Rozdział 4

27 4 2
                                    

Obudziła go cicha rozmowa przy jego pryczy. Sądząc po głosie gośćmi była para osób. Mężczyzna i kobieta. Nagle ze skóry mężczyzny strzeliło wyładowanie elektryczne.
-Elektro? - Zdziwił się ospały Funikeon - Czy to już przyszła na mnie pora?
-W końcu się obudziłeś. - przywitał go Elektro. - Nic nie mów. Przyszliśmy tu po ciebie, jednakże nie po to, aby wyprowadzić cię na rozprawę. Przyszliśmy cię uratować
-Dziękuję wam. Ale czemu? Czemu chcecie mi pomóc.
-Pytania zostaw na później - Powiedział mu znowu ten barwny, dźwięczny, żeński głos, należący do smoczycy, która wcześniej tak zacięcie go broniła przed królem. - Najpierw wydostańmy się stąd. Potem ci wszystko wyjaśnimy. Elektro czyń honory.
Żółtołuski smok podszedł do ściany i zastukał w nią trzy razy. Okazało się, że było to kolejne tajne przejście.
-Właśnie dlatego wtrąciłem cię do tej celi. - powiedział mu, zadowolony z siebie, Elektro. - No chodź. Wynośmy się stąd. Funikeon posłusznie wszedł za nimi do ciasnego korytarza. Gdy ściana wróciła na swoje miejsce, kobieta znowu zabrała głos. - Nikt już tu nas nie zobaczy. Może mógłbyś...no wiesz.
Elektro westchnął. Z jego palców sztrzeliła iskra i teraz błądziła między nimi tak jak maszyna tesli, rozjaśniając nieco otoczenie. Towarzyszką Elektra, tak jak spodziewał się Funikeon, okazała się poznana wcześniej piękna, różowo łuska smoczyca.
-Nie przedstawiłam ci się wcześniej. -  Powiedziała. - Mam na imię Anabeth, ale wszyscy mówią na mnie Miłość.
-Elektro. Miłość. Macie ciekawe pseudonimy. Czemu tak was nazwali? - Chciał się dowiedzeć Funikeon.
-Kapłani, oświeceni mocą Mędrców, nadali nam nowe imiona po Ceremonii Przebudzenia. - Wyjaśniła mu Miłość. Jesteś smokiem i nigdy o niej nie słyszałeś? Ile masz lat?
-Szesnaście. - Odpowiedział Funikeon
-I mimo to jeszcze nie odbyłeś Ceremonii? Jest ona głęboko zakorzeniona w naszej kulturze. Każdy musi ją odbyć. Posłuchaj. Dla każdego smoka ze skończeniem dwunastego roku życia przychodzi czas, aby połączył się ze swoimi poprzednimi wcieleniami. Jest to największa uroczystość w całym naszym życiu. Młody wojownik zostaje wprowadzony do Sali Dusz w Sanktuarium Przeznaczenia, gdzie następnie zostaje wybrany przez kryształ. W krysztale znajdują się jego wspomnienia z ostatnich wcieleń. Są one jednak ukryte i pokazują tylko część prawdy. Większość wspomnień pozostaje ukryta. W ciągu życia przypomina ci się coraz więcej, nie jest to jednak zbyt wiele. Ale nie to jest najważniejsze. Klejnot zmienia także samego właściciela tak fizycznie jak i psychicznie. Zostaje mu przydzielony Żywioł. Jest to energia życiowa, która będzie wpływała na jego jestestwo. Tak jak się domyślasz ja otrzymałam żywioł miłości, Elektro zaś otrzymał te swoje pioruny którymi w końcu nas wszystkich pozabija. Ach kiedyś był takim mężnym zielonołuskim smokiem, a teraz się do niego nawet nie zbliżysz. Gdy potrzebuje odrobiny czułości i się do niego zbliżam, zawsze zostaje kopnięta prądem. - Poskarżyła się Miłość.
-Już o tym rozmawialiśmy. Wiesz, że cię kocham. To nie moja wina, że mam taką naturę.
-A co z tymi imionami? - przerwał im zaciekawiony Funikeon.
-Już ci powiedziałam. Gdy smok zostaje połączony z przodkami, ujawnia się jego prawdziwe imię, imię jego pierwszego wcielenia. Oświeceni kapłani następnie ofiarują to imię następnemu pokoleniu. Stąd właśnie są nasze imiona.
