Podskoczył po czym odwrócił się do mnie, opierając dłonie o blat kuchenny.

-Możesz mnie nie straszyć?

-Ale ja nic nie zrobiłam. To chyba ty mówiłeś, że rozpoznajesz kiedy idę.

-Nieważne. Siadaj do stołu. Została mi jedna porcja do zrobienia oprócz tej co teraz się piecze.

-Okey. 

Usiadłam do stołu i zabrałam się za pałaszowanie tych gofrów, które wręcz kocham. Rei po chwili również usiadł, by zjeść. Zanim skończyliśmy posiłek mój laptop dał o sobie znać, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować. Podeszłam do niego i na ekranie zobaczyłam, że dzwoni jeden z wampirów. Odebrałam.

-Wasza Wysokość, dzieje się coś złego.

-To znaczy?

-Wasza Wysokość musi sama to zobaczyć.

-Mów bez stwierdzenia Wasza Wysokość. Co się dzieje?

-Wilkołaki przyjechały przed naszą siedzibę. Po kilku minutach weszli do środka i to zmienieni w swoje zwierzęce wersje. Zaczeli atakować. Było dość sporo osób w środku, bo jakby nie patrzeć wiele z wampirów tutaj często urzęduje, a do tego mieliśmy tę dziewczynkę co Rei się nią zajmował, bo chcieliśmy z nią porozmawiać i nauczyć jej kilku rzeczy. Niczego złego obiecuję.

-Dziewczynka jest bezpieczna?

-Tak. Zaprowadziłem  ją do jednego z pomieszczeń z dala od wilkołaków.

-Dobrze. Odparliście atak?

-Próbujemy.

-Ilu ich jest?-Wzięłam laptopa do rąk i udałam się do sypialni by wyjąć buty ze swojej szafy i po krew. 

-Nie mam pojęcia. Dużo. Wiesz jak duzi są jak się zmienią. 

-Nie cofajcie się przed używaniem broni ani czegokolwiek innego byle się uratować. Jeżeli uda wam się któregoś pojmać to byłabym wdzięczna, jeśli nie to trudno. Ja już zakładam buty i jadę do was.

-Królowo nie możesz. Oni po ciebie przyszli-tym zdaniem ten facet sprawił, że podcieło mi nogi.

-Jak to po mnie?

-Tak powiedział jeden facet zanim zmienił się w wilka. On jedyny wszedł w ludzkiej postaci. 

-Nie mogę was zostawić samych. Jak to wygląda, że królowa siedzi sobie w domku a wy walczycie o przeżycie?! 

Rozłączyło. Dopiłam krew i założyłam trampki. Rei powiedział, że nie puści mnie samej i razem ze mną wyszedł z mieszkania. Pojechaliśmy jego samochodem. Przed budynkiem naliczyłam dziesięć samochodów i kilka motocykłow. Kurwa, nie jest dobrze. Wysiadłam z samochodu i biegiem pognałam do środka budynku. Po wejściu ujrzałam istną masakrę.

Wampirzyca 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz