-Witaj Luno. Miłe spotkanie, nieprawdaż?-Zapytał. Ma na sobie garnitur, białą koszulę, w której trzy guziki od góry są nie zapięte, krawat wystaje z kieszeni marynarki.
-Nudzi ci się w pracy, czy jak?-Udało mi się uwolnić prawą dłoń i usiadłam, aby odpiąć lewą nogę. Ból z rozcięcia wzmógł się, ale rana już zaczęła się goić. Krew już nie leci, choć na stole i moich ubraniach jest jej sporo. Wstałam ze stołu i podeszłam do niego. Goto i Hamada nie ruszyli się z miejsca, ten pierwszy wyłączył palnik.
-Tutaj jest o wiele ciekawiej. Twój kochaś był w szpitalu i pytał o ciebie. Powiedziałem, że zostawiłaś auto i poleciałaś na konsultacje do Ameryki i nie wiadomo kiedy wrócisz.
-Jaki kochaś?
-No ten facet co do ciebie już przyłaził i w ogóle. Jest łowcą. Zawsze może stać mu się krzywda.
-On potrafi się obronić. Przed tobą i wieloma innymi. Nawet nie wiesz jak dobry jest.
-Widocznie nie aż tak dobry, skoro jeszcze cię nie znalazł albo ma cię w dupie-dwa ostatnie słowa aż zaśpiewał z radości. Cały czas ma dłonie w kieszeniach spodni od garnituru.
-Daj sobie spokój. Czego chcesz?
-Cały czas tego samego.
-Ja nie zniknę z tego szpitala.
-Już zniknęłaś. Teraz tylko trzeba cię zabić, ale wcześniej inni mogą się tobą pobawić.
-Bardzo śmieszne. Jesteś słaby, najsłabszy w swoim stadzie. Nie możesz wydawać rozkazów, bo nikt ich nie bierze na serio. Twoje zdanie się nie liczy-podeszłam jeszcze bliżej, nasze twarze dzielilą milimetry i szyczę do niego wypowiadając słowa.-Chwilę temu pieprzyłeś się z jakąś alfą, właściwie to ta alfa pieprzyła ciebie. To czuć na kilometr-nie wiem tylko skąd znam ten zapach, ale wydaje mi się bardzo znajomy, choć od dawna go nie czułam.
-Nie możesz wiedzieć co robiłem chwilę temu...
-Nie zaprzeczaj, bo to faktycznie czuć na kilometr-przerwał mu Hamada.
-Ale jakim cudem?
-No nie wiem-odpowiedział głupio Hamada.-Może dlatego, że alfy mają swój specyficzny zapach i dużo mocniejszy od twojego, a skoro ta wampirka aż tak łatwo i bezbłednie rozgryzła ten zapach to sorry, ale ja jej nie tknę. Jest zbyt dobra. Albo ty jesteś aż tak głupi i bezmyślny, aby robić takie rzeczy będąc w małżeństwie i mając tyle do stracenia. Wiesz jak łatwo można znaleźć tego kogoś albo kogokolwiek podstawi się i możesz stracić wszystko co masz, na co zapracowałeś.
-Żartujesz sobie w tym momencie?-Wyminął mnie i podszedł do Hamady.
-Nie. Ten zapach kogoś mi przypomina i mam wrażenie, że Lunie też, ale to aż dziwne, że on jest tak blisko, bo z teho co wiem to wyjechał z trzy lata temu. Nie wiedziałem, że lubi mężczyzn, zawsze był z kobietami. A może zapłaciłeś mu za to?
-O czym ty mówisz do cholery?!-Wrzasnął mój szef.
-O prawdzie. Nie wierzę, że o tym nie wiedziałeś. Nie zgrywaj idioty. Chcesz się pozbyć Luny? To nie mieszaj mnie do tego, mimo że jestem twoim przyjacielem. Nie pomogę ci. Goto i Abe też nie. Musisz to załatwić całkowicie sam-odsunął się od niego i podszedł do mnie.-Przepraszam. Nie wiedziałem, że Niall wrócił i pieprzy tego idiotę-to stąd znam ten zapach.-Pójdziesz ze mną?
-Po co i gdzie?
-Po telefon, nową koszulkę i wyjdziesz stąd. Abe albo ktokolwiek inny może cię odwieźć do domu.
-Te dwie rzeczy możesz przynieść tutaj, a do domu trafię sama-on i Goto się roześmiali.-Co jest takie śmieszne?
-To, że do najbliżeszej cywilizacji jest z piętnaście kilometrów, a to tylko wioska, w której będzie trudno o jakiś transport do Tokio. Mogę też posłać po twój samochód, bo mam kluczyki i pojedziesz nim do domu.
-Skąd mam pewność, że mówisz prawdę? Że jak dostanę swój samochód i do niego wsiądę lub podejdę to nie wybuchnie?
-Nie wierzysz mi?
-Dziwisz się? Mimo wszystko chcę żyć.
-Nie, nie dziwię ci się. Jest jescze jedna opcja powrotu do domu. Wybierzesz sobie którykolwiek samochód, który tutaj jest. Oprócz mojego, Gota, twojego szefa, Abe i kilku innych osób jest jeszcze z pięć innych. Możesz wybrać, które chcesz i zrobić z nim co chesz.
-Z jakiej racji miałbyś mi dać samochód i puścić mnie wolno? Czemu miałbyś pozwolić mi zrobić z tym samochodem co chcę? Jaki masz w tym interes?
-Jezu kobieto. Jesteś trudniejsza niż myślalem. Chcę cię wypuścić. Mój przyjaciel jest idiotą. Nie miałem w planach porywania cię i torturowania, ale dowiedzenia się tych rzeczy już tak. On to wymyślił.
-A ty skorzystałeś z możliwości dowiedzenia się czegoś. Tylko zadziwiająco chętny byłeś do ozadawania mi bólu.
-Przecież to zaraz zniknie z twojeg ciała.
-Nie dokońca szybko-moje nogi zrobiły się jak z waty tak nagle.
-Luna chodź, bo zaraz mi tu zemdlejesz, jesteś coraz bledsza. Mamy tu ludzi, z których możesz się napić.
-Ona tak nie robi. Cnotka pierdolona-powiedział mój szef.
-Zamknij ryj, bo w końcu ci wpierdole-odparł Hamada.
Hamada złapał mnie pod ramie i wyprowadził mnie z pomieszczenia. Zaczeliśmy iść w nieznanym mi kierunku, ale to nic dziwnego skoro jestem tu po raz pierwszy. Hamada zatrzymał się przed jednym z pomieszceń, otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Posadził mnie na krześłe i sam wyszedł, mówiąc wcześniej, że zaraz wróci. Ledwo drzwi zamknęły się za nim, a ja straciłam przytomność.
CZYTASZ
Wampirzyca 2
FantasyDruga część o zwariowanej wampirzej dziewczynie, która ma przyjaciół, pracę, łowców po swojej stronie, spokojne życie. Ten spokój nie potrwa długo. Co zrobi, gdy przyjdzie jej wybrać między spokojem i rutyną a szaleństem? Czy pojawi się ktoś nowy w...