Zaczęli wspinać się po wąskich schodach.
-Zaraz wyjdziemy na powierzchnię. Moglibyście być trochę ciszej - upomniał ich Elektro
Koniec korytarza znajdował się w małej gospodzie "Pod Spalonym Smokiem" Cały bar był pusty. Tylko przy jednym stole zebrała się spora grupka smoków. Przeglądali jakąś starą mapę. Nagle smok siedzący na środku przerwał na chwilę przeglądanie mapy, wstał i podszedł żeby uścisnąć Funikeona. Chłopak nie wiedział jak się w tej sytuacji zachować.
-Witaj w domu chłopcze. Już zaczynałem się o ciebie niepokoić. - Przywitał go nieznajomy
-To bardzo miło z pana strony że chciał mnie pan wyciągnąć, ale nie za bardzo orientuję się w sytuacji. Pozatym obawiam się, że mnie pan z kimś pomylił. Mam na imię...
-Weź mi tu teraz nie wylatuj z per pan Funikeonie. Przecież to ja. Własnego wuja nie poznajesz?
-Wujek Bronek? Ale co, jak, dlaczego? Mam tak wiele pytań. Co ty tu w ogóle robisz? -
Smocza forma jego wuja była bardzo muskularna. Jego łuski miały barwę ludzkiej skóry, a na piersi miał szeroką, źle zasklepioną bliznę. Druga blizna, przecinająca jego prawe oko, musiała być zadana całkiem niedawno.
-W tym świecie zwą mnie Barbarianem. O to samo mógłbym zapytać ciebie chłopcze. Zostawiłem wam przecież kartkę. Napisałem, że zaraz wracam. Nie mogliście na mnie grzecznie poczekać i nic nie ruszać? Myślałem, że zawału dostanę, jak zobaczyłem was w parku. Jeszcze ta cała sytuacja z królem.
-To nie moja wina wuju. Zamierzaliśmy poczekać na ciebie w altance za twoim domem. Jednak ty długo nie wracałeś. W pewnej chwili z Roz zobaczyliśmy, że ławki są pokryte dziwnymi runami. Gdy Rozalia je odczytała, zostaliśmy wciągnięci tutaj. Początkowo zamierzaliśmy wrócić, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć żadnej drogi powrotnej. Nagle ujrzeliśmy, że Deny gdzieś zniknęła. Pewien stary smok powiedział, żebyśmy napili się w trakcie poszukiwań wody z Fontanny w parku. A... potem zjawili się strażnicy i Rozalia... Rozalia… - Z oczu Funikeona pociekły łzy.
-Widziałem co się stało chłopcze. Tak strasznie mi przykro. Serce mi się kraja tak samo jak tobie.
-Po co piliście wodę z Fontanny? - zdziwiła się Miłość
-Żeby przebudzić w sobie magię, jak doradził nam pewien stary smok bo widzisz, tak naprawdę byliśmy zwykłymi ludźmi.
-Wasza przemiana nie jest zasługą Fontanny. - Powiedział mu Bronek. - Tam jest zwykła woda. Nie ma żadnych magicznych mocy. Dlaczego więc wam się udało? A to dlatego, że w waszych żyłach płynie smocza krew Funikeonie. Zostanie smokami było wam od początku pisane...
Przerwał, bo nagle do gospody wpadła piękna smoczyca, której łuski mieniły się barwami morza.
-Ojcze wróciłam. Przyniosłam to, o co prosiłeś. Niestety z ciała nic nie zostało. Albo ktoś zabrał prochy, albo rozwiał je wiatr. Mam za to jej torebkę. - wyciągnęła torebkę Rozalii. -No cóż, chociaż tyle. - westchnął Bronek. - Daj ją chłopakowi Aquo. Przynajmniej mu coś pozostanie po ukochanej siostrze.
Dziewczyna podała Funikeonowi torebkę. Ten przyjął ją z należytą czcią.
-Funikeonie nie miałeś jeszcze okazji poznać mojej córki Aquy?
-Córki? Myślałem, że masz tylko jednego syna, Edmunda.
-To nie do końca prawda Fin - Powiedział mu Elektro. - Tatko tak naprawdę oprócz mnie ma jeszcze trzy córki. Aquę, Poison i Dziką.
Funikeon dopiero teraz poznał swojego kuzyna.
-Edmundzie to ty? Co się tu dzieje? Co to wszystko ma znaczyć?
-Przepraszam cię za tę całą farsę. Prowadziliśmy podwójne życie, aby móc się opiekować tobą i twoją siostrą. Nigdy nie mieliście dostać się do tego świata. Tu nie jest bezpiecznie Funikeonie, a szczegulnie dla was. Jesteście przeklęci. Nasz król by od razu was zabił, tak jak każdego innego, który by stanął mu na drodze. Tu nie jest bezpiecznie! - Powtórzył z naciskiem. -Trwają  przygotowania do wojny domowej. To właśnie my, zgromadzeni tutaj, przy tym stole, chcemy rozpocząć rebelię.Obalić starego króla i dać na jego miejsce nowego. Takiego, który przywróci pokój na tych ziemiach
-Chyba w marzeniach - ucięła mu Aqua. - Oboje doskonale wiemy, że już nigdy nię będziemy mięli tak jak za czasów świetności, gdy panowała Wielka Królowa Dejmi.
-Nie możesz wiedzieć jak wtedy było siostrzyczko. Byłaś jeszcze mała, gdy ona panowała. To prawda była wielka. Szkoda, że musiała zaginąć bez śladu.
-To nie był przypadek! To wszystko zaplanowali ludzie króla!
-Nie ma na to żadnych dowodów Aquo. To prawda, że król Akunari byłby do tego zdolny ale nie wyciągaj pochopnych wniosków. Twoje teorie spiskowe rzadko się sprawdzają.
Funikeonowi, ta rozmowa, dodała otuchy. Edmund i Aqua bardzo przypominali jego i Rozalię.
Elektro padł na jedno kolano przed siostrą i położył obie ręce na swoim sercu.
-Obiecuję ci siostrzyczko, że zrobię wszystko, aby obalić króla i zwrócić naszemu kraju od tak dawna wyczekiwany pokój.
-Obawiam się, że to nie jest takie proste dzieci - Powiedział Bronek. - Do zwycięstwa czeka nas naprawdę ciężka droga. Musimy wszystko dokładnie zaplanować. Kończmy na dzisiaj poinformuje was rano jak coś wymyślę.
Funikeon nie chciał stać bezczynnie.
-Wiem, że jestem tu nowy, ale chciałbym móc wam jakoś pomóc. W końcu to przez tego potwora moja siostra… - ściszył głos - Nie żyje.
-Nie pozwól, by targały tobą złe emocje chłopcze, bo się staniesz taki jak on. Tu nie chodzi o zemstę
-Nie wuju. Tu chodzi właśnie o nią. O zemstę. Kochałem ją. Możesz mnie za to później wyklinać ile będziesz chciał, ale ja i tak tu zostanę i nie poddam się póki nie stanie się sprawiedliwość
-To nie jest takie proste jak ci się zdaje. Jutro z samego rana wyślę cię do domu
-Ale wuju! Nie mogę tak tego zostawić! Proszę cię, daj mi szansę.
-Jesteś zbyt zmęczony Funikeonie. Moja żona prowadzi tę karczmę. Na górze jest przygotowany dla ciebie pokój.
-Twoja żona? - Zdziwił się Funikeon. - Myślałem, że jesteś wdowcem.
-  Idź wypocząć. Za tobą ciężki dzień. Jutro pogadamy. - Złapał chłopaka za rękę, aby wyprowadzić go z jadalni. Nagle przystanął zamurowany. Wykręcił nadgarstek Funikeona, na którym nie wiadomo skąd pojawił się tatuaż. Widniał tam sopel lodu przypominający kształtem diament. - Skąd to masz? - Zapytał.
-Nie wiem nie widziałem go wcześniej. Naprawdę! - tłumaczył się zszokowany Funikeon, który nie wiedział nawet za bardzo o co chodzi jego wujowi.
-Czy używałeś jakiejś magii? - Naciskał wuj Bronek
-Jak by się nad tym zastanowić to tak. Pamiętasz? Wtedy w parku. Byłem wściekły. Z moich palców wystrzeliły sople i pognały w stronę króla Akunari.
Zaprowadził go do przytulnego pokoju na poddaszu. Funikeon ucieszył się widząc, że było tam najprawdziwsze łóżko.
-Możesz spać spokojnie. - Powiedział jego wuj - Nic ci tu nie grozi. Ludzie króla pewnie zaczną cię szukać z samego rana.
Gdy wychodził, Funikeon usłyszał, że jego wuj mówi pod nosem “Hmm ciekawe, bardzo ciekawe.”
Funikeon wczołgał się pod kołdry zastanawiając się nad bezsensem mocy jaką zdobyć. Spanie w tej formie jest cholernie niewygodne myślał. Oddajcie mi moje stare ciało! Nie zdzierżę bycia smokiem do końca życia. Posiadanie skrzydeł i ogona jest takie niewygodne jak chcesz się dobrze ułożyć.
Długo nie mógł zasnąć rozmyślając o siostrze. Obiecali sobie kiedyś że zginą w tej samej chwili tak jak razem przyszli na świat. W końcu odważył się spojrzeć do torebki Rosaliny. To jedyne, co mi po niej zostało. Z czcią rozpiął zamek i wyciągnął zawartość torebki. Mimo, że wnętrze nie było jakieś bogate, Funikeon i tak cieszył się z możliwości dotknięcia rzeczy siostry. To było tak, jakby przy nim teraz była. Wygrzebał starą książkę, którą czytała Rozalia. Zajrzał do środka. Na pierwszej stronie widniała jakaś dedykacja. Zmróżył oczy ale w końcu po tylu latach z trudem udało mu się odczytać pierwsze słowa. "My mędrcy...” Skupił się ponownie i tym razem odczytał całą dedykację. “My mędrcy zapisujemy tu swe mądrości, aby przyszłe pokolenia mogły się rozwijać. Nie powtarzajcie naszych błedów i weźcie nasze rady do serca, a osiągniecie prawdziwe szczęście.”. Nagle mu się przypomniało, że Rozalia kiedyś sama zapisała z tyłu parę słów. Szybko przewertował kartki. Rzeczywiście na samym końcu rozpoznał jej charakter pisma. Napisała w sumie dwie sentencje. Brzmiały one "Każdego dnia stawaj się silniejszy, opieraj się dawnym słabością." oraz "Żyj tak, jakby nie było jutra, nie marnuj czasu na zamartwianie się przeszłością."
W teorii były one śmiesznie proste, w praktyce, po ostatnich wydarzeniach zaś, wydawały się niemożliwe do zrealizowania. Roz, twoje sentencje są mądre i w ogóle, ale za dużo się stało, żeby nie patrzeć w przeszłość
Nagle przez  otwarte okno zawiał wiatr i przewrócił strony książki. Zapiski na otwartej stronie już nie napawały takim optymizmem "Śmieszne. Nie ważne kim jesteśmy, jak żyjemy, jacy jesteśmy, lub jak silni jesteśmy, każdego dnia zbliżamy się do śmierci, bo to ona jest przeznaczeniem każdego z nas”
Funikeonowi z trudem przełknął ślinę. Nie było mu do śmiechu. Nie bał się jednak śmierci. Spotkał ją. Eris mówiła, że wszystko straci i tak się stało tylko, że czemu nie otrzymałem nic w zamian. Gdzie obiecana wiedza. Przecież wtedy była idealna chwila.
W końcu zasnął.
Śniło mu się dom. Siedział przy stole z mamą, tatą i kochaną siostrą. Wszyscy sie mu uważnie przyglądali. Nagle świsnęły kule i matka wybuchła, a jej ciało pochłonęły czarne płomienie. Potem z brzucha ojca znowu zaczęła lać się krew wypełnając cały pokój. Pozostała tylko Rozalia. “To wszystko twoja wina” zdawała się mówić. “Gdybyś tylko był silniejszy, nie doszłoby do tego.” Znowu stanęła w płomieniach, które doszczętnie ją strawiły. Był teraz sam. Ale nie do końca. Za oknem kryła się skrzydlata postać z klepsydrą i kosą.
-Oszukałaś mnie! - Krzyknął.
-Twoje przeznaczenie jeszcze nie nadeszło. - Powiedziała mu Eris.
Obudził się zlany zimnym potem.

Fontanna SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz